Kłopoty w pracy przyczyną samobójstw?
Statystyczny polski samobójca to mężczyzna. Ma problemy z pracą, coraz częściej zagląda do butelki,
a do tego zaczyna zauważać u siebie objawy depresji.
16.02.2010 | aktual.: 16.02.2010 12:27
W Polsce szybko rośnie liczba samobójstw. Z policyjnych statystyk wynika, że w zeszłym roku na swoje życie targnęło się niemal tylu Polaków, ile co roku ginie w wypadkach drogowych.
Statystyczny polski samobójca to mężczyzna. Ma problemy z pracą, coraz częściej zagląda do butelki, a do tego zaczyna zauważać u siebie objawy depresji. Z danych KGP wynika, że w 2009 roku na swoje życie targnęło się 4 839 mężczyzn, z czego 3 739 skutecznie. W tym samym czasie w wyniku samobójstwa zginęło 645 kobiet.
Liczba zamachów samobójczych w 2009 roku była najwyższa od sześciu lat. Obok bezrobotnych, osób z zaburzeniami psychicznymi, ofiar przemocy domowej, największą grupą ryzyka stają się w ostatnich latach dzieci. Policja podaje, że w zeszłym roku zginęło 26 osób poniżej 15. roku życia. Rok wcześniej było ich 19.
Zdaniem ekspertów te alarmujące statystyki to porażka państwa i polityki społecznej. Dlaczego? Bo w Polsce wciąż brakuje programu zapobiegania samobójstwom. Osoby w kryzysie mają niewielkie możliwości znaleźć fachową pomoc. Ci, którzy noszą się z zamiarem odebrania sobie życia, coraz częściej szukają pomocy w internecie. A tam znacznie łatwiej niż fachową poradę można znaleźć strony z gotowymi receptami, jak popełnić samobójstwo.
Dlaczego to robią?
Marcin K. 30-letni mieszkaniec Aleksandrowa Łódzkiego. Pod koniec ubiegłego roku popełnił samobójstwo, gdyż straciwszy pracę, nie miał z czego spłacać kredytu. Być może mężczyzna nie chciał zgodzić się na powolną autodestrukcję, na egzekucję długu przez komornika, na biedę, poniżenie i wykluczenie społeczne. A może winny był szok, związany z otrzymaniem wypowiedzenia?
Z badań wynika, że najczęściej zabijają się policjanci, żołnierze, pracownicy korporacji.
Lawina samobójstw na emigracji
Samobójstwa popełniają też emigranci. Aż 63 Polaków, pracujących na emigracji, targnęło się na swoje życie w 2008 roku - wynika z danych brytyjskiej policji. Emigranci byli skłonni się zabić niż przyznać, że nie sprostali swym wygórowanym oczekiwaniom.
Dariusz i Dorota przyjechali do Wielkiej Brytanii w 2007 r. - szukali tam lepszego życia. Kiedy okazało się, że mają kłopoty finansowe, postanowili odebrać sobie życie. Sprawę drobiazgowo opisywały brytyjskie media.
Przemek zarabiał w Belfaście na żonę i dziecko pozostawione w Polsce. Jak twierdzą jego bliscy, na emigracji czuł się potwornie samotny, ale nie chciał wracać do kraju, bo ciągle miał nadzieję, że znajdzie jeszcze lepiej płatną pracę. Gdy jego plan spalił na panewce, postanowił się powiesić.
Jak stwierdził wówczas wicekonsul Szymon Białek, w północnej Anglii i Walii przynajmniej raz w miesiącu któryś z polskich emigrantów popełnia samobójstwo. Na tym terenie samobójstwa stanowią aż 32,5 proc. wszystkich zgonów wśród Polaków.
Gdy zabija się kolega z pracy
Amerykański magazyn naukowy "Social Forces" opublikował badania, z których wynika, że osoby, których kolega z pracy targnął się na życie, są dwa razy bardziej skłonne zrobić to samo niż ludzie, którzy stracili członka rodziny na skutek samobójczej śmierci. Badanie, które wykazało tę zależność, przeprowadzono na szczegółowych danych o mieszkańcach Sztokholmu zbieranych przez całe lata 90.
Badano zarówno kobiety, jak i mężczyzn. Profesor Brunon Hołyst, który zajmuje się m.in. tematyką samobójstw, zupełnie się temu nie dziwi. Stwierdził, że gdy kolega siedzący przy biurku obok nas odbierze sobie życie, to my też zaczynamy zastanawiać się nad sensem naszego życia.
(toy)