Trwa ładowanie...
d1vrk7p
cd
29-01-2008 07:36

Koniec epoki piractwa muzycznego na CD

Kto z naszych czytelników widział ostatnio stragan z nielegalnymi płytami i sprzedawców z kraciastymi torbami pełnymi CD z najnowszymi hitami - ręka w górę.

d1vrk7p
d1vrk7p

Handel nielegalnymi płytami, masowy w latach 90. i popularny jeszcze na początku stulecia, dziś niemal zupełnie zanikł. Wielkie koncerny muzyczne rezygnują z zabezpieczeń antypirackich na płytach CD.

W miejscach, gdzie kilka lat temu można było bez problemu kupić tysiące pirackich tytułów, jak warszawski Stadion Dziesięciolecia czy poznańskie targowisko Bema, dziś trudno uświadczyć handlarzy płytami. To koniec tradycyjnego fonograficznego piractwa, obecnego w Polsce od ponad 20 lat. Dołączyliśmy do najbardziej rozwiniętych krajów, gdzie handel i wymiana nielegalnymi treściami od dawna odbywa się niemal wyłącznie w internecie.

_ Piractwo w starym wydaniu bardzo się zmniejszyło _ - potwierdza nadkomisarz Zbigniew Urbański z Komendy Głównej Policji. Jak wyjaśnia, sprzedaż nielegalnych nośników, czyli płyt CD czy DVD, to już margines. Zaznacza też, że internet i krążące w nim miliardy nielegalnych plików z muzyką czy filmami nie są jedynym wytłumaczeniem.

_ Zarabiamy więcej, stać nas na legalne produkty. Zapotrzebowanie na pirackie materiały się zmniejsza. Już nie wypada mieć pirackiej płyty na półce _ - opowiada. Opinię policji potwierdzają dane statystyczne, jakie udostępnił nam Związek Producentów Audio Video (jego logo jest umieszczane na hologramach legalnych płyt). Jeszcze sześć lat temu, w 2002 r., piraci zajmowali 41 proc. polskiego rynku fonograficznego.

d1vrk7p

Ich udział spadł do 33 proc. w 2006 r. i nadal się zmniejsza. Danych za 2007 r. jeszcze nie ma, ale według prognoz możliwy jest spadek nawet do 25 proc.
_ Pirackie materiały przyjeżdżają do nas z wytwórni w Rosji i na Ukrainie. Jednak ten biznes coraz mniej się przestępcom opłaca _ - potwierdza Jan Bałdyga, koordynator działań antypirackich ZPAV.

Przyczyną są pieniądze. Różnica w cenach płyt pirackich i legalnych zdecydowanie się zmniejszyła. Nowy album popularnego wykonawcy, pełen hitów znanych z radia, kosztuje na straganie (zakładając, że uda się go znaleźć) od 15 do 20 zł. Tymczasem dzięki trwającej od 2006 r. akcji "Zagraniczna muzyka - polska cena", za legalną płytę trzeba zapłacić ok. 30 zł. Jej opakowanie i szata graficzna są nieco uboższe niż w płytach oferowanych po starej cenie (60-80 zł), jednak - jak przyznają sprzedawcy - tańsze odpowiedniki rozchodzą się dużo szybciej.

Akcję firmuje polski oddział Universal Music, jednego z największych koncernów fonograficznych na świecie. Universal objął inicjatywą kilka tysięcy tytułów ze swojego katalogu, w tym najnowsze albumy tak popularnych artystów jak Black Eyed Peas czy Björk. W ślady konkurencji poszła wytwórnia EMI. W ramach jej akcji "Dobra cena" za ok. 20-30 zł można kupić kilka tysięcy tytułów.

W ten sposób wielkie koncerny muzyczne przyznały, że najlepszym sposobem walki z piractwem jest uczynienie płyt bardziej przystępnymi dla przeciętnego fana. Okazało się to skuteczniejsze niż antypirackie inicjatywy, przypominające walkę z wiatrakami. Dlatego też firmy jedna po drugiej rezygnują z zabezpieczeń antypirackich w postaci wyposażania płyt z muzyką w mechanizmy DRM (Digital Rights Management). Na początku stycznia taką decyzję ogłosiło Sony BMG.

d1vrk7p

Wcześniej zrobiły to EMI i Vivendi. Wydawcy próbują odzyskać dobre imię wśród klientów, którym antypirackie mechanizmy utrudniały korzystanie z muzyki. Płyty nie dawały się zgrywać np. do odtwarzacza MP3, nie działały w samochodowych odbiornikach. Nie dawały się też kopiować, mimo że prawo wielu krajów (w tym Polski) to dopuszcza. Każde CD możemy legalnie skopiować na własny użytek, by np. korzystać z kopii w aucie, podczas gdy oryginał został w domu. Klienci skarżyli się, że kupując legalnie, mają mniejszą swobodę korzystania niż użytkownicy piratów. W USA kilka skarg w podobnych sprawach skierowano do sądów.

Niechciane zabezpieczenia idą do lamusa także dlatego, by ratować spadającą sprzedaż płyt. Niewykluczone, że to zadziała.
_ Wystarczyło, że zrezygnowano z zabezpieczeń i obniżono ceny, a tradycyjne piractwo stało się u nas marginesem _ - przyznaje Paweł Zajączkowski, szef firmy Dagiel, wydawca gier komputerowych.

Zanik piractwa w straganowym wydaniu nie oznacza, że policja ma mniej pracy. Według ZPAV, za pośrednictwem internetu już w 2005 r. w Polsce tygodniowo wymieniano się ok. 10 mln nielegalnych plików. W 2007 ta liczba była kilkukrotnie większa.

Tomasz Boguszewicz
POLSKA Gazeta Krakowska

d1vrk7p
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1vrk7p