Jak segregować odpady? Wciąż mamy z tym problemy. Wstyd w dużych miastach
Minął rok od wprowadzenia nowych, ostrzejszych zasad segregacji śmieci i wyższych opłat. Wciąż popełniamy podstawowe błędy. Nawet widmo kar nie wszystkich skłania do segregacji. Zwłaszcza w dużych miastach. - "Nikt nie jest w stanie się dowiedzieć, że to ja", tak prawdopodobnie myśli część mieszkańców - tłumaczy ekspert.
12.02.2021 14:06
- Poziom selektywnej zbiórki u źródła, chodzi tu o to, co wyrzucają mieszkańcy, rośnie. Edukacja przynosi pozytywne efekty. Jest coraz lepiej, ale do perfekcji ciągle daleko - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Karol Wójcik, przewodniczący rady Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami.
Dodaje, że z prawidłową segregacją odpadów lepiej radzą sobie mieszkańcy mniejszych miejscowości, robią to bardziej skrupulatnie.
- Niestety w dużych miastach mamy poczucie anonimowości. "Segreguję kiepsko, nikt nie jest w stanie się dowiedzieć, że to ja", tak prawdopodobnie myśli część mieszkańców - tłumaczy Wójcik.
W Warszawie, czyli największym polskim mieście, poziom recyklingu odpadów wedle danych za 2018 rok (nowsze nie są jeszcze dostępne) wynosił zaledwie 16 proc. Poziom docelowy to 65 proc. Musimy go osiągnąć w kilka lat, w 2025 powinniśmy recyklingować już połowę odpadów.
Poziom segregacji rośnie, ale problemy są
- Nie ma takiego worka czy pojemnika, który nadaje się wprost do przekazania firmie recyklingowej, która da odpadom drugie życie. Zebrane odpady zawsze wymagają tzw. doczyszczenia, czyli kolejnej segregacji i my to robimy. Mimo wszystko warto pamiętać o tym, że jeśli mieszkaniec posegreguje śmieci dobrze i mądrze, to odzyskamy z tego więcej surowców - mówi Karol Wójcik.
Dodaje, że część ludzi prawdopodobnie z premedytacją, być może protestując przeciw podwyżkom za wywóz śmieci, wyrzuca odpady nie do tych pojemników, co trzeba. Przytacza tu konkretne przykłady – choćby czysty karton wetknięty w kosz z odpadami zmieszanymi.
Z czym nie dajemy sobie rady?
Zdaniem Wójcika Polacy mają największy kłopot z bioodpadami. I nawet nie chodzi o to, że spora grupa ludzi wyrzuca tego typu resztki w foliowych workach, które trzeba potem od śmieci odseparować.
- Mieszamy resztki pochodzenia zwierzęcego z odpadami bio, trafiają tam też odpady tzw. zielone – trawa czy liście. Trzeba pamiętać, że kości, resztki mięsa czy ryb nie mogą trafiać do kosza z bioodpadami. Ich miejsce jest w pojemniku na "zmieszane" – przypomina Wójcik.
I tak nie ma gdzie śmieci przerabiać
Dodaje, że niska jakość zbiórki selektywnej u źródła może nie będzie przyczyną podwyżek, ale też nie ma co liczyć na spadek cen wywozu śmieci. Najważniejszą barierą w skali całego kraju jest brak instalacji do przetwarzania odpadów. I jak na razie jest to problem, którego rozwiązania nie widać. Warszawski ratusz przypomina, że z rynku recyklingu wycofało się ok. 30 proc. firm z uwagi na restrykcyjne wymogi.
Zobacz także
Ale nie jest to jedyna bariera.
– Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na to, że np. w Niemczech od lat koszty śmieci przerzucane są też na koncerny wprowadzające na rynek odpady opakowaniowe, a w Polsce jest to niemożliwe - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Karolina Gałecka z warszawskiego ratusza.
- Mieszkańcy Niemiec nie płacą za odbiór plastiku, szkła czy aluminium, bo koszty spadają na firmy produkujące te odpady. Tam już od 2003 r. działa system kaucyjny. W Polsce od lat samorządy domagają się, aby koncerny płaciły za utylizację tego, co wyprodukowały - dodaje.
Podkreśla też, że gminy nie zarabiają na recyklingu.
Kary na razie się nie sypią
Na osoby, które śmieci nie segregują, czeka kara w postaci podwyższonej miesięcznej opłaty za śmieci lub mandatu od straży miejskiej. Na ten moment "kary" w Warszawie wynoszą łącznie prawie 6 tys. zł.
Ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach zakłada, że tzw. kara, to wielokrotność opłaty za odpady zbierane selektywnie - od dwukrotności do czterokrotności tej stawki. Przykładowo, jeżeli w danym mieście opłata za wywóz śmieci wynosi 23 zł, to w sytuacji braku segregacji (np. przy ustaleniu w danej gminie dwukrotności) kwota do zapłaty wzrasta do 46 zł.
Dodatkowo od września ubiegłego roku straż miejska ma nowe uprawnienie. Może nałożyć mandat w wysokości 500 zł na osobę, która nie płaci za śmieci lub nie segreguje odpadów.