Jest plan "B" dla OFE
Jak można wycisnąć więcej z OFE, żeby nasze świadczenia były wyższe? Ekonomiści i towarzystwa emerytalne podają swoje recepty. Tylko czy nie jest już na nie za późno?
28.01.2010 | aktual.: 27.09.2010 11:58
Jak można wycisnąć więcej z OFE, żeby nasze świadczenia były wyższe? Ekonomiści i towarzystwa emerytalne podają swoje recepty. Tylko czy nie jest już na nie za późno?
Ministrowie pracy Jolanta Fedak i finansów Jacek Rostowski mają propozycję reformy systemu emerytalnego, sprowadzającą się do zabrania części środków OFE do ZUS. Szefowa resortu pracy chce dać też furtkę do przechodzenia z OFE do ZUS ludziom w wieku przedemerytalnym, a 65-latkom wybrania środków z II filara i przeznaczenia ich na dowolny cel. Towarzystwa emerytalne i część ekonomistów propozycje te nazywa antyreformą. Jednocześnie podkreślają, że zmiany są potrzebne, by OFE lepiej pomnażały powierzone im środki. Tylko że widzą je zupełnie gdzie indziej.
W tej chwili każdy fundusz ma jedną strategię dla wszystkich swoich klientów, niezależnie od tego, że jeden ma rok do emerytury, a drugi trzydzieści lat. Tymczasem środki pierwszego powinny być inwestowane ostrożnie, w drugim przypadku można pozwolić sobie na ryzyko. Aby zwiększyć stopę zwrotu z inwestycji, a jednocześnie nie narażać na ryzyko bessy tych, którzy mają zaledwie kilka lat do wycofania się z rynku pracy, środowisko towarzystw emerytalnych postuluje wprowadzenie trzech subfunduszy: agresywnego, zrównoważonego i konserwatywnego. Różniłyby się przede wszystkim procentowym udziałem akcji w portfelu. Przydział do subfunduszy mógłby odbywać się zgodnie z wiekiem uczestników OFE (agresywny dla młodych, konserwatywny dla starszych), chyba że wybraliby oni inną opcję.
- Należy maksymalizować udział akcji w portfelach OFE w ramach akceptowalnego ryzyka, a z inwestycji w akcje wychodzić stopniowo - uważa Krzysztof Lutostański, ekspert emerytalny. Zaznacza, że propozycja MPiPS umożliwiająca przenoszenie środków z OFE do ZUS osobom, które nie osiągnęły jeszcze wieku emerytalnego, prowadzi do skrócenia wieku inwestycyjnego i skokowego wycofania się z akcji.
- Możliwość przeniesienia części składki z OFE do ZUS jest równoznaczna z powierzeniem ich funduszowi konserwatywnemu - mówi o pomyśle Jolanty Fadak Ewa Lewicka, prezes Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych. Uważa, że to niezasadne zwłaszcza w przypadku ludzi młodych. - Pozbawia to premii za ryzyko z inwestowania w akcje. A właśnie one w długim terminie przynoszą większe zyski niż inne strategie, np. obligacje - podkreśla.
- I radzi sobie z inflacją - uzupełnia Piotr Kwieciński z AXA Życie TU.
Kolejną postulowaną zmianą jest ocena funduszy. W tej chwili fundusze porównują się ze sobą. Budziło to kontrowersje zwłaszcza w pierwszych miesiącach kryzysu, kiedy to wszystkie OFE traciły, a zarządzający mogli zarabiać. Eksperci zgłaszają więc postulat wprowadzenia benchmarku zewnętrznego. Pozostaje otwartym pytanie, do czego odnosić wyniki funduszy.
Jest jeszcze kwestia odpowiedniego motywowania funduszy do osiągania wysokich stóp zwrotu, czyli nagradzania tych, które najlepiej pomnażają nasze pieniądze. Dzięki temu fundusze przestałyby naśladować swoje strategie inwestycyjne, a podjęłyby ryzyko gry odważniejszej, ale przynoszącej zyski. Byłaby ona jeszcze ciekawsza, gdyby OFE mogły inwestować za granicą.
Pomysły, o których rozprawiano wczoraj podczas II Forum Finansowego w Warszawie, nie są nowe, a ich zasadności nikt specjalnie nie kwestionuje, chodzi raczej o szczegóły ich wprowadzenia. Tylko czy w sytuacji, w której w środowisku rządowym pojawiły się inne projekty marginalizujące II filar, dyskusja o zmianach w funkcjonowaniu OFE nie jest jałowa? W Forum nie uczestniczył nikt z kręgów rządowych czy z ministerstw pracy ani finansów.
Na wszelki wypadek krytycy planów minister Fedak zwierają szeregi.
- Pomysły minister Fedak nadają się do kosza albo do kabaretu. Gdyby jednak nabrały realnych kształtów, to środowisko ekonomistów, którzy rozumieją, co się w kraju dzieje, jest w stanie stworzyć ruch obywatelski, który te pomysły zabije - mówi Krzysztof Rybiński, prof. SGH.
Cokolwiek zostanie postanowione wobec OFE nie zmieni faktu, że trzeba rozprawić się z dziurą w systemie ubezpieczeń społecznych. Co leży u jej podstaw? Dr Wojciech Misiąg z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową wskazuje na kosztowny system świadczeń dla rolników, niski wiek przechodzenia na emeryturę i przywileje emerytalne dla licznych zawodów. - Gdybyśmy doprowadzili do zrównoważenia systemu emerytalno-rentowego, mielibyśmy nadwyżkę w finansach publicznych - uważa Misiąg.
I przedstawia twarde dane:
System emerytalno-rentowy a dług publiczny
Katarzyna Izdebska
Wirtualna Polska