Trwa ładowanie...

Korepetytor w przedmaturalnym szaleństwie

Zawsze znajdą się tacy, którzy o egzaminach przypominają sobie w ostatniej chwili

Korepetytor w przedmaturalnym szaleństwieŹródło: Thinkstock
d2qxow5
d2qxow5

Ewa Jasińska uczy matematyki w liceum. Po pracy udziela też korepetycji. W marcu i kwietniu jej tydzień pracy rzadko kiedy ogranicza się do 40 godzin tygodniowo. Małgorzata Kuc, w tym roku nie daje korków. Jednak podciągała z angielskiego maturzystów przez wiele lat.

Obie nauczycielki przyznają, że drugi semestr to w ich zawodzie gorący okres. - Wprawdzie matematyczne szaleństwo trochę się już uspokoiło, ale to wciąż przedmiot budzący wiele emocji - tłumaczy Ewa Jasińska. - Matematyka jest przedmiotem obowiązkowym, a spora grupa uczniów delikatnie mówiąc nie lubi przedmiotów ścisłych i ma z nimi problemy. Większość z nich zmądrzała jednak na tyle, albo uległa presji rodziców i zaczyna korepetycje wcześnie, nawet na początku liceum. Jednak zawsze znajdą się tacy, którzy o egzaminach przypominają sobie w ostatniej chwili. W tym roku byłam zmuszona odmówić kilku osobom, bo mam tylu uczniów - mówi nauczycielka. Inaczej wygląda sytuacja w przypadku języka angielskiego.

- Kilkanaście, czy nawet kilka lat temu trudno było znaleźć nauczyciela języka angielskiego. Dziś sytuacja się zmieniła. Wystarczy zajrzeć na strony z ogłoszeniami. Kilkadziesiąt procent ofert to właśnie korepetycje z angielskiego. Głównie oferowane przez studentów za niewielkie pieniądze - wyjaśnia Małgorzata Kuc z Warszawy. - Również szkoły językowe mają specjalne kursy przygotowawcze do matury, co osobiście polecam - o ile oczywiście pomyśleliśmy o maturze wystarczająco wcześnie.

Zdaniem pani Małgorzaty prawdziwe "korkowe" szaleństwo zaczyna się w okolicach studniówki. - Dla uczniów to jakby dzwonek alarmowy - "to naprawdę już!" Niestety to bardzo niewiele czasu na nadrobienie zaległości i przygotowanie się do matury. Jeśli chcemy mieć szansę na powodzenie musimy skorzystać z mądrej pomocy. Potrzebna jest pomoc kogoś, kto nie tylko zna język, kto potrafi uczyć, ale też wie jak wygląda egzamin, który przypominam w tym roku będzie wyglądał inaczej niż w poprzednich - dodaje anglistka. Na stronach internetowych z ogłoszeniami o korepetycjach, a także na uczniowskich forach często pojawia się pytanie - u kogo się uczyć - u studenta, który niedawno sam zdawał maturę i ma znacznie niższe stawki, czy nauczyciela, z doświadczeniem w przekazywaniu wiedzy i znacznie wyższymi stawkami?

d2qxow5

- Ja stawiam na doświadczonego nauczyciela. I to nauczyciela pracującego w liceum, nie gimnazjum, czy szkole podstawowej. Dzięki temu mamy gwarancję, że jest on świadomy tego jak będzie wyglądał egzamin i najlepiej przygotuje nas do jego zdania. Bo naprawdę czymś innym jest znajomość języka, a czym innym przygotowanie do egzaminu maturalnego - wyjaśnia Małgorzata Kuc. - Zdaję sobie oczywiście sprawę, że lekcje u nauczyciela są znacznie droższe. Choć ze względu na dużą konkurencję angielski jest dziś stosunkowo tani, dobry nauczyciel, który ma już renomę i zazwyczaj komplet uczniów, od takiego "spóźnialskiego", który wybłaga korepetycje trzy miesiące przed maturą, może oczekiwać 60 - 70 zł za lekcję. Normalna nauczycielska stawka za przygotowywanie do matury wynosi około 40 - 50 zł.

Studenci proponują naukę za połowę tej ceny i raczej nie podnoszą stawek, bo na rynku jest ich bardzo wielu i uczniowie mają w kim wybierać - dodaje nauczycielka. Pani Małgorzata zwraca uwagę, że więcej kosztują korki z przedmiotów ścisłych. - Wiem, że koleżanki, które udzielają korepetycji np. z matematyki przed maturą biorą nawet 100 zł za lekcje. Podobne ceny mogą też się pojawić w przypadku przedmiotów nieobowiązkowych, jak chemia czy fizyka. Nauczycieli - szczególnie tych naprawdę dobrych - z tych przedmiotów jest stosunkowo niewielu, a ich pomocy potrzebują zazwyczaj bardzo ambitni uczniowie, którzy wybierają najbardziej prestiżowe i oblegane kierunki i mają świadomość, że bez fantastycznie zdanego egzaminu na poziomie rozszerzonym, nie mają szans na realizację swoich planów - mówi anglistka.

Wyższe stawki za korki z przedmiotów ścisłych potwierdza Ewa Jasińska. - Moi stali uczniowie płacą zawsze tą samą stawkę - 60 zł za godzinę. Jeśli pracujemy ze sobą od początku liceum, czy od drugiej klasy, zazwyczaj wystarczy godzina dodatkowych zajęć w tygodniu. Na trzy miesiące przed maturą zmieniamy system na dwie lekcje w tygodniu, ale ponieważ to moi "uczniowie", wiem, że sumiennie pracują przez cały rok i zdaję sobie sprawę, że korepetycje są dużym obciążeniem dla ich rodziców, obniżam wówczas stawkę do 50 zł za lekcję. Jednak od "spóźnialskich" biorę więcej - przyznaje Ewa Jasińska. - Przede wszystkim dlatego, że to znacznie cięższa praca. Wymaga ode mnie dodatkowego przygotowania przed zajęciami, pochłania więcej czasu i energii. Wówczas bez względu na liczbę zajęć, a zdarza się, że pracujemy nawet nie dwa, a trzy razy w tygodniu, lekcja kosztuje 80 zł - mówi matematyczka z Warszawy. - Czyli teoretycznie zdecydowanie bardziej opłacają mi się uczniowie, którzy budzą się w styczniu czy lutym z myślą,
że jednak nic nie umieją, a egzamin za chwilę. Ale szczerze mówiąc wolę pracować ze stałymi uczniami. Wiem, że jestem w stanie naprawdę dobrze ich przygotować i nie martwię się o wyniki, a więc satysfakcja z pracy jest większa. A dochód choć niższy, jest stały i regularny. ad/MA

d2qxow5
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2qxow5