Kryzys w Libii, demonstracje w innych krajach regionu (synteza)
21.02. Warszawa (PAP) - W arabskich krajach Bliskiego Wschodu i Afryki Płn. nie ustają demonstracje przeciwko autorytarnym reżimom. Zaostrza się zwłaszcza sytuacja w Libii, gdzie...
21.02.2011 | aktual.: 21.02.2011 18:53
21.02. Warszawa (PAP) - W arabskich krajach Bliskiego Wschodu i Afryki Płn. nie ustają demonstracje przeciwko autorytarnym reżimom. Zaostrza się zwłaszcza sytuacja w Libii, gdzie demonstranci przejęli kontrolę nad kilkoma miastami i gdzie dochodzi do krwawych starć.
Przeciwnicy reżimu Muammara Kadafiego świętowali w poniedziałek w Bengazi przejęcie, po krwawych walkach, kontroli nad tym drugim co do wielkości miastem Libii. Demonstranci zerwali flagę libijską z gmachu sądu i wywiesili na jej miejsce flagę monarchii libijskiej, obalonej w 1969 roku w wyniku wojskowego zamachu stanu, który wyniósł do władzy Muammara Kadafiego - mówią świadkowie.
Policja znikła z ulic Bengazi. Młodzi ochotnicy kierują ruchem ulicznym, ochraniają domy mieszkalne i gmachy publiczne. Różne źródła informują, że niektóre jednostki wojskowe przechodzą na stronę demonstrantów.
Polskie MSZ bardzo stanowczo odradza podróże do Libii, a tym, którzy są na miejscu, radzi opuszczenie kraju - poinformował szef gabinetu politycznego ministra spraw zagranicznych Piotr Paszkowski. Dodał, że możliwość ewakuacji Polaków jest rozpatrywana.
Podkreślił, że polskiej placówce dyplomatycznej w Libii udało się skontaktować ze wszystkimi przebywającymi tam Polakami, których jest ponad 500.
Konsul Stanisław Guliński z ambasady Polski w Trypolisie powiedział PAP, że nie ma informacji, by ktokolwiek z Polaków w Libii został fizycznie poszkodowany.
Koalicja libijskich przywódców muzułmańskich ogłosiła deklarację, uznającą bunt przeciwko kierownictwu politycznemu Libii za obowiązek wszystkich wyznawców islamu.
Międzynarodowa Federacja Praw Człowieka (FIDH) ocenia, że w Libii mogło zginąć już nawet 400 osób.
Minister sprawiedliwości Libii Mustafa Muhammad Abd ad-Dżalil podał się do dymisji w proteście przeciwko stosowaniu przemocy wobec protestujących. Z tych samych powodów zrezygnował też ze stanowiska ambasador Libii w Indiach, a także stały przedstawiciel Libii w Lidze Arabskiej.
W stolicy Libii Trypolisie w ogniu stanął w poniedziałek budynek, w którym odbywają się posiedzenia parlamentu. Telewizja Al-Dżazira informuje, powołując się na świadków, że samolot wojskowy ostrzelał ostrą amunicją demonstrantów. W niedzielę wieczorem uczestnicy antyrządowych protestów splądrowali w stolicy siedzibę publicznego radia i telewizji. Świadkowie mówią też o podpalaniu posterunków policji i budynków publicznych, m.in. lokali prorządowych Komitetów Rewolucyjnych.
Prezes Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego Zbigniew Pisarski wyraził opinię, że zamieszki w Libii pochłoną jeszcze więcej ofiar śmiertelnych.
"Mamy tutaj do czynienia z reżimem, który wyciąga wnioski z tego, co się wydarzyło w Egipcie i Tunezji, i który ma znacznie więcej do stracenia, ponieważ 43-letnie rządy Kadafiego były okupione dużą liczbą ofiar. Wiadomo, że naród, kiedy przejmie kontrolę (nad Libią - PAP) będzie chciał swego rodzaju zemsty" - powiedział.
Jego zdaniem jedyną szansą dla Kadafiego i jego syna jest opuszczenie kraju.
"Myślę, że reżim w Libii upadnie. W niedzielnym wywiadzie syn Kadafiego sugerował delikatne reformy. Jeśli taki reżim idzie na pewne ustępstwa to znaczy, że zaczyna się wycofywać i to jest dodatkowa zachęta dla opozycji, narodu, by bardziej cisnąć" - uważa Pisarski.
Pięć osób zginęło w niedzielę wieczorem w płomieniach w oddziale banku w Al-Husajmie na północy Maroka, zaatakowanym przez manifestantów podczas antyrządowych protestów - poinformował w poniedziałek minister spraw wewnętrznych Maroka Taib Szerkawi. Na konferencji prasowej powiedział, że 128 osób zostało rannych podczas starć w różnych miastach kraju, a 120 osób zatrzymano.
Około 10 tys. osób, obozujących na Placu Perłowym w stolicy Bahrajnu Manamie, kontynuowało w poniedziałek protest przeciwko lekceważeniu praw szyickiej większości przez sunnicką monarchię.
Wsparciem demonstrantów jest ogłoszony strajk nauczycieli, który doprowadził do zamknięcia wielu szkół. Opozycja domaga się przekształcenia Bahrajnu w rzeczywistą monarchię konstytucyjną, zapewniającą obywatelom większy wpływ na rządzenie państwem. Żąda się także uwolnienia więźniów politycznych.
Kilka tysięcy osób okupowało w poniedziałek plac przed budynkiem uniwersytetu w stolicy Jemenu Sanie, żądając upadku reżimu prezydenta Alego Abd Allaha Salaha. Źródła medyczne poinformowały o śmierci uczestnika antyrządowych protestów w Adenie, na południu kraju.
Na poniedziałkowej konferencji prasowej prezydent Salah oświadczył, że zmiana władz za pomocą protestów jest niedopuszczalna. Nazwał uczestników demonstracji "mniejszością" i powiedział, że "nie wszyscy Jemeńczycy chcą zmian".
Jemeńskie siły bezpieczeństwa dotychczas nie próbowały rozpędzić demonstracji. Utworzono punkty kontrolne przy wejściach na plac uniwersytecki.
Rządzący Jemenem od 32 lat prezydent Salah obiecał pod naciskiem opozycyjnych demonstracji, że odejdzie, gdy w 2013 roku skończy się jego kadencja prezydencka. Dodał że nie będzie próbował przekazać władzy synowi. (PAP)
az/ ro/ jtt/