Kreatywność – tak, ale jaka? Kto nie lubi pomysłowych
"Szefie, przecież można zrobić to tak!"
Nie wychylaj się!
Najważniejsze w pracy: nie wychylać się. Gdy okaże się, że twój pomysł był kiepski, masz przerąbane. Gdy wyjdzie na to, że był dobry, no to… może być jeszcze gorzej – śmieją się doświadczeni pracownicy. Tak było w czasach PRL-u. Ale bardzo często bywa tak i teraz, w firmach – podobno – nowocześnie zarządzanych i inwestujących w tzw. kapitał ludzki.
Dlaczego tak się dzieje? Przyczyn jest wiele, najczęściej związanych z ludzką psychiką (w końcu szefowie to też ludzie). O problemie mówi Grażyna Roman, wcześniej przez lata pracująca w specjalistycznym czasopiśmie, dzisiaj sama kierująca własną firmą wydawniczą: - Jako szeregowy pracownik nie spotykałam się na ogół z wymogami kreatywności. Szefowie oczekiwali raczej, bym robiła to, co zwykle i nie wprowadzała innowacji. Nieraz mnie to złościło. Zadawałam sobie pytanie, jak mogą nie widzieć, ile rzeczy da się zrobić sprawniej i prościej. Ale gdy spadły na mnie obowiązki szefa, spojrzałam na sprawę z innej strony. Pani Grażyna twierdzi, że automatycznie zaczęła patrzeć podejrzliwie na przejawy kreatywności swoich pracowników. Uznała, że od wprowadzania zmian i nowych pomysłów jest tylko ona. Podwładni mają jedynie wykonywać zadania. Wyszła z założenia, że i tak ma na głowie dużo spraw, a każda zmiana jeszcze powiększy ich ilość. - Być może była w tym też jakaś nieuświadomiona obawa, że okażę się mniej
kompetentna od własnego podwładnego. Ale jakiś sens też w tym był. Otóż zdarzyła się sytuacja, w której mój pracownik wprowadził innowację i nie powiadomił mnie o tym. Wyszło to na jaw podczas rozmowy z kontrahentem. Wrażenie było takie, jakbym nie wiedziała, co się dzieje w mojej firmie – opowiada.
*Polecamy: * Jak uratować młodych przed bezrobociem?
Przełożeni często wolą pracowników nawet może miernych, ale za to wiernych. Najlepsi są tacy, którzy mają potrzebne kompetencje, a przy tym nie zawracają głowy pomysłami. Robią swoje i nie oczekują zmian. Ale można też zadać pytanie, jak często sami pracownicy dostosowują się do wymagań przełożonych. Z badań stowarzyszenia serwisów rekrutacyjnych The Network wynika, że w Polsce jedynie 13 proc. pracowników jest nagradzanych za wdrażane pomysły. Czy tak słaby wynik jest wyłącznie efektem niedoceniania ich przez szefów i ukrócania kreatywności? A może to sami podwładni zbyt łatwo wpasowują się w model niewychylającego się przeciętniaka?
Dobre, ale nie zawsze
Wrogiem innowacji wcale nie musi być szef. Przekonał się o tym już w pierwszej pracy, w firmie komputerowej, 29-letni Arek. – Poszedłem do bezpośredniego przełożonego z propozycją dotyczącą zmian, które w moim pojęciu znacznie usprawniłyby pracę. Szef, owszem, zgodził się, ale uśmiechnął się przy tym pod nosem i dorzucił z westchnieniem: „Cóż, życzę powodzenia”. Dobrze wiedział, na co się porywam. Moje pomysły zablokowali współpracownicy. Jako „nowy” nie miałem po prostu prawa być mądrzejszy – opowiada.
Czy jednak tryskający pomysłami innowator to postać, którą należy postrzegać wyłącznie pozytywnie? Bynajmniej; jego działania mogą też przecież przynosić szkody albo mijać się z celem. Dziś, gdy słowo kreatywność robi taką karierę, niekiedy stawia się je ponad wszystkim. Czy słusznie? - Bez trudu można wymienić firmy, w których dokonuje się np. ciągłych rotacji personalnych, wprowadza zmiany programów, priorytetów, wytycznych. W sklepach z kolei zmienia się miejsca i sposoby ułożenia towarów, co dezorientuje klientów. Kreatywność jest ważna, ale powinna jednak służyć jakiemuś ogólniejszemu celowi. A nie zawsze tak się dzieje – uważa właścicielka wydawnictwa.
*Polecamy: * Jak uratować młodych przed bezrobociem?
Minusy kreatywności zauważają nie tylko nieufni szefowie czy zakompleksieni współpracownicy. Również zdaniem naukowców wizerunek pracy kreatywnej, czyli służącej rozwojowi i z założenia będącej czymś pozytywnym, nie jest do końca zgodny z prawdą. Zespół kanadyjskich socjologów pod kierunkiem prof. Schiemana doszedł do wniosku, że pogoń za pomysłami może źle się odbić na życiu prywatnym i samopoczuciu pracownika. Zdaniem socjologów, pracownik zobligowany w pracy do wysokiej kreatywności ma tendencje do przenoszenia swojej aktywności poza firmę, do życia rodzinnego. Co więcej, również w domu często nękają go służbowe maile i telefony – współpracownicy łatwo przyzwyczajają się, że to on jest osobą, która zaradzi wszelkim problemom. Potwierdza to Grażyna Roman: – Gdy założyłam firmę, zaczęłam spędzać dużo czasu w biurze. W domu z kolei zaczęłam zamęczać wszystkich pomysłami na usprawnienie różnych zadań, na spędzenie wolnego czasu. Wydawało mi się, że muszę wynagrodzić rodzinie to, że ich zaniedbuję. Minęło
trochę czasu i odbyło się sporo kłótni, nim zrozumiałam, że moje działania są niepotrzebne.
TK,MA,WP.PL