Koniec marzeń o tanim roamingu

Unia Europejska obiecała nam zniesienie opłat za zagraniczne połączenia od 1 lipca 2015 roku. Wszyscy się ucieszyli, bo kto lubi płacić więcej, ale okazuje się, że to nie takie proste. W najlepszym razie nie zapłacimy za połączenia przychodzące - podaje "Dziennik Gazeta Prawna".

Koniec marzeń o tanim roamingu
Źródło zdjęć: © Fotolia | Halfpoint

25.06.2014 | aktual.: 25.06.2014 11:54

Komisja Europejska zamierza wprowadzić regulację Roam-Like-at-Home, która miała odmienić rynek telekomunikacyjny w Europie. Dzięki niej klient każdej sieci komórkowej na naszym kontynencie, przebywając w dowolnej jego części, miał płacić za połączenia telefoniczne oraz internet mobilny tyle samo, co u siebie w domu. No właśnie - miał. Problem w tym, że nawet jeśli przepis wejdzie w życie, to niewiele się zmieni.

Dalej będą nas obowiązywały ograniczenia, nawet w przypadku taryf bez limitu rozmów do wszystkich sieci i pakietami internetowymi. To dlatego, że Bruksela chce znieść dodatkowe opłaty w roamingu, ale bez regulacji stawek, według których rozliczają się między sobą sami operatorzy, czyli cen hurtowych. Mają one kształtować się na poziomie 5 eurocentów (21 groszy) za minutę połączenia, wykonywanego przez klienta do zagranicznej sieci, tyle samo za 1 MB przesłanych danych i 8 groszy za SMS-a. To drożej niż klient indywidualny płaci w Polsce.

Jak wylicza "DGP" przy odpowiednim doładowaniu telefonu na kartę można uzyskać cenę 13 gr za minutę połączenia i da się u nas kupić taryfę bez limitów na rozmowy za 19 zł. To wystarczyłoby na raptem 90 minut rozmów w roamingu. Ktoś może powiedzieć, ale zaraz przecież brak limitu, to brak limitu. Tyle, że każda kolejna minuta powyżej tych 90-u byłaby stratą dla operatora.

Jedyna zmiana, co do której możemy być pewni, to brak opłat za połączenia przychodzące. To dlatego, że po wejściu w życie nowych stawek koszt takiej rozmowy nie będzie wyższy od stawki MTR. To opłata, którą jeden operator uiszcza wobec drugiego, gdy jego klient dzwoni do innej sieci. Jednak pozostałych kwestii nie da się tak łatwo rozwiązać.

- Ceny roamingu od kilku lat spadają, a proces tworzenia nowych ofert na pewno będzie kontynuowany. Nie można jednak wykluczyć, że koncepcje regulacyjne doprowadzą do efektów nieprzewidywanych przez ich autorów. Operatorzy na pewno nie będą chcieli dokładać do interesu. Problem może dotyczyć np. wpływu zrównania cen roamingowych i krajowych w ofertach "no limit" - przyznaje w rozmowie z "DGP" Wojciech Jabczyński, rzecznik Orange.

Z kolei rzecznik T-Mobile zauważa, że nowe regulacje będą oznaczały dodatkowe koszty po stronie telekomów i zastanawia się, czy nie lepiej byłoby przeznaczyć te środki na rozwój infrastruktury.

Tak naprawdę możliwe są dwa rozwiązania tego problemu. Pierwsze to podniesienie cen lokalnych, tak by były wyższe niż ceny hurtowe. Druga opcja to skorzystanie z zapisów jednego z rozporządzeń KE. Według nich połączenia i internet będą kosztowały tyle samo, co w rodzimym kraju, ale po przekroczeniu limitów operator będzie mógł naliczać opłaty według maksymalnych cen detalicznych wyznaczonych przez Komisję Europejską. Od 1 lipca ma to być 97 groszy za minutę połączenia wychodzącego, 31 groszy za SMS-a i 1,02 zł za 1 MB transferu danych.

keprzepisyroaming
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (41)