Kto straci wcześniejsze emerytury
Częstym motywem strajków, które ostatnio przetaczają się przez Polskę, jest domaganie się prawa do wcześniejszych emerytur. Jest o co walczyć, gdyż od przyszłego roku rząd chce je radykalnie obciąć. Kto tylko może, stara się więc uciekać na emeryturę już dziś.
19.06.2007 | aktual.: 19.06.2007 12:40
– Miałem nadzieję, że jeszcze w maju skompletuję wszystkie papiery do ZUS i zdążę w tym roku przejść na wcześniejszą emeryturę. To przecież ostatnia szansa. Teraz nie wiem, co będzie – mówi 55-letni Roman Ptasiński, szlifierz z zakładu przeróbki węgla kopalni Mysłowice-Wesoła. Pracuje tu od ponad 27 lat, do jego zadań należy dbałość o sprawne funkcjonowanie urządzeń mechanicznych i choć nie jest to zatrudnienie pod ziemią, za sprawą pyłu i hałasu daje prawo do wcześniejszej emerytury. Ale tylko do końca grudnia.
Obecne przepisy o wcześniejszych emeryturach przestają obowiązywać w przyszłym roku. Tylko górnicy, także koledzy pana Romana z tej samej firmy, jako jedyna grupa zawodowa w Polsce, wyrąbali sobie kilofami podczas awantur pod Sejmem bezterminowe przedłużenie uprawnień emerytalnych. No i są jeszcze służby mundurowe, których przywilejów nie naruszyła dotychczas żadna władza w Polsce.
Pozostali – czyli ok. 1,2 mln ludzi pracujących, jak mówią obowiązujące jeszcze przepisy, w szczególnych warunkach lub wykonujących prace o szczególnym charakterze – będą musieli dociągnąć do pełnego wieku emerytalnego, chyba że zdrowie im nie pozwoli i przejdą na niskie renty. Tylko dla niektórych z nich szansą staną się emerytury pomostowe, które obecny rząd chce wprowadzić w przyszłym roku, mające być pomostem do „normalnej” emerytury otrzymywanej po ukończeniu 65. lub 60. roku życia.
Pomost jest jednak wąski, dziurawy i chybotliwy. Z projektu ustawy przygotowanego przez resort pracy wynika, że emerytury pomostowe uzyska niewiele ponad 300 tys. pracowników (z czego ok. 200 tys. to nauczyciele, którzy najprawdopodobniej otrzymają prawo do tych świadczeń) spośród 1,2 mln.
Sześćdziesięcioletnie baletnice
– Rozumiem, że w Polsce wiele osób nabyło prawa do wcześniejszych emerytur, ale świadczenia pomostowe muszą uwzględniać tylko warunki pracy, które rzeczywiście są szczególnie uciążliwe. Te warunki zaś stopniowo się poprawiają i nie ma potrzeby, by tak liczne grupy zawodowe korzystały z wcześniejszych emerytur. Unia Europejska powszechnie zmierza do ograniczania takich świadczeń, w większości państw liczba osób korzystających z wcześniejszych emerytur ciągle się zmniejsza, wydłuża się wiek emerytalny. Ludzie dłużej żyją i dłużej pracują, to dotyczy również naszego kraju. Nie każdy, kto kiedyś został uznany za zatrudnionego w szczególnych warunkach, ma być i teraz zaliczony do tej grupy – mówi prof. Gertruda Uścińska z Instytutu Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego. W Japonii wiek emerytalny dla kobiet i mężczyzn wynosi 60 lat, ale faktycznie panowie kończą pracę w wieku 70, a panie 66 lat. W Niemczech trwają prace zmierzające do stopniowego przesunięcia wieku przejścia na emeryturę z 65 na 67 lat.
My zaś mamy najmłodszych emerytów w Europie, którzy nie chcą rezygnować z tego pierwszeństwa. I poniekąd można to zrozumieć, bo po pięćdziesiątce pracę łatwo stracić, a ewentualne przekwalifikowanie się i znalezienie nowego zajęcia w tym wieku to wciąż zadanie nader trudne. – Problemem jest brak świadomości, że nie da się całe życie pracować w jednym zawodzie, czasem trzeba go kilka razy zmieniać, pracownicy muszą więc być coraz bardziej elastyczni. Mówi się, że przecież 60-letniej baletnicy nikt nie chce oglądać na scenie. To prawda, ale może ona zostać choreografem czy nauczycielem tańca. Każdy powinien przewidzieć rozmaite możliwości swej kariery życiowej. A jeśli np. pracodawca wykupi swym pracownikom dodatkowe ubezpieczenia emerytalne, to w wieku 40-45 lat zgromadzą oni taki kapitał na koncie, że pójdą na godziwą emeryturę – twierdzi prof. Danuta Koradecka, dyrektor Centralnego Instytutu Ochrony Pracy.
