Koniec brania w pracy
Około 150 - 170 tys. zawodowych kierowców i przedstawicieli handlowych wspomaga się w pracy narkotykami. Biorą lekarze, ludzie mediów, reklamy, menedżerowie.
12.06.2007 | aktual.: 12.06.2007 11:52
Około 170 tys. zawodowych kierowców i przedstawicieli handlowych wspomaga się w pracy narkotykami. Biorą lekarze, ludzie mediów, reklamy, menedżerowie. LPR chce skończyć ze wspomagaczami w firmie i karać pracodawców, którzy dopuszczają do pracy osoby pod wpływem narkotyków. Według nich pracodawcy i inspektorzy pracy będą mogli poddać pracownika badaniu za pomocą narkotestu. Projekt LPR trafił do Sejmu.
O tym, jakich środków w czasie pracy nie wolno będzie zażywać, zadecyduje minister zdrowia. On również wskaże, z jakich narkotestów będą mogli korzystać pracodawcy. Obecnie narkotesty stosuje np. policja drogowa.
- Stosujemy narkotesty, kiedy widzimy, że osoba kontrolowana zachowuje się dziwnie. Wyniki takiego testu nie są jednak dowodem w sądzie. Do tego potrzebne jest jeszcze potwierdzenie z badania krwi – tłumaczy „Gazecie Wyborczej” Marcin Szyndler z Komendy Głównej Policji. Jeden test kosztuje od 60 do 100 zł. Wykrywają sześć podstawowych narkotyków.
- To potrzebne uregulowanie, bo z roku na rok wzrasta liczba osób uzależnionych, które ukończyły 34. rok życia. W 2002 r. do kontaktu z narkotykami w ciągu ostatniego roku przyznawało się mniej niż pół procent badanych. Cztery lata później było to już 2 proc. - mówi "Gazecie Wyborczej" Piotr Jabłoński z Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii. - Ta liczba wzrasta nie dlatego, że ludzie coraz później sięgają po narkotyki, ale dlatego, że zaczęli brać w latach dziewięćdziesiątych i robią to nadal. Dziś po narkotyki sięga nie tylko młodzież, ale często osoby, które już pracują.
Po narkotyki najczęściej sięgają pracownicy zmuszeni do intensywnego wysiłku umysłowego. Tacy, którzy muszą się wykazywać każdego dnia. To w większości przypadków uczestnicy tzw. wyścigu szczurów. Są wykształcone, inteligentne i zrobią wszystko, by osiągnąć jak najwyższy wynik. Ilu ich jest? Dokładnie nie wiadomo.
- Przepracowani Polacy sięgają po chemiczne wspomagacze, bo w początkowym etapie ich zażywania dodają one energii i siły. Później pojawiają się problemy z pamięcią, koncentracją, chory nie jest w stanie porozumieć się ani z rodziną, ani ze współpracownikami. Różnią się tylko rodzajem substancji, z których korzystają. Lekarze uzależnieni są zazwyczaj od opiatów i leków uspokajających, menedżerowie i dziennikarze - od amfetaminy i kokainy - dodaje Ciastek-Głowacka.
Po narkotyki sięgają też kierowcy. - Szacujemy, że około 150-170 tys. zawodowych kierowców i przedstawicieli handlowych wspomaga się w pracy narkotykami – mówi Piotr Jabłoński.
Proponowane przez LPR rozwiązanie nie jest nowością. - Dziś pracodawca, jeśli widzi, że pracownik jest pod wpływem alkoholu czy narkotyków, może wysłać go do lekarza, który określi, czy pracownik powinien pracować, czy raczej nie. Według specjalistów wprowadzenie takiego przepisu to ułatwienie życie pracodawcy i bat na pracownika Tyle że pracodawca często przymyka oko na ćpanie w pracy.
- Niestety prawda jest taka, że pracownik pod wpływem lepiej pracuje. W sytuacji, gdy już się uzależnia, przestaje funkcjonować, to się go zwyczajnie wyrzuca – twierdzi Joachim Banach, terapeuta uzależnień z Gdańska.