Kariera podlana wódką

Trzydziestolatkowie robiący karierę w korporacjach budzą zazdrość. O ich zarobkach, podróżach i rozrywkach inni mogą tylko pomarzyć. Mało kto zastanawia się, jaką cenę za swoje sukcesy płacą yuppies. Jest nią, jak wynika z badań prof. Mariusza Jędrzejki, często zrujnowane życie rodzinne i niemożność funkcjonowania bez dopalaczy, w tym bez alkoholu i narkotyków.

Kariera podlana wódką
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

07.10.2008 | aktual.: 07.11.2008 08:41

Ankiety zostały przeprowadzone w kilku miastach Polski, m.in. w Łodzi i Kleszczowie koło Bełchatowa - najbogatszej gminie w kraju. W Łodzi w badaniach brało udział ponad 30 młodych kobiet i mężczyzn, reprezentujących siedem różnych firm. W badaniu w całym kraju uczestniczyło 441 osób. Byli wśród nich pracownicy banków, firm budowlanych, inwestycyjnych, ubezpieczeniowych, farmaceutycznych, korporacji samochodowych, a także agencji public relations.

_ Ankiety przeprowadzaliśmy poza miejscem pracy badanych, między innymi w pubach, w fitness klubach, klubach muzycznych, w centrach handlowych, gdyż zależało nam, by odpowiedź była szczera _ - mówi prof. Mariusz Jędrzejko z Wyższej Szkoły Pedagogiki Resocjalizacyjnej w Warszawie, który kierował badaniami.

|

Obraz
Obraz

Z badań wyłania się ciekawy portret psychologiczny uczestnika wyścigu szczurów. Średnio ma 32 lata. Często pochodzi z małej miejscowości, gdzie o takim awansie finansowym mógłby tylko pomarzyć. Dlatego jest pod ogromną presją, by wygrać. Gotów jest pracować ponad siły. Zwłaszcza że bardzo często jest obciążony kredytem na mieszkanie i samochód (blisko 72 proc. respondentów spłaca kredyt powyżej 50 tys. zł).

Jeden z uczestników badań, 28-letni doradca klienta w banku mówi: _ To stado wilków. Tylko czekają na twój błąd. (...) W zasadzie jest tylko praca, praca i praca. Masz być sprawny, jak nie, to za drzwi. Jak oglądam reklamy naszego banku, to myślę sobie - ludzie, żebyście wiedzieli, jak tu jest naprawdę... _

Prof. Jędrzejko mówi, że mechanizm działania korporacji jest identyczny w każdym mieście. _ Firmy nastawione są na zysk, na to, by pracownik był jak najbardziej efektywny. Dają szanse rozwoju, ale w tym świecie słaby się nie liczy. O sukces trzeba walczyć. Pojawia się stres, potrzeba odreagowania za pomocą tak zwanych dopalaczy. W Łodzi jest nadwyżka ludzi wykwalifikowanych w stosunku do atrakcyjnych miejsc pracy, więc rywalizacja jest tu jeszcze większa. Jeśli prezydentowi Kropiwnickiemu udadzą się wszystkie plany inwestycyjne, to problem nadmiaru wykwalifikowanych kadr wybuchnie z wielką siłą. _

Wielu ankietowanych małżeństwo zawiera późno, bo kariera ma pierwszeństwo. Prawie 20 proc. przyznało, że na sprawy zawodowe poświęca więcej niż 12 godzin dziennie, a 33 proc. - więcej niż 10 godzin. Większość badanych przyznała, że w takim tempie w pracy uda się im wytrwać najwyżej do 45. roku życia.

Aż 43 proc. badanych nie ukrywa, że alkohol pije częściej niż kilka razy w tygodniu. _ Najgorzej jest na wyjazdach integracyjnych. W połowie drogi jedna trzecia jest już pijana, a wieczorem zaczyna się balanga. Niektóre dziewczyny idą na całego. Zaliczenie koleżanki to żaden problem. Najbardziej napalone są 40-letnie mężatki _ - mówił ankieterom 27-letni kierownik zespołu w korporacji.