Śmiech przewodniczącego
Taka filozofia nie odpowiada jednak stronie związkowej. – Nasze zastrzeżenia budzi sama istota tej ustawy – to, że osoby zatrudnione po 31 grudnia 1998 r. w warunkach szczególnych lub szczególnym charakterze nie uzyskają już uprawnień do wcześniejszych emerytur, zastąpią je nieliczne pomostówki. Zlikwiduje się wcześniejsze emerytury, ale te stanowiska pracy przecież nie znikną, zostaną zatrudnieni na nich ludzie – podkreśla Janusz Śniadek, szef NSZZ „Solidarność”.
Czy jednak przewodniczący nie uważa, że – jak przewidują niektórzy specjaliści – pracodawcy zrekompensują pracownikom utratę wcześniejszych świadczeń, podnosząc im płace lub wykupując dodatkowe ubezpieczenia emerytalne?
W tym miejscu przewodniczący Śniadek bardzo serdecznie się roześmiał, co wystarczało za odpowiedź, i dodał, że wystarczy spojrzeć na skalę naruszeń prawa pracy przez pracodawców, by zobaczyć, jak trudno wyegzekwować od nich nawet poszanowanie już obowiązujących przepisów. Również w opinii Jana Guza, przewodniczącego OPZZ, projekt przygotowany przez resort pracy ma wiele wad. – Już w ubiegłym roku zgłosiliśmy własny, obywatelski projekt ustawy, podpisany przez prawie 800 tys. ludzi. Zakłada on opcję zerową – osoby, które przed 1999 r. (czyli w chwili reformy emerytalnej) już pracowały w szkodliwych warunkach, miałyby przedłużone, przysługujące im dziś, prawo do wcześniejszej emerytury. Nowe przepisy o emeryturach pomostowych miałyby objąć dopiero tych, którzy później zaczęli pracę. Projekt jest po pierwszym czytaniu, niestety poprzedni marszałek Sejmu schował go na dno szuflady – mówi szef OPZZ.
Zdaniem OPZZ, bardzo niekorzystny dla osób mających przechodzić na pomostówki jest sposób obliczania comiesięcznych wypłat. Są one wyznaczane w wyniku podzielenia zgromadzonej kwoty (kapitał początkowy plus składki) przez liczbę miesięcy statystycznego dalszego trwania życia w chwili odejścia na emeryturę. W przypadku kobiet byłoby to więc prawie 25 lat (ta liczba co roku się zmienia, w tym roku dla pań 55-letnich wynosi ona 289 miesięcy), w przypadku mężczyzn ponad 15 lat. – To bardzo niekorzystne dla kobiet, bo przy krótszym okresie pracy i dłuższym trwaniu życia ich emerytury będą bardzo niskie. Proponujemy zatem, by przyjąć średnią dla obu płci, wynoszącą 62 lata – uważa Jan Guz.
Ta propozycja nie ma jednak szans, z pewnością oprotestują ją przedsiębiorcy, uważający, że z wcześniejszych emerytur, w jakiejkolwiek byłyby postaci, należy w ogóle zrezygnować. W dodatku średnia wieku przechodzenia w Polsce obu płci na emeryturę wynosi według Eurostatu nie 62 lata, ale 58 i jest najniższa w Unii Europejskiej, tak jak odsetek zatrudnienia osób w wieku 55-64 lata (tabelka). A jednak się kręci
Przedstawiciele Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan twierdzą, że tak wysokie jak w Polsce dotacje do systemu emerytalnego są niemożliwe do utrzymania. Dopłaty do „młodych emerytów” w wysokości ok. 1,2 tys. zł rocznie, ściągane pośrednio od każdego zatrudnionego uważają zaś za jedną z przyczyn niskich płac w Polsce. Pracodawców najbardziej jednak irytuje pomysł resortu pracy, by również oni uczestniczyli częściowo w finansowaniu emerytur pomostowych, płacąc o 3% wyższą składkę od osób wykonujących czynności uprawniające do takiego świadczenia.
– Przecież gospodarka kręci się bardzo dobrze, rosną dochody przedsiębiorstw, w tym firm ubezpieczeniowych i powszechnych towarzystw emerytalnych. Czy nie powinny one włączyć się w finansowanie świadczeń emerytalnych i wspomóc system państwowy, tak by ludzie przechodząc na emeryturę, nie czuli się oszukani? Rząd AWS wprowadzając w 1999 r. reformę, obiecywał, że emerytury będą wyższe, wkomponowanie składek w gospodarkę rynkową miało gwarantować w przyszłości wzrost świadczeń. Dziś widać, że to nieprawda – ocenia poseł Władysław Stępień (SLD), przewodniczący parlamentarnego zespołu związkowego.
