Kiedyś zwolnili, teraz chcą przyjąć – co robić?

Zwolnieni niekiedy zaczynają dochodzić do wniosku, że mogliby wrócić, gdyby tylko nadarzyła się okazja

Kiedyś zwolnili, teraz chcą przyjąć – co robić?
Źródło zdjęć: © Thinkstock

16.10.2012 | aktual.: 16.10.2012 14:18

Czas jednak upływa, emocje opadają i… Zwolnieni niekiedy zaczynają dochodzić do wniosku, że mogliby wrócić, gdyby tylko nadarzyła się okazja. Podobnie pracodawcom zdarza się sondować, czy eks-pracownik byłby chętny do powrotu. Jest tak, gdy koniunktura się poprawia, a deficyt fachowców zaczyna doskwierać.

Przyjmę go, bo go znam

Czy to jednak dobry pomysł? Ta kwestia dotyczy w równej mierze pracowników, co ich byłych szefów. Ci ostatni również zadają sobie pytanie: czy lepiej przeprosić się z kimś, kogo zwolniono, czy szukać nowej kadry?

W takiej sytuacji przedsiębiorcom mimo wszystko często zdarza się stawiać na byłych podwładnych. - Zdarzało się już w przeszłości, że musiałam rezygnować z czyichś usług, gdy gorszy okres się przedłużał. Później odnawiałam kontakt – wspomina właścicielka pracowni lalkarskiej Hanna Kośmicka. Dodaje też, że rozstanie z pracownikiem to oczywiście sytuacja mało komfortowa, ale właśnie dlatego należy dołożyć wszelkich starań, by zminimalizować szkody. – Zawsze dbałam o to, by rozstawać się z ludźmi w możliwie najmniej stresujący sposób.

Przedsiębiorcy, szukając fachowców, rzadziej postawieni są w sytuacji bez wyjścia. Pracownicy często nie mają wyboru. Jeśli pracy brakuje, zdarza się, że trzeba wracać tam, gdzie niegdyś nas nie chciano. Nawet jeśli wiąże się to z niższą gażą czy zwiększonym zakresem obowiązków. Dla przykładu, w USA, gdzie skutki kryzysu dały o sobie znać najszybciej, w 2009 roku blisko jedna trzecia, bo ok. 29 proc. zwolnionych wcześniej pracowników, „weszła drugi raz do tej samej rzeki”. A blisko połowa badanych deklarowała, że wróciłaby do dawnego pracodawcy nawet wtedy, gdy rozstanie z nim nie przebiegło bez problemów.

Nie sprawdził się? Ale to było dawno!

W przypadku dylematu „wrócić – nie wrócić?” znaczenie mają również inne czynniki. Na przykład czas, jaki minął od momentu zwolnienia.

– Dwanaście lat temu jedna z koleżanek została zwolniona – opowiada anonimowo pracownik jednego z wydawnictw. – Jej przełożeni doszli do wniosku, że jest nieefektywna. Według szefów, nie dość, że sama wnosiła niewiele, to jeszcze skutecznie odciągała od pracy innych. W międzyczasie wiele się jednak zmieniło. W firmie doszło do rotacji na stanowiskach kierowniczych, zmieniła się jej struktura organizacyjna. Zmienił się również rynek – zaczęło brakować fachowców.

– Przed rokiem tej samej osobie wydawnictwo dało drugą szansę. Ona potrzebowała pracy, firma – specjalisty. Sytuacja była zupełnie inna niż kiedyś. Jak dotąd, współpraca przebiega pomyślnie. Zastrzeżenia, które kiedyś zadecydowały, teraz w ogóle nie istnieją – konkluduje pracownik.

Stara firma – nie zawsze taka sama…

Ta sytuacja pokazuje, że przedsiębiorcy mają wiele racji, nie uciekając od przyjmowania byłych pracowników. Według amerykańskich danych, aż 90 proc. firm chętnie zatrudniłoby kogoś zwolnionego wcześniej.

Przyczyny? Firma oszczędza na czasie. Ona zna pracownika, a z kolei pracownik wie, na czym polegają jego obowiązki. Nawet jeśli jest przyjęty na inne stanowisko niż wcześniej, jego przewaga nad osobą całkiem nową jest niezaprzeczalna – zna firmę i pracujących w niej ludzi.

- Ktoś, kto już kiedyś u mnie pracował, zawsze będzie pierwszy w kolejce, gdy poprawi się koniunktura – deklaruje Hanna Kośmicka. –Naturalnie istotna jest zawsze przyczyna zwolnienia: jeśli ktoś na przykład nic nie potrafił albo był nieuczciwy, to jest już spalony. Ale jeśli przyczyną rozstania z pracownikiem była recesja na rynku, chętnie przyjmę kogoś, kogo znam, gdy tylko ona minie.

Poza czasem potrzebnym do wdrażania nowego pracownika, którego w przypadku „byłego” nie trzeba tracić, w grę wchodzą też pieniądze. Duże firmy wydają potężne sumy na rekrutacje. Ale nawet i w tych niewielkich na przyjęciu kogoś już znanego da się zaoszczędzić. – Pracownika zupełnie „świeżego” trzeba przeszkolić, dać mu materiały na próbę, sprawdzić, czy się nadaje. Gdy przyjmę kogoś, o kim wiem, co potrafi, może on natychmiast wracać do efektywnej pracy, jakby przerwał ją wczoraj – mówi Hanna Kośmicka.

Doradcy zawodowi zwracają jednak uwagę pracownikom, by nie podchodzili bezkrytycznie do każdej oferty od eks-pracodawcy. Może być na przykład tak, że szuka on kontaktu ze wszystkimi zwolnionymi niegdyś pracownikami, ale w rzeczywistości potrzebuje usług tylko kilku osób. Chce jednak zbadać teren i dowiedzieć się, która z nich byłaby gotowa wrócić na najkorzystniejszych dla niego warunkach. Warto też zasięgnąć informacji u osób, które pozostały w firmie, by dowiedzieć się, jaka jest jej kondycja i co się w niej zmieniło.

TK/JK

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)