Jak zyskać na recesji?
Kryzys gospodarczy sprawia, że cześć przedsiębiorców i pracowników boi jutra. Są jednak też tacy, którzy w zawirowaniach na rynku finansowym upatrują szansy na rozwój.
13.11.2008 | aktual.: 13.11.2008 11:06
Kryzys gospodarczy sprawia, że cześć przedsiębiorców i pracowników boi się jutra. Są jednak też tacy, którzy w zawirowaniach na rynku finansowym upatrują szansy na rozwój.
Rynek pracy na zmiany koniunktury gospodarczej reaguje najczęściej z opóźnieniem. Dlatego, jak wynika z prognoz Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, do końca 2009 r. nie należy spodziewać się w tym sektorze specjalnych rewolucji. Mimo tego jednak, część Polaków obawia się, że negatywne skutki kryzysu mogą ich dotknąć. Większość z nich nie boi się utraty pracy, lecz realnego spadku dochodów.
Drugi etat receptą na kryzys?
Polacy zrazili się też do funduszy inwestycyjnych i akcji – wynika z badań Fundacji Kronenberga i Komisji Nadzoru Finansowego. Jako bezpieczną lokatę kapitału postrzegają natomiast ziemię, nieruchomości, konta osobiste, trzymanie gotówki w domu oraz... zdobycie dodatkowego etatu. – Okres słabszej koniunktury sprawia, że część pracowników szuka pomysłów na zdobycie dodatkowych umiejętności, dzięki którym łatwiej będzie przeczekać trudną sytuację, a może nawet odnieść jakiś sukces czy dostać awans – mówi Andrzej Sadowski, ekonomista i komentator gospodarczy, główny inicjator i wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha. Z taką sytuacją mamy już do czynienia we Włoszech gdzie mimo, że nie widać wyraźnego spowolnienia gospodarki, wielu obywateli szuka dodatkowego zajęcia.
Wydajni, jak nigdy
Mimo, że te badania potwierdzają, że nie boimy się utraty pracy to jednocześnie staramy się udowodnić pracodawcy jak bardzo jesteśmy mu potrzebni. Każda recesja ma zwykle wpływ na wzrost wydajności pracy. Zatrudnieni, którzy chcą utrzymać swoją posadę, wykazują się w większym niż dotychczas stopniu. – Obecna sytuacja zmusiła mnie do zmiany postawy w firmie. Do tej pory nie robiłem nic ponad to czego ode mnie wymagano. Teraz w swoją pracę muszę wkładać więcej wysiłku, udowadniać że jestem bardziej zaangażowany i lepszy od innych. Muszę też wykazywać więcej własnej inicjatywy i być bardziej kreatywny i samodzielny – mówi Maciej, pracownik renomowanej warszawskiej agencji reklamowej. W dobie szalejącego kryzysu finansowego zmniejszeniu ulegają roszczenia pracowników. Każdy kto zamierzał iść do szefa po podwyżkę powinien się z tym na jakiś czas wstrzymać. Mniejsze zyski firmy nie powodują masowych zwolnień, jednak przedsiębiorstwa nie mają funduszy na ponadprogramowe wydatki. Co więcej próbując ograniczyć koszty
własne rezygnując w pierwszej kolejności m.in. z premii i bonusów pozapłacowych.
Impuls do rozwoju
Ale zawirowania za rynku, mogą być też szansą na rozwój. Tak było podczas kryzysu, który rozpoczął się w 2000 r. O „być albo nie być” walczyła wówczas m.in. spółka internetowa Comarch, która gdy tylko uporała się z problemami, z miejsca stała się czołowym dostawcą biznesowych rozwiązań IT. Ciężkie chwile przeżywał wtedy także pierwszy broker notowany na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych. Internetowy Dom Maklerski na kanwie tego kryzysu zdołał jednak zgromadzić grupę ludzi, która wyprowadziła go na prostą, a następnie pchnęła na nowe ścieżki rozwoju. – Kryzys gospodarczy daje możliwość wyraźnego skoku do przodu, bo w trakcie jego trwania znacznie łatwiej jest wejść na niektóre rynki. Gdy konkurencja ma większe niż my kłopoty łatwiej jest ją pokonać lub przejąć – wyjaśnia Marek Zuber, główny ekonomista Internetowego Domu Maklerskiego. Firmy dobrze przygotowane do kryzysu (mające rezerwy finansowe i potrafiące ograniczać koszty) mogą w niedługim czasie osiągnąć, to co w normalnych warunkach zajęłoby
im lata. Za przykład może posłużyć Wkręt-Met. Przejął on niedawno angielską firmę, która była właścicielem patentu na kołki rozporowe wytwarzane przez polskiego producenta. Są też przedsiębiorstwa, które mają swoich stałych odbiorców przez co żaden kryzys im nie straszny. Wśród nich jest m.in. polski producent autokarów Solaris czy wytwórcy kajaków i desek surfingowych.
