Jeśli chodzi o budżet UE, nie ma dramatu?

Była komisarz Danuta Huebner jest dość spokojna o wynik negocjacji budżetu UE na lata 2014-20, mimo apeli płatników netto o cięcia w polityce spójności. Ale przyznaje, że Polska jest na celowniku i że jest prawdopodobne, iż 80 mld euro, na które liczymy, zmaleje do 70 mld.

Jeśli chodzi o budżet UE, nie ma dramatu?
Źródło zdjęć: © AFP

30.04.2012 | aktual.: 30.04.2012 15:30

- Nie powinniśmy tych głosów lekceważyć, ale ja osobiście nie wierzę w jakieś radykalne cięcia. Wydaje mi się, że w tej chwili zmieniliśmy retorykę. Od lutego, od nadzwyczajnego szczytu Rady Europejskiej, cały czas mówimy, że Europa potrzebuje wzrostu i budżet UE musi służyć wzrostowi - powiedziała PAP Huebner, szefowa komisji ds. rozwoju regionalnego Parlamentu Europejskiego i była unijna komisarz ds. polityki regionalnej.

Kilka państw-płatników netto z Niemcami i Francją na czele od kilku miesięcy apeluje o oszczędności w wysokości około 100 mld euro w stosunku do propozycji KE z czerwca ubiegłego roku (która opiewa na 972 mld euro na lata 2014-20). Cięć domagają się głównie w polityce spójności, drugiej obok rolnictwa największej pozycji w budżecie unijnym.

Zdaniem Huebner płatnicy netto mają bardziej wyważone stanowisko niż to się głośno akcentuje. Była komisarz uważa, że świadczy o tym przyjęta w miniony wtorek deklaracja pt. Przyjaciele lepszego wydawania, w której płatnicy netto (Niemcy, Austria, Francja, Finlandia, Szwecja, Holandia i Włochy) kładą większy nacisk na potrzebę bardziej wydajnego i skutecznego wydawania unijnych funduszy, niż na same cięcia. - To rewelacyjne. Pod większością postulatów też bym się podpisała - oceniła.

- Oczywiście te 100 mld euro to dużo i nie powinniśmy dopuścić do cięć, ale myślę, że obcięcie nie zniszczy polityki spójności - powiedziała Huebner.

KE zaproponowała w czerwcu 376 mld euro na politykę spójności w budżecie 2014-20. Biorąc jednak pod uwagę coroczną inflację w wysokości ok. 2 proc., na koniec w cenach bieżących to może być ponad 420 mld euro. Tak samo jak w obecnym budżecie 2007-2013 - przypomina Huebner - wynegocjowane w 2005 r. 308 mld euro na politykę spójności rośnie ostatecznie w 2013 r. do 346 mld euro. Stąd ogłoszone dla Polski w 2005 r. 60 mld euro wzrosło do 67 mld euro. Ogromny wpływ na ostateczną wartość funduszy na realizowane w Polsce projekty ma też oczywiście zmieniający się kurs euro do złotówki.

Najbardziej niebezpieczne zdaniem Huebner są nowe pomysły pułapu dostępu do unijnych funduszy spójności. We wtorek na posiedzeniu ministrów ds. europejskich płatnicy netto naciskali, by kraj nie mógł dostawać w nowym budżecie mniej niż 55 proc. tego, co otrzymywał dotychczas, oraz by nie mógł dostać więcej niż przyznano mu na lata 2007-13. W przypadku Polski to 67 mld euro, czyli znacznie mniej niż wynika z czerwcowej propozycji KE, zgodnie z którą nasz kraj mógłby dostać ponad 80 mld euro w latach 2014-20. Straciłyby też Słowenia, Bułgaria i Rumunia, a także Belgia.

- W tej propozycji chodzi głównie o Polskę, bo to nam może najbardziej wzrosnąć alokacja funduszy, jeśli utrzymane zostaną obowiązujące kryteria. Ale nie wyobrażam sobie, by przywódcy mogli określić pułap poniżej obecnego poziomu. To byłoby absurdalne. Mogą natomiast przyjąć, że nie można dostać więcej niż dotychczas plus dodatkowo jakieś 10 lub 20 proc. - powiedziała Huebner. Jeśli tak, to - rozważa Huebner - Polska nie dostanie 80 mld euro, tylko np. 70 mld euro z siedmioletniego budżetu Unii. - Ale wydaje mi się, że skoro ta propozycja jest robiona pod jeden kraj (Polskę), to da się ją jeszcze utrącić - powiedziała.

Polscy dyplomaci nie ukrywali w ubiegłym tygodniu, że ta propozycja to próba skłócenia nowych państw, głównych beneficjentów polityki spójności, bo z zaoszczędzonych głównie na Polsce środków płatnicy netto proponują dodać nieco funduszy Węgrom i krajom bałtyckim. Te kraje od miesięcy skarżą się, że są pokrzywdzone w czerwcowej propozycji KE.

- Nowe państwa członkowskie muszą być zjednoczone i nawzajem się wspierać, bo wtedy jest większa szansa na uzyskanie budżetu, który będzie wspierał rozwój i proces doganiania. Teraz zbyt często wychodzą na wierzch indywidualne interesy - powiedziała Huebner. Jej zdaniem kraje bałtyckie i Węgry, a także sama Komisja Europejska powinny zaproponować dla tych państw jakieś osobną "nową formułę", by rozwiązać ich problem.

Inne "niebezpieczeństwo", jakie dostrzega była komisarz w trwających negocjacjach, to propozycje m.in. francuskie, by "przyspieszać zabieranie pieniędzy", jeśli są opóźnienia lub nieprawidłowości w ich wydawaniu. - Teraz są długie procedury. Najpierw się przerywa (dostęp do funduszy), potem zawiesza, dopiero na koniec jest korekta. To będzie wszytko bardzo ograniczone. Dużo szybciej będzie się traciło pieniądze niż teraz - powiedziała Huebner.

Huebner jest zdania, że mimo ogromnych rozbieżności w stanowiskach państw UE, możliwe jest porozumienie budżetowe przywódców na szczycie UE w grudniu. - Cypryjczycy (kolejna prezydencja rotacyjna w Radzie UE - PAP) są pełni wiary i zapału. Zapowiadają, że już na szczycie w październiku pojawi się propozycja liczbowa. A z drugiej strony, kto miałby wygrać na przełożeniu tej decyzji na początek przyszłego roku? I dlaczego przełożyć? Przecież nie ma rzeczy nieznanych, które mogłyby zmienić stanowiska państw - argumentuje Huebner. Natomiast opóźnianie decyzji ws. budżetu 2014-20 opóźni programowania projektów finansowanych ze środków unijnych i to jest groźne, przekonuje Huebner.

Z Brukseli Inga Czerny

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)