Ile kosztuje rozwód kościelny?

Rozwód cywilny można dostać w półgodziny za 600 zł. Kościelne stwierdzenie nieważności małżeństwa może kosztować nawet dziesięć razy więcej, a proces trwa nawet trzy lata. W wyjątkowych przypadkach tzw. rozwód kościelny dostać można za darmo.

Ile kosztuje rozwód kościelny?
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

09.05.2012 | aktual.: 25.05.2018 15:16

Rozwód cywilny można dostać w półgodziny za 600 zł. Kościelne stwierdzenie nieważności małżeństwa może kosztować nawet dziesięć razy więcej, a proces trwać trzy lata. W wyjątkowych przypadkach tzw. rozwód kościelny dostać można za darmo.

Polska za Włochami jest na drugim miejscu w Europie pod względem liczby tzw. rozwodów kościelnych. Ich poprawna nazwa to stwierdzenie nieważności małżeństwa. Bo w przeciwieństwie do prawa cywilnego prawo kanoniczne zezwala jedynie na stwierdzenie, że małżeństwa nigdy nie było.

- Jeszcze kilka lat temu takie procesy były pewnym tabu. Dziś jest wręcz przeciwnie. Zdarza się, że to ksiądz proboszcz zachęca do przeprowadzenia takiego procesu, by jego parafianin mógł w pełni wrócić do udziału w życiu Kościoła - mówi Marcin Krzemiński, adwokat kościelny z kancelarii Kanonista.

Dokładnych statystyk nie ma. Szacuje się, że około 60-70 proc. wniesionych spraw kończy się unieważnieniem małżeństwa. Są jednak sądy w Polsce, w których odsetek ten sięga blisko 100 proc.

Kilka tysięcy w Warszawie, kilkaset złotych na prowincji

Sądu nie można sobie wybrać. Z zasady sprawa toczy się w diecezji, w której ślub został udzielony. To tam należy złożyć tzw. skargę powodową, czyli odpowiednik cywilnego pozwu, i wnieść opłatę wstępną około 100 zł.

Ale całkowite koszty stwierdzenia nieważności małżeństwa są o wiele wyższe. W Warszawie za cały proces należy zapłacić 2200 zł w pierwszej instancji oraz 800 zł za drugą instancję. Jest ona obowiązkowa niezależnie od tego jaka była pierwsza decyzja sądu.

- Sam proces trwa 2-3 lat. Biorąc pod uwagę długość i zaangażowania osób biorących w nim udział, to moim zdaniem nie są to wygórowane kwoty. Warto zwrócić uwagę, że w sądzie cywilnym sprawa o rozwód może trwać pół godziny i trzeba za to zapłacić 600 zł - zauważa Marcin Krzemiński.

Te 3 tysiące złotych to jednak kwoty dla lepiej zarabiających warszawiaków. W innych diecezjach koszty są dużo niższe i oscylują w granicach 1000-1500 zł za dwie instancje. W Zamościu pierwsza instancja to tylko 800 zł.

- Opłaty w sądach kościelnych odpowiadają najczęściej wysokości najniższego krajowego wynagrodzenia. U nas w pierwszej instancji jest to 800 zł, a w drugiej 600 zł - mówi ksiądz dr Aleksander Sobczak z Trybunał Metropolitalnego w Gnieźnie. - Zdarza się i to nie rzadko, że zgłasza się osoba na bezrobociu. Często więc na podstawie rocznego PIT-a i potwierdzenia trudnej sytuacji finansowej od księdza proboszcza - nie pobieramy żadnych opłat lub ją zmniejszamy. W naszym sądzie takich spraw, od których nie pobieramy opłat, jest nawet kilkanaście - dodaje.

Sędziowie często proszą też o opinię biegłego psychologa lub psychiatry. To dodatkowy koszt wahający się od 150 do 450 zł. To koniec obowiązkowych opłat. Strona chcąca unieważnienia małżeństwa nie musi korzystać z prawnika kościelnego. Sprawę można prowadzić samemu.

Adwokat weźmie twoją pensję

Jednak aż 60-70 proc. spraw o stwierdzenie nieważności małżeństwa toczy się przy udziale ekspertów od prawa kanonicznego. Od kilkunastu lat nie muszą być oni duchownymi i ten specyficzny rynek został uwolniony. Rocznie do pierwszej instancji sądów kościelnych trafia około 4 tys. nowych spraw. Ponieważ obowiązkowa jest także druga instancja więc rocznie jest to nawet 8 tys. spraw i w sumie 16 tys. małżonków.