Kryzys spadł im z nieba
Na kryzysie finansowym mogą skorzystać nie tylko poszczególne przedsiębiorstwa, ale także całe branże i przedstawiciele wybranych zawodów. Obecnie szczególnie kolorowa przyszłość rysuje się przed firmami informatycznymi, które po raz kolejny będą mogły wykazać przydatność oferowanych przez siebie usług i narzędzi. W warunkach zawirowań finansowych mogą one mieć ogromny wpływ na utrzymanie się na powierzchni niektórych przedsiębiorstw. Zdaniem ekspertów w okresie kryzysu oprócz przedstawicieli firm windykacyjnych pełne ręce roboty będą mieli także specjaliści od factoringu, czyli konkurencyjnych wobec kredytu bankowego sposobów zapewniania przedsiębiorstwu środków finansowych o charakterze obrotowym. – W Stanach Zjednoczonych oraz tych krajach Europy, które najbardziej odczuwają skutki kryzysu nastąpi też gwałtowny wzrost popytu na usługi różnego rodzaju psychoanalityków i trenerów majątkowych – prorokuje Andrzej Sadowski. Już dzisiaj wielu największych graczy giełdowych korzysta z tego typu wsparcia. Podobno
bardziej cenieni na rynku psychoanalitycy mają terminy zarezerwowane na najbliższych kilka miesięcy.
Marek Zuber, ekonomista i analityk rynków finansowych, obecnie główny ekonomista Internetowego Domu Maklerskiego
Ten kryzys różni się od poprzednich skalą. Dotyczy on bowiem nie jednego czy dwóch banków, ale dużej części sektora finansowego. Bezpośrednie jego przyczyny spowodowały wystąpienie kryzysu wzajemnego zaufania banków, a to z kolei przełożyło się na kryzys zaufania klientów do tych banków. Jest to niebezpieczne, bo cała koncepcja krwiobiegu gospodarki, którym jest system bankowy, opiera się w znacznej mierze właśnie na zaufaniu. To wyróżnia na niekorzyść ten kryzys w stosunku do tego z 1987 r. czy początku 2000 r. Wtedy mieliśmy do czynienia wyłącznie z zejściem w dół wycen firm. Były one przeszacowane, źle były oceniane możliwości ich zarabiania i na tej podstawie dokonywano złych wycen. Trzeba było upuścić powietrze z tego balonu i dojść do realnej wartości, ale wtedy nie było problemu z funkcjonowaniem całej branży. Teraz konieczne jest podjęcie działań, które przywrócą wzajemne zaufanie banków do siebie. Drugi element to odzyskanie zaufania klientów. Żaden bank na świecie nie wytrzymałby wycofania
wszystkich złożonych w nim środków. Szczególnie gdyby nie miał możliwości pożyczania na rynku międzybankowym.
Andrzej Sadowski, ekonomista, komentator gospodarczy, główny inicjator i wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha
Moim zdaniem nie mamy do czynienia z żadnym kryzysem. To, co widzimy w Stanach Zjednoczonych i w Europie to jest krach instytucji uwikłanych w najczystszą formę hazardu, którą uprawiały. Oczywiście działania rządów, które zostały podjęte tzn. gigantyczny transfer pieniędzy podatników do sektora spekulacyjnego może w efekcie zaowocować sytuacją, w której zaobserwujemy spowolnienie gospodarcze. W niektórych krajach być może będzie ono zasługiwało na określenie mianem kryzysu. W Polsce jednak kryzysu nie mamy. Wcześniejsza sytuacja spowodowała, że nasze przedsiębiorstwa w momencie kiedy złotówka była bardzo silna, musiały przeprowadzić różne restrukturyzacje i lepiej się dostosować do konkurencji międzynarodowej. Silna złotówka lepiej niż rząd, lepiej niż programy innowacyjne i inne tego typu nieskuteczne i marnotrawne instrumenty wymusiła na polskich przedsiębiorstwach tą innowacyjność. Dlatego dzisiaj polskie przedsiębiorstwa, jeśli dojdzie do spowolnienia gospodarczego są już w dużej mierze do niego dobrze
przygotowane.
