Ile zarabia ojciec dyrektor Tadeusz Rydzyk?
Media na ogół prześcigają się w doniesieniach o jego bogactwie. Nazywają go księdzem-milionerem
14.12.2011 | aktual.: 14.12.2011 15:20
Miliony? Jakie miliony?
Od czasu do czasu pojawiają się jednak głosy przekonujące, że Tadeusz Rydzyk nie ma żadnych milionów. Jego inicjatywy, jak Radio Maryja czy TV Trwam, mają, według niektórych, funkcjonować dzięki darczyńcom i wolontariuszom.
W formułowaniu takich poglądów do pewnego stopnia pomaga sam zakonnik i jego przedstawiciele. Ojciec dyrektor podkreśla przy każdej okazji, że wszystko, co posiada, należy do redemptorystów. Na pytania o finanse odpowiada, że przecież Kościół nie prowadzi działalności gospodarczej. Nie mamy więc tutaj do czynienia z bogactwem. No, chyba, że z duchowym.
Widziano go już nieraz w ekskluzywnych miejscach i superdrogich pojazdach. Podróżował na Wyspy Kanaryjskie, jeździł wartym ćwierć miliona audi. Z tym, że to nie dowodzi posiadania wielkiego majątku. Na wyspy jeżdżą przecież całe załogi dobrze prosperujących firm, a samochód można wziąć w leasing, jeśli ktoś jest obrotny. Zaś tego toruńskiemu redemptoryście odmówić nie można.
Zamiast zastanawiania się nad jego zarobkami, bardziej sensowne wydaje się pytanie o rentowność jego inicjatyw. Tu zresztą również zdania są podzielone. Przyczyną jest przywoływana przez dziennikarzy nieprzejrzystość ich struktur.
Fundacja Lux Veritatis, na której opiera się funkcjonowanie Radia Maryja i TV Trwam, pozornie radzi sobie doskonale. Do sprawozdania z jej działalności dotarła „Gazeta Wyborcza”. Przychody fundacji w poprzednich trzech latach (2008-2010) miały wynosić odpowiednio 10,7, 16,4 i 14,6 mln zł. Bywały lata, w których z tytułu darowizn na jej konto wpływało ponad 5 mln zł. Zysk netto fundacji w 2010 roku wyniósł ok. 3,4 mln zł.
Ale rok wcześniej zysk ten był prawie dwukrotnie wyższy – przekroczył 6 mln zł. Poza tym, według szacunków specjalistów, TV Trwam, emitująca swój program dzięki fundacji, może kosztować rocznie blisko 10 mln zł. Oznaczałoby to, że generuje ponad 6 mln strat w skali roku. TV Trwam funkcjonuje głównie dzięki pomocy duchownych i wolontariuszy. Osób na etatach pracuje tam niewiele. Geniusz biznesu?
Rydzyk rośnie w siłę głównie dzięki wiernej rzeszy zwolenników i słuchaczy. O jego aktywności pisze się źle lub dobrze, ale, co najważniejsze, dużo. Informacje o nim zawsze świetnie się sprzedadzą. Można powiedzieć, że stał się prawdziwym celebrytą w sutannie.
Jest na tyle mocny medialnie, że nie są mu w stanie przeszkodzić rozmaite nieprzychylne komentarze. Wręcz przeciwnie. Im więcej ataków, tym mocniej jego zwolennicy popierają ojca dyrektora, atakowanego przez „lewackie” i „polskojęzyczne” media.
Na przestrzeni ostatnich lat zakonnik był już m.in. obarczany odpowiedzialnością za trucie ryb, bo na zlecenie jego fundacji wylewano do rzeki solankę z odwiertów. Jego telefony miały wytwarzać szkodliwe pole magnetyczne. Jego radio miało kłopoty z nielegalnym emitowaniem reklam, a wezwania KRRiT w tej sprawie ignorowało. On sam został obarczony grzywną 3,5 tys. zł za nielegalną zbiórkę pieniędzy. Grzywną, której, jak sam oświadczył, „nie myśli płacić”. Odmówiono mu też dofinansowania na prowadzenie badań geotermalnych.
Media co jakiś czas przepowiadają upadek i krach jego przedsięwzięć. Jednocześnie informują o nowych biznesowych pomysłach. Prognozują koniec jego telefonii, a równolegle donoszą, że zarobi na niej 150 mln. Piszą o 4 mln zł zaległości w stosunku do fiskusa. Zacierają ręce, że skarbówka dokładnie prześwietli całe jego imperium, po czym okazuje się, że chodzi tylko o zgodność działalności ze statutem. Nie ominą też żadnej okazji, by donieść o kolejnych Rydzykowych inicjatywach. Jak na przykład, w marcu zeszłego roku, o budowie Aquaparku, hotelu i przystani.
Niektórzy dziennikarze zadają też pytanie, czy imperium ojca Rydzyka nie jest czasami kolosem na glinianych nogach. Wiadomo, że Radio Maryja traci odbiorców. W 2001 roku jego udział w rynku wynosił 3,75 proc., w 2008 – niespełna 2 proc. Należący do imperium Rydzyka „Nasz Dziennik” nie przynosi zysków. Co do samego radia i toruńskiej szkoły wyższej, trudno powiedzieć coś o ich rentowności, bo aktualnych sprawozdań finansowych nie ma.
Można więc się zastanawiać, czy ojciec dyrektor jest rzeczywistym, czy nieco na siłę wykreowanym potentatem. Czy niejasność w sferze finansowej ma służyć ukryciu bogactwa i przyciągnięciu nowych darczyńców? A może przeciwnie, ma przykryć fakt, że imperium Rydzyka ledwo zipie? Co do fortuny toruńskiego redemptorysty, przeważa opinia, że obraca on milionami. Tak naprawdę jednak każdy może uwierzyć tutaj w to, w co zechce.
Tomasz Kowalczyk/JK