Kim byli słynni zamachowcy?

Widmo zamachu na najważniejsze osoby w państwie znów zawitało do Polski. Na ile realne było to zagrożenie, ostatecznie rozstrzygnie sąd. Przy tej okazji warto sobie jednak uzmysłowić, że zamachowcy z przeszłości – to byli często ludzie mający popłatny zawód, ugruntowaną pozycję i sporo do stracenia

Kim byli słynni zamachowcy?
Źródło zdjęć: © AFP

29.11.2012 | aktual.: 17.06.2014 09:30

Wykształceni, bogaci i… pełni nienawiści

Naukowcy, artyści, osoby wysoko postawione w hierarchii społecznej. Takim ludziom zdarzało się porywać na życie innych w aktach terroru. Najbardziej chyba znany z historii polski zamachowiec, zabójca prezydenta Narutowicza Eligiusz Niewiadomski, był, według dzisiejszych kryteriów, człowiekiem sukcesu. Kształcił się na malarza w Petersburgu i w Paryżu. Uczył malarstwa w szkołach. Sam też oczywiście malował, a poza tym pisał prace naukowe poświęcone sztuce.

W niepodległej Polsce w hierarchii zawodowej doszedł naprawdę wysoko: został naczelnikiem wydziału malarstwa i rzeźby w Ministerstwie Kultury. A już oczekując na wykonanie wyroku, zdołał jeszcze ukończyć cenioną później pracę o malarstwie polskim.

Anders Breivik, zamachowiec z wyspy Utoya, nie miał zadatków na zrobienie wybitnej kariery. Był za to członkiem zamożnego norweskiego społeczeństwa, żyjącym wśród dobrze sytuowanych, ceniących sobie spokój ludzi. Dwa lata przed zamachem stał się właścicielem przedsiębiorstwa, które oficjalnie zajmowało się uprawą warzyw. Sam określał siebie jako dyrektora firmy rolniczej. Dziś wiadomo jednak, że pozorowanie działania w branży rolniczej umożliwiło mu zamawianie substancji niezbędnych do budowy ładunków wybuchowych, np. azotu.

Mianem człowieka z widokami na sukces można określić zabójcę prezydenta Abrahama Lincolna, Johna Wilkesa Bootha. Naturalnie miano to mogło mu przysługiwać, zanim jeszcze wdał się w spisek. Udział w zmowie doprowadził go do teatralnej loży, w której to dopuścił się aktu bezprzykładnego terroru: z bliska strzelił prezydentowi w głowę. Booth należał do cenionej rodziny aktorskiej. Sam kontynuował z powodzeniem jej tradycje. Porzucił jednak scenę dla biznesu. Wraz z kilkoma innymi aktorami postanowił spróbować szczęścia w branży naftowej, ale zyski z wydobycia ropy rozczarowały go. Skończył zastrzelony przez kawalerzystów podczas ucieczki po dokonanym zamachu.

Ludzie kariery i nieudacznicy

Co ciekawe, ojciec Bootha miał na drugie imię Brutus. Tak samo, jak odwieczny symbol wszystkich zamachowców, uczestnik spisku przeciwko Juliuszowi Cezarowi, Marek Juniusz Brutus. Słynny Rzymianin piastował funkcję kwestora, był namiestnikiem w Galii, a następnie pretorem Rzymu. Przekładając te nazwy na dzisiejszą nomenklaturę, można w skrócie powiedzieć, iż zajmował ważne stanowiska w administracji i sądownictwie. Już pełniąc funkcję pretora, uczestniczył w spisku. To do niego miał zwrócić się Cezar w swoich ostatnich słowach, choć historycy twierdzą, iż mogło tu chodzić o innego człowieka o tym samym imieniu. Brutusa nie spotkała kara za niecne knowania. Zginął z własnej ręki w dwa lata później, po przegranej bitwie.

Nie każdy zamachowiec, realizując swój zbrodniczy zamiar, a później wędrując do więzienia lub na szubienicę, rezygnował tym samym z dostatniego życia czy z kariery. Nie brakowało wśród nich ludzi przeciętnych, nieudaczników, a nawet osobników niepozbieranych, kompletnie nie radzących sobie w życiu. Jak choćby zabójca Johna Lennona, Mark David Chapman.

Również i Lee Oswald, zabójca – wiele źródeł dodaje w tym miejscu: domniemany – Johna F. Kennedy’ego, nie zaliczał się do ludzi dobrze umocowanych w społeczeństwie. W dodatku jako zwolennik komunizmu wcześnie trafił pod obserwację tajnych służb USA. Najlepszą chyba pracę miał podczas pobytu w ZSRR, gdzie mieszkał przez trzy lata. Towarzysze radzieccy dali mu zajęcie w fabryce urządzeń elektronicznych w Mińsku. Po powrocie do USA, w okresie przed zamachem, Oswald odbierał zasiłek dla bezrobotnych. Wiadomo też, że w dniu zamachu pracował jako magazynier i to ze swojego miejsca pracy strzelał (czy też: miał strzelać) do prezydenta.

Okazuje się więc, że jeśli o zamachowców chodzi, nie ma żadnych reguł. Nawet dobry zawód, życie w dostatku, wysoka pozycja społeczna mogą nie wystarczyć, by uchronić przed ulegnięciem zbrodniczym ideom. Dlatego zapewne ponurej postaci w kominiarce i z karabinem w dłoni lękać się będziemy już zawsze.

TK/JK

zamachterroryzmzamachowiec
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (41)