Ryszard Petru, ekonomista, do niedawna pełnił funkcję głównego ekonomisty Banku BPH, odpowiedzialny był za prowadzenie badań i analiz makroekonomicznych polskiej gospodarki dla obszaru skarbu jak również dla całego banku
Do kryzysu doprowadziły niskie stopy procentowe i brak regulacji. Niskie stopy procentowe w Stanach Zjednoczonych sprzyjały konsumpcji i szukaniu innych niż zwykłe instrumentów finansowych. Z kolei rozrost na niesamowitą skalę nieregulowanych przez nikogo instrumentów pochodnych sprawił, że wszyscy je posiadali. A że były one oparte na cenach nieruchomości w USA, które po okresie boomu zaczęły spadać to i te instrumenty zaczęły tracić na wartości, powodując wielkie straty banków. Jest to sytuacja, z którą nie mieliśmy wcześniej do czynienia. Jej przełożenie na polską gospodarkę może być całkiem duże. Kryzys w pierwszej fazie nas nie dotyczył, natomiast w drugiej może być dla polskiej gospodarki bardzo dotkliwy. Brak pożyczek na inwestycje odczujemy za parę miesięcy w postaci spadku liczby tych inwestycji, wyższego bezrobocia i niższego wzrostu gospodarczego. To dotyczy jednak w mniejszym lub większym stopniu wszystkich krajów świata.
Prof. Janusz Czapiński, profesor Uniwersytetu Warszawskiego i prorektor Wyższej Szkoły Finansów i Zarządzania w Warszawie; od 17 lat zajmuje się badaniem jakości życia Polaków, od 2000 r. kieruje Radą Monitoringu Społecznego realizującą „Diagnozę Społeczną” – największe w kraju badania warunków i jakości życia
Widząc, co się dzieje, Polacy przede wszystkim zastanawiają się, jak ochronić swoje oszczędności. Ponieważ wraz z dołowaniem giełdy topnieją aktywa TFI ci, którzy włożyli w nie pieniądze zaczynają nie tylko tracić to, co zyskali, ale nawet kapitał początkowy. Dlatego zaczyna się poszukiwanie wyżej oprocentowanych kont bankowych. Polacy są w większości przekonani, że bankom w naszym kraju nic nie zagraża. To jest pocieszające, bo zapobiega uruchomieniu czysto psychologicznego mechanizmu, który mógłby spowodować lawinowe narastanie kryzysu, który z kolei miałby przełożenie na gospodarkę. Nasi rodacy zachowują się niezwykle racjonalnie i odpowiedzialnie nie tracąc wiary w polskie instytucje finansowe. Oczywiście z wyjątkiem tych, które były zaangażowane na giełdzie. Część obywateli próbuje lokować swoje oszczędności w czymś namacalnym jak np. działki. Ale nie ma masowego wykupu ziemi, bo grunty z powodu kryzysu na rynku deweloperów raczej tanieją. Ci, którzy mają większe oszczędności, powinni przeczekać trudny
okres. Giełda warszawska na pewno nie zostanie zamknięta z powodu bankructwa i po jakimś czasie się odbuduje. Nie warto wiec teraz wyciągać pieniędzy, które na razie straciły na wartości tylko wirtualnie. Jak je wyciągniemy to wtedy stracą realnie. Mam nadzieję, że Polska chociaż osłabiona gospodarczo wyjdzie obronną ręką z tego kryzysu i poniesie mniej start niż bardziej rozwinięte rynki finansowe.
Rafał Skórski
miesięcznik KARIERA, nr 6 (listopad 2008)