Trwa ładowanie...

Kandydat z Myszką Miki - dostanie pracę?

Jedni mają pracę na wyciągnięcie ręki, inni szukają zatrudnienia miesiącami. Problem nie zawsze tkwi w kwalifikacjach czy ich braku

Kandydat z Myszką Miki - dostanie pracę?
d13pdmn
d13pdmn

Jeden z kandydatów do pracy przysłał fotografię, na której jest w krawacie z Myszką Miki - wspomina Mirosław Sobczak, szef działu handlowego w dużej firmie IT. - Podziękowałem mu za zainteresowanie naszą ofertą. Dodałem, że to nie jest nabór do Disneylandu.

Jedni mają pracę na wyciągnięcie ręki, inni szukają zatrudnienia miesiącami. Problem nie zawsze tkwi w kwalifikacjach czy ich braku. Zdarza się, że osoba dobrze wykształcona fatalnie wypada podczas rekrutacji.

Menedżerowie, doradcy personalni i HR-owcy zgodnie twierdzą, że wielu pracowników i bezrobotnych w ogóle nie wie, jak się zabrać za szukanie posady.

Często przepadamy już na pierwszym etapie, czyli podczas przygotowywania aplikacji. Nierzadko się zdarza, że papiery, które trafiają na biurko head-hunterów, są nieestetyczne – i co gorsza – seryjne, sztampowe, nieaktualne.

- Niektórzy kandydaci wysyłają jakieś kopie kopii, na dodatek z odręcznymi poprawkami, bazgrołami powielonymi na ksero – mówi Edmund Rusakiewicz, dyrektor działu kadr w jednej z poznańskich firm. - Takie curriculum vitae natychmiast wyrzucam do kosza. Dyskwalifikują też niepoważne zdjęcia kandydatów, dołączone do podań.

d13pdmn

- Jeden z panów przysłał fotografię, na której jest w krawacie z Myszką Miki – wspomina Mirosław Sobczak, szef działu handlowego w dużej firmie IT. – Podziękowałem mu za zainteresowanie naszą ofertą, ale zaraz dodałem, że to nie jest nabór do Disneylandu. Niewielu bezrobotnych przechodzi przez kolejne sito – rozmowę kwalifikacyjną.

- Nierzadko kandydat nie wie nawet, w jakiej firmie i branży chce się zatrudnić – zauważa kadrowiec Dariusz Nowicki. - Owszem, zna nazwę przedsiębiorstwa, ale nic poza tym. Nie zadał sobie trudu, by sprawdzić w internecie, w czym się specjalizujemy.

Inny niewybaczalny, a jednak często popełniany, grzech? Spóźnić się na spotkanie wstępne. I nie poinformować telefonicznie o poślizgu, np. z powodu korków ulicznych. - Osoba, której naprawdę zależy na posadzie, wyjdzie z domu kwadrans wcześniej – stwierdza Nowicki.

Nasze szanse może też przekreślić niestosowne ubranie lub ostry makijaż. Bywa, że kandydat na stanowisko menedżerskie przyjdzie na rozmowę w dżinsach i flanelowej koszuli.

d13pdmn

Kolejnym błędem jest brak zaangażowania, determinacji i wiary w siebie. Szukanie pracy to zajęcie na cały etat. Nie dziwmy się, że jesteśmy nieskuteczni, skoro działamy zrywami, bez przekonania i chaotycznie. Aby osiągnąć zamierzony cel, potrzeba wytrwałości. Jak pisze Ernst Junger: „Nie każdy dzień przynosi łowy. Ale każdy dzień powinien być dniem polowania”.

Ale nawet konsekwencja nie wystarczy. Musimy mieć jakąś strategię, plan. Najważniejsze jest dokładne określenie celu.

- To tak jak z szukaniem grzybów. Możemy biegać po całym lesie, licząc na szczęśliwy traf lub ograniczyć się do miejsc, które zwykle obfitują w dorodne okazy – tłumaczy Edmund Rusakiewicz.

d13pdmn

Jego zdaniem w niektórych rejonach kraju choćby człowiek miał wszelkie niezbędne kwalifikacje, i tak nie zdobędzie satysfakcjonującej posady. - Może lepiej dać sobie spokój z małymi miastami, a od razu jechać do takich ośrodków, jak Warszawa, Wrocław czy Trójmiasto – sugeruje menedżer. – Nie ma sensu ograniczać się do miejsca swego zamieszkania. Ale to oczywiście zależy do branży, kwalifikacji kandydata.

Kłopoty ze sprecyzowaniem pola poszukiwań często wynikają z tego, że po prostu nie mamy pomysłu na siebie.

- Nie wiesz, jaki zawód chcesz wykonywać? Zastanów się, co najlepiej umiesz robić i poszukaj kogoś, kto zechce to kupić – radzi Marcin Cichosz, psycholog biznesu.

d13pdmn

- Tym kimś może być pracodawca, ale też klient, jeśli zdecydujesz się otworzyć własną firmę – dodaje Jerzy Kubicki, od pięciu miesięcy właściciel warsztatu samochodowego. Przez ostatnie trzy lata był sprzedawcą w salonie samochodowym. Do czasu, aż kryzys uderzył w branżę motoryzacyjną. Gdy sprzedaż aut spadła, szef podziękował mu za dalszą współpracę.

- Zawsze lubiłem dłubać przy silnikach, a jednocześnie miałem żyłkę do interesów – podkreśla Kubicki. – Przeanalizowałem swoje mocne i słabsze strony. Co doprowadziło mnie do wniosku, że warto zaryzykować.

Janusz Sikorski

d13pdmn
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d13pdmn