Kim jest i gdzie pracowała "żelazna Hanna"?
Stypendystka Sorbony, była prezes NBP, wiceprezes Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, profesor dwóch uniwersytetów. Co jeszcze robiła i gdzie pracowała Hanna Gronkiewicz-Waltz, prezydent stolicy. Czy zawsze budziła kontrowersje?
08.10.2013 | aktual.: 16.10.2013 15:17
Stypendystka Sorbony, była prezes NBP, wiceprezes Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, profesor dwóch uniwersytetów. Co jeszcze robiła i gdzie pracowała Hanna Gronkiewicz-Waltz, prezydent stolicy. Czy zawsze budziła kontrowersje?
Urodziny: po raz siódmy w ratuszu czy poza nim?
Niedługo dowiemy się, czy swoje 61 urodziny, przypadające na początku listopada, będzie obchodzić po raz kolejny, siódmy już, jako prezydent Warszawy, czy też nie (referendum w tej sprawie odbędzie się w najbliższą niedzielę – 13 października). Rodowita warszawianka, nie całe swoje życie zawodowe poświęciła stolicy. Wprawdzie studiowała tu i pracowała naukowo, jednak jej kariera zatoczyła szersze kręgi.
Studia prawnicze skończyła w 1975. Była stypendystką Sorbony. Na Uniwersytecie Warszawskim w 1981 roku otrzymała tytuł doktora nauk prawnych. W 12 lat później wskoczyła na kolejny szczebel kariery naukowej, a temat jej habilitacji był niejako powiązany z życiem zawodowym. Miała też dwuletni epizod pracy w Akademii Teologii Katolickiej (1990-92).
*Polecamy: * PIT 2012 - ile oddaliśmy fiskusowi?
W 1992 została prezesem NBP. Za drugim podejściem, ponieważ w pierwszym głosowaniu 3 miesiące wcześniej nie uzyskała wymaganej większości głosów. Funkcję tę pełniła aż do 2001. I właśnie zmiany w Banku Centralnym, związane z przejściem od socjalistycznego planowania do gospodarki kierującej się zasadami wolnego rynku, były tematem jej habilitacji.
Niemal od początku III RP jest na świeczniku. Zdobywa szczyty niedostępne dla kobiet. Po okresie szefowania NBP powierzono jej funkcję wiceprezesa Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju – instytucji stworzonej w celu przyspieszania zmian w krajach przechodzących transformację gospodarczą. Wybory w 2005 roku zawiodły ją do Sejmu, a w 2006 objęła funkcję wiceprzewodniczącej Platformy Obywatelskiej. Kiedy więc w niespełna pół roku później wygrywała wybory prezydenckie w stolicy, było jasne, że jej osobisty sukces jest zarazem zwycięstwem PO. Nie inaczej będzie i teraz, jeśli zwycięży; natomiast jej referendalna porażka będzie utożsamiana z klęską rządzącej partii i samego premiera.
Trzeba jednak powiedzieć, że o zwycięstwo będzie trudno. Jak podawał niedawno nieoficjalnie "Super Express", ok. 70 proc. wybierających się do urn chce powiedzieć "nie" swojej pani prezydent. Co prawda, to może nie wystarczyć. Aby referendum okazało się ważne, musi w nim bowiem wziąć udział prawie 400 tys. osób. Dlatego zwolennicy "żelaznej Hanny" namawiają na pozostanie w domach.
Twarda jak Ronald?
Skąd ów „żelazny” pseudonim? Zaczęła nań pracować na samym początku politycznej kariery, ledwie zasiadła na fotelu prezesa NBP. Wiadomo, że jeśli decydenci na kierownicze stanowisko wysuwają osobę mało znaną, najczęściej liczą, iż łatwo będzie nią manipulować. Jeśli jest nią na dodatek kobieta, kierowanie jej poczynaniami wydaje się jeszcze łatwiejsze.
W przypadku nowej prezes te prognozy nie znalazły odbicia w rzeczywistości. Nie dała sobą powodować ani w NBP, ani na żadnym z kolejnych piastowanych przez siebie wysokich stanowisk.
Przez długi czas to się sprawdzało. Jeszcze przed rozpoczęciem drugiej kadencji prezydenckiej, według badań CBOS, popierało ją ponad 60 proc. warszawiaków. I to mimo iż nie hołdowała bynajmniej polityce unikania starć za wszelką cenę (choć z drugiej strony nie prowokowała ich).
Jej opinia poszła w górę właśnie dzięki szybkości i konsekwencji, z jaką rozwiązała problem Kupieckich Domów Towarowych. Porównano ją wtedy do Ronalda Reagana, który w podobny sposób rozprawił się ze strajkującymi kontrolerami lotów – nie negocjując, lecz ich zwalniając.
W ostatnich miesiącach pani prezydent bywa jednak krytykowana coraz częściej. Nieraz za to, co wcześniej się podobało – pewną wizerunkową twardość i nieustępliwość przy podejmowaniu decyzji.
Kiedy przed zaledwie trzema laty była na szczycie i wygrywała po raz drugi wyścig o prezydenturę w stolicy, roztaczano przed nią wizje najwyższych stanowisk. Przypominano, że miastami stołecznymi rządzili późniejsi prezydenci krajów – Jacques Chirac i Lech Kaczyński. Dziś o tych przepowiedniach mało kto pamięta.
Nawet w razie niepomyślnego rozwoju sytuacji i porażki w referendum, Hanna Gronkiewicz-Waltz nie będzie jednak mogła narzekać na brak zajęć. Jest profesorem dwóch uniwersytetów – Warszawskiego i Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Do tego od roku przewodniczy Eurocities, stowarzyszeniu skupiającemu ponad 100 dużych miast europejskich. A gdy za rok odbędą się kolejne stołeczne wybory, być może wróci w aurze zwycięzcy? Z niedawnego sondażu instytutu badawczego Millward Brown wynika, że taki rozwój sytuacji wydaje się bardzo możliwy.
TK, AS, WP.PL