Ponad połowa pracowników banków i korporacji stymuluje się napojami energetyzującymi. Z badań wynika, że 4 proc. yuppies zażywa narkotyki, ale zdaniem prof. Jędrzejki, skala problemu jest wyższa, gdyż co drugi pracownik korporacji i banków mówił, że zna w swojej firmie osobę, która wzmacnia się narkotykami. Ci, którzy zarabiają więcej niż 10 tys. zł, osiem razy częściej sięgają po kokainę niż inni. 34-letni inżynier informatyk z Łodzi, który spłaca kredyt mieszkaniowy, nie ukrywa: _ Parę razy miesięcznie muszę sięgnąć po amfę. Wiem, że to może uzależnić, ale na razie kontroluję sytuację. Mam kilku kumpli w banku, którzy są maklerami, oni walą niemal każdego dnia _.


Łódzcy yuppies w wyścigu po sukces
Jeszcze kilka lat temu, kiedy panowała recesja, wydawało się, że pożegnaliśmy się z wyścigiem szczurów. 52 procent młodych Polaków, zamiast walczyć wtedy zawzięcie o zawodowy sukces, wolało mieć dużo czasu dla siebie i swoich bliskich i żyć bez stresu. Polscy yuppies, czyli młodzi ludzie nastawieni na dynamiczną karierę i szybkie wzbogacenie się, usuwali się ze swymi aspiracjami w cień. Sytuacja gospodarcza kraju nie sprzyjała marzeniom o karierze, ale raczej myślom o przetrwaniu. Dziś, kiedy gospodarka w Polsce ma się dobrze, yuppies podnieśli głowy. Z jednej strony dobrze, że tak się stało. Bez młodych ludzi, którzy mają wolę i siłę, by rywalizować, trudno iść do przodu. Ma rację socjolog prof. Hanna Świda-Ziemba, kiedy mówi, że polscy yuppies wnieśli do naszego życia przeświadczenie, że pieniądz nie jest niczym złym. Tymczasem w Polsce przez wieki uważano, i to było m.in. źródłem stagnacji, że nie należy przywiązywać dużej wagi do pieniędzy. Społeczeństwo epoki "Lalki" Prusa potrzebowało pieniędzy, ale
jednocześnie Wokulskim pogardzano, bo był "tylko" kupcem. PRL tę pogardę dla pieniądza jeszcze umocnił. Polscy yuppies udowodnili, że w pracy trzeba z siebie dawać wszystko i być kreatywnym. Bo to jedyna droga, by zarobić - i zorganizować sobie życie na miarę własnych marzeń. Ale we wszystkim potrzebny jest umiar. Także w wyścigu po sukces. Jak wynika z ankiety, przeprowadzonej w korporacjach i bankach pod kierunkiem prof. Mariusza Jędrzejki, wyścig szczurów, który skopiowali z Zachodu polscy yuppies, nie padł śmiercią naturalną. Odżył wraz z poprawą sytuacji w gospodarce. Respondenci, z którymi rozmawiali badacze, nie kryli zadowolenia z tego, że się rozwijają, dobrze zarabiają i w niczym nie ustępują kolegom z Zachodu. I tu się mylą, gdyż nie potrafią żyć po pracy na luzie, tak jak Włosi, Hiszpanie, a nawet Niemcy. Często nie potrafią odpoczywać, zachowując się tak, jakby człowiek żył tylko po to, by pracować. Gdy opuszczą siedzibę banku czy korporacji, zasiadają przed komputerem, by nadal ścigać się o
premię i uznanie szefa. Jeżdżą na tygodniowe urlopy, na których można tylko odreagować napięcie, ale nie wypocząć. Jak wynika z badań, nie mają planu "B". Nie myślą, co będzie, jak stracą pracę. Dopalają się na full napojami energetyzującymi, alkoholem i narkotykami. Nie wiedzą, że właśnie to przyspieszy kres ich kariery.

Joanna Leszczyńska
POLSKA Dziennik Łódzki

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)