Historia kryzysu według Swagela
Już w 2006 r. rząd USA dobrze wiedział, że nadciąga kryzys. Próbował reagować, ale przeszkodziła polityka.
10.04.2009 | aktual.: 10.04.2009 13:18
Już w 2006 r. rząd USA dobrze wiedział, że nadciąga kryzys. Próbował reagować, ale przeszkodziła polityka. Skąd my to znamy? Prawa ręka Henry’ego Paulsona opisuje w specjalnym raporcie, dlaczego nie udało się przyspieszyć programu ratowania gospodarki USA. - Informuje Puls Biznesu.
Jest rok 2006. W maju rezygnuje ze stanowiska John Snow, sekretarz skarbu. George W. Bush, prezydent USA, mianuje jego następcą Henry’ego Paulsona. Na rynkach akcji szaleje hossa. Amerykanie na potęgę zadłużają się, wierząc w niekończący się okres prosperity. Giełdy rosną, spekulacyjny kapitał szuka kolejnych celów, windując ceny aktywów.
*Szykujcie się na szok *
Obejmując funkcję szefa Departamentu Skarbu, Henry Paulson dobrze wie, że gospodarka kraju siedzi na tykającej bombie. Natychmiast spotyka się z podwładnymi, by przygotować ich na najgorsze.
"Sekretarz Paulson latem 2006 r. powiedział pracownikom Departamentu Skarbu, że nadszedł czas, by przygotować się na wyzwania dla systemu finansowego. Określił to tak — rynek kredytowy bardzo długo był mocno rozluźniony. Wielu uczestników rynku nie jest przygotowanych na finansowy szok" — wspomina Phillip Swagel*, prawa ręka Paulsona, spe- cjalista od polityki gospo-darczej.
Od tej chwili zespół Departamentu Skarbu ma pracować w pocie czoła, by zidentyfikować potencjalne miejsca pęknięcia rynkowego balonu, nadmuchanego do granic możliwości. Wśród rozważanych scenariuszy są m.in. upadki największych instytucji finansowych.
To tylko jedna ze scen, które opisał Phillip Swagel. Od grudnia 2006 r. do końca kadencji George’a W. Busha (20 stycznia 2009 r.) pełnił funkcję wicesekretarza skarbu, odpowiedzialnego za politykę gospodarczą.
*2007 rok był stracony *
Phillip Swagel właśnie wydał swój raport "Kryzys finansowy: widok od środka". Na 48 stronach opisuje postępującą destrukcję systemu finansowego, próby przeciwdziałania kryzysowi, wreszcie jego wybuch i działania ratunkowe. Choć raport ma raczej naukowy charakter, czyta się go jednym tchem.
Teoretycznie administracja USA miała duże możliwości, zareagować i zapobiec skutkom ogromnej nadpłynności na rynku. Próbowała. Według Swagela, ekonomiści z Departamentu Skarbu napotkali ogromne trudności natury politycznej i legislacyjnej, które były przepla- tane wojenkami prezyden- ta z szefem większości par-lamentarnej. Skąd my to znamy?
"Od 2007 r. problemy legislacyjne były szczególnie widoczne. Pełne nieufności relacje demokratycznego przywództwa Kongresu oraz [republikańskiego — red.] prezydenta Busha i jego administracji sprawiły, że rok 2007 był stracony z perspektywy polityki gospodarczej. Więcej działo się w 2008 r., kiedy kryzys kredytowy narastał, a gospodarka zwolniła. Polityczna presja była jednak stałym czynnikiem przy rozważaniu rozwiązań" — czytamy w pracy Phillipa Swagela, dziś wykładającego na Uniwersytecie Chicago Booth School of Business.
Dlatego też wykup toksycznych aktywów za 700 mld USD w ramach "planu Paulsona" (Trouble Assets Relief Program) mocno się opóźnił.
"Plan był wstępnie spisany w marcu 2008 r. (…), ale nie było perspektyw na jego zatwierdzenie w Kongresie. (…) Demokraci nie chcieli głosować za tak niepopularną ustawą i nacjonalizacją części sektora finansowego. (…) Dopiero rynkowy efekt domina sprawił, że czas zaczął się liczyć. Po bankructwie Lehman Brothers fundusze rynku pieniężnego "złamały dolara" (zamiast małych pewnych zysków pojawiły się straty; zainwestowany w nie 1 USD był wart dużo mniej). Zaczęła się paniczna ucieczka pieniędzy z rynku" — pisze Phillip Swagel (czytaj więcej obok).
*Miliardy za oknem *
Problemy z rozwiązaniami systemowymi były sygnalizowane już zresztą dużo wcześniej. Wiele z nich przypominało po prostu PR-owe zagrywki. Już pod koniec stycznia 2006 r. niepokojące zjawisko opisywał w "The Washington Post" Allan Sloan, redaktor "Newsweeka". Chodziło o ustawę z 2004 r., która miała wspierać tworzenie miejsc pracy w USA miliardami dolarów dotacji dla wielkich firm ("American Jobs Creation Act"). Konkluzja Allana Sloana jest uniwersalna: "Jeśli widzisz jakąś ustawę noszącą nazwę, która brzmi zbyt dobrze, by być prawdziwa, to prawdopodobnie nie jest prawdziwa".
W opowieści felietonisty waszyngtońskiej gazety pojawia się znany już nam Phillip Swagel, wtedy szef biura doradców ekonomicznych administracji George’a W. Busha. Sloan przytaczał jego komentarz.
Swagel w sierpniu 2005 r. powiedział, co można byłoby zrobić zamiast tworzenia restrykcyjnych rozwiązań i budzących duże oczekiwania aktów prawnych: "Weźmy helikopter i wyrzućmy te miliardy dolarów przez okno, przelatując nad Beverly Hills. To stymulowałoby gospodarkę równie skutecznie".
Beverly Hills to miasteczko w metropolii Los Angeles. Jeden z najbardziej prestiżowych adresów (kod 90210) w USA.
*"Najgorsze za nami" *
Najbardziej szokuje jednak, że stan zagrożenia udało się utrzymać w tajemnicy tak długo. Przypomnijmy, że jeszcze 16 marca 2008 r. w telewizji Fox Henry Paulson mówił: "Mamy silne instytucje finansowe. Cały świat zazdrości nam naszych rynków. Są prężne, innowacyjne, elastyczne. Myślę, że bardzo szybko odpowiemy na sytuację w kraju".
Na początku maja 2008 r. Paulson twierdził, że "najgorsze jest już za nami" (wypowiedź dla "The Wall Street Journal").
Dziś długo można opisywać chwiejące się gigantyczne instytucje finansowe i biliony dolarów wydane na ich ratowanie.
Więcej w piątkowym "Pulsie Biznesu".