"Kierowcy autobusu też mam coś kupić za to, że mnie zawiózł?". Spór o prezenty dla nauczycieli
Kwiaty dla nauczycieli to już przeżytek? Wielu rodziców uważa, że tak i szuka oryginalnych - często drogich - prezentów. Sprawa wywołała ożywioną dyskusję na naszym fanpage'u. "Najbardziej ucieszyłby mnie dowód wpłaty choćby niewielkiej sumy na jakiś dobroczynny cel, na przykład schronisko dla zwierząt" - napisała jedna z internautek.
Dawniej z prezentami dla nauczycieli na koniec roku nie było problemu. Kwiaciarnie przeżywały prawdziwe oblężenie. Niektórzy dorzucali do tego jakieś słodycze. Okazuje się, że dziś dla wielu to już nie wystarcza.
W lubelskim Gimnazjum nr 18 rozmowa rodziców na temat prezentu dla wychowawczyni skończyła się awanturą. Dorośli chcieli ustalić wysokość składki, kiedy jedna z mam zaproponowała, by zrzucić się po 50 zł od osoby i kupić nauczycielce serwis kawowy lub voucher na wycieczkę. Pomysł nie spodobał się reszcie rodziców. Wtedy kobieta zapowiedziała, że jej córka przyniesie kosztowny prezent, a "biedota niech nosi kwiatki".
Na naszym fanpage'u na Facebooku zamieściliśmy krótkie wideo dotyczące prezentów dla nauczycieli. W komentarzach pod nim rozgorzała zaciekła dyskusja.
" Co to za zwyczaje z tymi prezentami, przecież nauczyciele dostają wynagrodzenie za pracę" - napisała Renata.
"Zależy dla kogo za dużo. Jest kilku pedagogów u mojego dziecka, którym się baobab co najmniej należy! A jest też kilku takich, którzy nigdy z dziećmi nie powinni pracować" - odpowiedziała jej Dominika.
Maria sugeruje jeszcze inne rozwiązanie. "Nie wiem, gdzie panują takie zwyczaje i gdzie w grę wchodzą takie sumy. Szczerze mówiąc, zamiast zwyczajowych kwiatów (bukiet kosztuje 100zł?!) najbardziej ucieszyłby mnie dowód wpłaty choćby niewielkiej sumy na jakiś dobroczynny cel, na przykład schronisko dla zwierząt" - skomentowała.