Koniec wysyłania zasiłków do Polski? Norweski rząd chce zmian
Norweski rząd chce zaostrzyć przepisy dotyczące wypłacania zasiłków obcokrajowcom. Ucierpieć mogą m.in. Polacy, którzy nie będą mogli już tak łatwo wysyłać otrzymywanych w Norwegii pieniędzy (np. na dziecko) do ojczyzny.
Jak donosi portal nettavisen.no, co roku z Norwegii wypływają świadczenia o wartości około 11 mld koron. Większość z nich to emerytury wypłacane osobom, które zdecydowały się na starość wyjechać z kraju.
- Tacy ludzie przez całe życie pracowali w Norwegii, a emeryturę spędzają w Hiszpanii lub w Szwecji - powiedziała portalowi minister pracy Anniken Hauglie. Przedstawicielka norweskiego rządu podkreśliła, że prowadzone są prace nad nowymi przepisami. Mają one znacznie utrudnić eksport świadczeń do innych krajów.
Dodawała również, że nad podobnymi rozwiązaniami pracuje się w innych krajach Unii Europejskiej, jak choćby w Niemczech, Irlandii, Danii czy Austrii.
Żeby zapobiec wypływaniu gotówki z norweskiej gospodarki, resort chciałby dostosować wysokość zasiłków do siły nabywczej w danym kraju.
Jak bowiem wskazuje, łączna kwota świadczeń przysługujących pracującym w Norwegii imigrantom często wystarcza na wygodne życie w ich kraju. Na przykład dla Polaków zasiłki stanowią 96 proc. przeciętnego wynagrodzenia nad Wisłą. Z kolei w przypadku Litwy są one o 22 proc. wyższe niż tamtejsza średnia krajowa.
Jak podaje next.gazeta.pl, w Norwegii obecnie żyje ok. 100 tys. Polaków. To oficjalne statystyki, bo w rzeczywistości może ich być znacznie więcej.
- Jeśli ktoś mieszka w Norwegii, to te zasiłki wcale nie są tak wysokie. "Nabierają mocy" dopiero wtedy, gdy zostaną przesłane do innego kraju - powiedziała Hauglie.
Według najnowszych statystyk, tylko w 2016 roku zasiłki na dziecko do ojczyzny wysyłało ok. 8300 Polaków i Litwinów. To dla Norwegii koszt rzędu 115 mln koron.
W sumie w 2016 roku eksport świadczeń wyniósł ponad 10,7 mld koron. Norwegowie obawiają się, że liczba ta będzie rosła i za 3 lata osiągnie równowartość 13 mld koron.
