Kontrolerzy paraliżują polską gospodarkę
Policzyliśmy! W Polsce działa ponad 50 instytucji, które kontrolują przedsiębiorców. Mogą skutecznie sparaliżować każdą firmę i całą gospodarkę. Premier Donald Tusk zapowiedział, że rząd będzie ograniczał kontrole. Podpowiadamy te najbardziej absurdalne.
23.01.2008 | aktual.: 23.01.2008 08:07
_ Tyle lat prowadzi pani sklep i jeszcze nigdy nie dostała mandatu, więc dla zasady muszę go wypisać _ - usłyszała Danuta Kędziora, właścicielka sklepu spożywczego na warszawskim Mokotowie podczas kontroli przez sanepid. Pani Danuta ma w sklepie stoisko z alkoholem. Nie dość, że na początku działalności musiała co roku starać się o odnowienie koncesji osobno na piwo, osobno na wino i osobno na napoje wysokoprocentowe, to jeszcze każde z nich musiało być opatrzone stosownym stemplem z kontroli sanepidu - płatnym oczywiście.
Właściciel firmy odzieżowej z Łodzi opowiada o kontroli Państwowej Inspekcji Handlowej, która liczyła w maszynach krawieckich uderzenia igły na centymetr kwadratowy materiału. Ten sam przedsiębiorca został ukarany przez inspektora PIP, czyli Państwowej Inspekcji Pracy. Powód? Nie miał zeszytu w kratkę, potrzebnego na rejestr wypadków. Nie pomogło tłumaczenie, że w kilkuosobowej firmie nigdy nie było wypadku.
Ofiarami kontrolerów może być prawie każdy. Własne przedsiębiorstwa - w większości jedno- lub kilkuosobowe - prowadzi 3,5 mln Polaków. Dzięki nim rozwija się gospodarka, bo to właśnie oni wytwarzają aż 60 proc. PKB, który szybko rośnie. Ale również im najtrudniej jest się obronić przed zmasowanymi kontrolami. Nie stać ich na opłacanie pracowników, którzy zajmowaliby się wyłącznie spełnianiem życzeń kontrolerów.
Nalot kontrolerów może okazać się katastrofą. Statystycznie w średniej wielkości firmie kontrola trwa dwa, trzy dni. Gdyby wszystkie 50 instytucji, które mają prawo, chciało naraz prześwietlić przedsiębiorcę, jego firma przez blisko pół roku nie mogłaby pracować. Musiałoby to skończyć się plajtą.
Kontrole próbowano ograniczyć, ale nie udało się. W 2004 r. parlament uchwalił ustawę o swobodzie gospodarczej. Zapisano w niej, że w tym samym czasie firmę może kontrolować tylko jedna instytucja. Ale i ten przepis często jest łamany.
Kontrole mnożą się jak króliki. Oprócz powszechnie znanych inspekcji pracy, urzędu skarbowego, ZUS, celników czy strażaków istnieją twory, o których mało kto słyszał: Inspekcja ds. Substancji i Preparatów Chemicznych czy Inspektorat Dozoru Jądrowego.
Wiele instytucji zajmuje się tym samym. Np. producentów żywności kontrolują cztery inspekcje: Weterynaryjna, Sanitarna, Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych, oraz Ochrony Roślin i Nasiennictwa. Poprzedni rząd próbował je połączyć. Nie udało się.
A co z kontrolami zamierza zrobić Platforma Obywatelska? Powołała w parlamencie specjalną komisję "Przyjazne Państwo", która ma zwalczać biurokrację w gospodarce. Szef komisji Janusz Palikot twierdzi, że doświadczył uciążliwości kontroli na własnej skórze, gdy na początku lat 90. zaczął produkować wina musujące w Biłgoraju. _ Kontrolerzy spędzili u mnie 11 miesięcy w roku _- mówi. Według niego w Polsce tylko "czyhają, kiedy wlepić mandat".
Palikot zapowiada, że zacznie od ZUS - zlikwiduje nałożony na przedsiębiorców obowiązek wyliczania co kwartał składki na ubezpieczenie społeczne. Jeśli będą to robili tylko raz w roku, ZUS nie będzie musiał tak często ich kontrolować. Ale na tym konkrety się kończą.
Wiceszef komisji senator PO Tomasz Misiak tłumaczy, że zmiany zajmą całą kadencję. Według niego rozważany jest pomysł, aby za nieuzasadnioną kontrolę przedsiębiorca dostawał odszkodowanie.
Tymczasem armia kontrolerów krąży po Polsce. _ Czuję się jak weteranka, która z kontrolami nauczyła się żyć i pracować - mówi Danuta Kędziora, właścicielka sklepu. Zauważyła, że młodego przedsiębiorcę kontrolują wszyscy. Im firma ma więcej lat, tym kontroli jest mniej. Ale jak to przeżyć? _ - pyta.
Nadmiar kontroli w naszej gospodarce dostrzega Bank Światowy. W rankingu krajów najszybciej reformujących gospodarkę - w kategorii podatki i kontrola skarbowa Polska znalazła się na 125. miejscu (na 178) za Botswaną, Samoą i Kenią.
_ 150 dni zajęłaby kontrola jednej firmy przez wszystkie uprawnione do tego instytucje _
Jak pozbyć się kontrolera
Inspektor musi mieć specjalne upoważnienie do skontrolowania twojej firmy. Do niedawna mógł nachodzić przedsiębiorcę wyłącznie z legitymacją. Dzisiaj to za mało. Przy kontroli musi być obecny właściciel firmy. Jeśli go nie ma, kontroler nie może wejść. W jednej firmie nie może odbywać się jednocześnie więcej niż jedna kontrola. Pracodawco, rozstawaj się w zgodzie ze swoimi pracownikami, to nie złożą donosu do urzędu. Dla kontrolera jest to zawsze dobry pretekst do wejścia do firmy. Czasem można sprawdzić plan kontroli według branż. Łatwo wtedy ją przewidzieć u siebie. Kontrolerzy poruszają się grupami po bankach, sklepach spożywczych itd. Pamiętaj, przedsiębiorco, że zawsze możesz odwołać się od decyzji kontrolera, jeśli się z nią nie zgadzasz.
Najwięksi w kraju kontrolerzy
- Państwowa Inspekcja Sanitarna (sanepid) ok. 22 tys. pracowników, 1,7 mln kontroli rocznie
- Urzędy skarbowe ok. 38 tys. pracowników (w tym 4,7 tys. kontrolerów), 90 tys. kontroli rocznie
- Państwowa Inspekcja Pracy (PIP) ok. 2,4 tys. pracowników, 90 tys. kontroli rocznie
- Państwowa Inspekcja Handlowa (PIH) ok. 1,4 tys. pracowników, 30 tys. kontroli rocznie Monika Gocłowska POLSKA Gazeta Opolska
Polecamy:
» Codzienny przegląd prasy ekonomicznej