- Zauważalny jest wzrost religijności Polaków. Zapotrzebowanie jest coraz większe, a specjalistów nadal jest niezbyt wielu. Są miasta, w których kościelnych świeckich prawników nie ma w ogóle - mówi Emilia Chojnowska z kancelarii kanonicznej Honestas.

Zostać prawnikiem kościelnym nie jest łatwo. Przede wszystkim trzeba przejść pięcioletnie studia z prawa kanonicznego. Na razie kształcenie odbywa się dla osób świeckich tylko w Warszawie na UKSW i w Lublinie na KUL-u. Dodatkowo - aby móc reprezentować strony przed konkretnym sądem diecezjalnym - trzeba jeszcze zdobyć pozwolenie od biskupa. To wszystko sprawia, że takie usługi nie są tanie.

- Wynagrodzenie adwokata oscyluje w granicach średnich kosztów sądowych, czyli 2-3 tysięcy złotych brutto. Wszystko zależy jednak od sprawy - zdradza Marcin Krzemiński.

- Uzależniamy nasze wynagrodzenie od stopnia zawiłości sprawy i tego, przed jakim sądem się toczy. Dla Warszawy zazwyczaj jest to kilka tysięcy złotych. Wiem jednak, że są w Polsce adwokaci, którzy biorą kilkanaście tysięcy złotych. To jest już absurd i nadużycie - ujawnia nam anonimowo prawnik działający w stolicy.

A o tzw. rozwody kościelne stara się często nie byle kto. Przed sądem kościelnym parę lat temu stanęli między Beata Pawlikowska i Wojciech Cejrowski. O stwierdzenie nieważności małżeństwa starali się także aktorzy Cezary Pazura i Jacek Borkowski. Głośna była sprawa Katarzyny Skrzyneckiej. Wszyscy oni dwóch tysięcy złotych nie zapłacili na pewno.

W takich przypadkach wynagrodzenie za pomoc przed sądem kościelnym może sięgać kilku czy nawet kilkunastu tysięcy. Wszystko dlatego, że w ramach Korpusu Adwokatów Kościelnych powstała inicjatywa, aby maksymalną kwotą pobieraną od strony było jego miesięczne wynagrodzenie.

- Jeżeli nasza kancelaria pomaga w procesie w sądzie w Sandomierzu, gdzie ludzie najczęściej zarabiają minimalną krajową, to nie weźmiemy więcej niż 1000 zł. Często połowa z tego pójdzie na paliwo, bo z Warszawy trzeba 2-3 razy do Sandomierza pojechać. Z drugiej strony w sądzie metropolitalnym w Warszawie jesteśmy w stanie wziąć od kogoś, kto zarabia 20 tys. miesięcznie, już kilka tysięcy złotych. W ten sposób jakoś się to bilansuje - mówi anonimowo jeden z prawników.

Z medialnych doniesień wynika, że w ten sposób działa też jedna z najlepszych prawniczek kanonicznych Barbara Giertych. Żona byłego wicepremiera nigdy nie bierze więcej niż miesięczne wynagrodzenie strony.

O kwotach adwokaci nie chcą się wypowiadać, by nie narażać się kościelnym hierarchom. Nieoficjalnie wiadomo, że w Warszawie o stwierdzenie nieważności małżeństwa biedni raczej się nie starają. Jeśli ktoś już idzie do prawnika kościelnego, to musi być przygotowany na to, że wyda co najmniej kilka tysięcy złotych. Ubodzy radzą sobie bez adwokatów. Choć na przykład Emilia Chojnowska przyznaje, że zdarzało się jej reprezentować kogoś o kiepskiej sytuacji materialnej za darmo.

Jak podkreśla z kolei ks. dr Aleksander Sobczak przy każdym sądzie kościelnym są też bezpłatne poradnie, w których o pomoc można zwrócić się do księży adwokatów.

- Zdarza się, że niezorientowani biegną po radę w sprawie stwierdzenia nieważności małżeństwa do adwokatów cywilnych. Ci nieraz pobierają od nich horrendalne wynagrodzenie, a przed sądem kościelnym i tak nie mogą ich reprezentować. Na razie to jeszcze rzadkie przypadki, ale cywilni adwokaci przekonali się, że sprawy o stwierdzenie nieważności małżeństwa to coraz większy rynek - zauważa ks. dr Sobczak.

A o pieniądzach w tej sprawie trudno rozmawiać. O stwierdzenie nieważności małżeństwa ludzie nie starają się bowiem po to, by dostać mieszkanie po małżonku czy wywalczyć wyższe alimenty. Chodzi tylko i wyłącznie o sprawy duchowe. A te bardzo trudno wycenić.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (8)