Teoretycznie wszystkie te różnice zdań mogłyby zapowiadać ostry spór między partnerami społecznymi, którzy otrzymali do konsultacji projekt ustawy. W rzeczywistości rząd jednak i tak zrobi, co chce, ponieważ w praktyce zawiesił działanie Komisji Trójstronnej, skupiającej przedstawicieli pracowników, pracodawców oraz strony rządowej (choć formalnie wciąż ona istnieje).
Z pomostem pod mostem
Świadczenia pomostowe nie tylko w przypadku kobiet będą zdecydowanie niższe od obecnych wcześniejszych emerytur. Dziś normalne emerytury stanowią średnio prawie 70% wynagrodzenia, te wcześniejsze są o kilka procent niższe, co wynika z krótszego stażu pracy. Pomostówki nie przekroczą natomiast 50% wynagrodzenia!
Emeryci pomostowi jako pierwsi doznają bowiem „dobrodziejstw” reformy wprowadzonej w 1999 r., uzależniającej wysokość świadczenia od zebranego kapitału początkowego i wielkości płaconych składek. Dzięki temu emerytury w Polsce generalnie się obniżą. – Nie brakuje i ocen zakładających, że aż połowie przyszłych emerytów trzeba będzie dopłacać do wysokości minimalnej emerytury. Te symulacje są chyba przesadzone, ale oczywiście sytuacja emerytów wyraźnie się pogorszy – twierdzi prof. Tadeusz Szumlicz, kierownik Katedry Ubezpieczenia Społecznego Szkoły Głównej Handlowej.
Resort pracy wziął zresztą pod uwagę, iż uposażenie pomostowe będzie nader skromne, i zapisał w projekcie ustawy, że nie może być ono mniejsze niż 90% najniższej emerytury wypłacanej przez ZUS, czyli niewiele ponad 530 zł.
Można tylko przewrotnie się pocieszać, że być może nie będzie to miało dla emerytów pomostowych aż takiego znaczenia, mimo bowiem bicia przyszłych seniorów po kieszeni cały polski system emerytalny trzeszczy w szwach. Starzejemy się, wkrótce na „zasłużony odpoczynek” przejdzie pierwsza powojenna generacja naszego wyżu demograficznego – i trzeba im będzie wypłacać emerytury.
A ludzi do płacenia składek jest niestety coraz mniej, wyjeżdżają za granicę albo nie są zatrudnieni na etacie. ZUS musi zaciągać kredyty komercyjne w bankach (w tym roku 3,2 mld zł), by zachować ciągłość wypłat, a wydatki emerytalne wzrosną z 67 mld zł w roku ubiegłym do ponad 102 mld w 2020 r. Jak dobrze być rencistą
W latach 2015-2020 na emerytury przechodzić będzie średnio 280 tys. osób rocznie, a cały system już teraz ledwo się trzyma. – Wpływy ze składek uzupełniane dotacją z budżetu państwa nie pozwalają niestety obecnie na pełne pokrycie wydatków związanych z wypłatą świadczeń – podkreśla wiceminister pracy, Romuald Poliński.
Perspektywy są niewesołe, przewodniczący Rady Nadzorczej ZUS, Robert Gwiazdowski, już przewidział przyszłość swej instytucji i oświadczył publicznie, że krach ZUS może nastąpić nawet za dwa lata. Dlatego też zaproponował w ubiegłym roku, by wszyscy emeryci dostawali jednakową, niewielką „emeryturę socjalną na poziomie zależnym od możliwości państwa w danym okresie”, a kto chce mieć więcej, ten powinien zadbać o to sam – i ubezpieczyć się dodatkowo. Najlepszą jednak, zdaniem przewodniczącego Rady Nadzorczej ZUS, inwestycją na przyszłość jest inwestycja w dzieci. Niestety, ludzie u progu emerytury dzieci mają z reguły mocno dorosłe i niewiele tu już można zdziałać.
Nawet więc „regularni emeryci”, nie tylko ci wcześniejsi, mają coraz mniejsze szanse na uzyskanie świadczenia wyższego niż połowa pensji. W tej sytuacji paradoksalnie może się okazać, że bardziej opłaca się być rencistą niż emerytem.
– Renty inwalidzkie i rodzinne oparte są na zasadzie zdefiniowanego świadczenia, zawierają część socjalną, wynoszącą 24% przeciętnego wynagrodzenia, podczas gdy emerytury w nowym systemie zależą tylko od wielkości wpłacanych składek. Może to spowodować, że świadczenia rentowe będą wyższe niż emerytury – wyjaśnia prof. Gertruda Uścińska. Jednak i świetlana przyszłość na 700-złotowej, a nawet wyższej rencie nie jest dziś zbyt pewna. Jak mówi prof. Tadeusz Szumlicz, w ciągu ostatnich lat półtora miliona ludzi straciło świadczenia rentowe. To kwestia surowszego lub łagodniejszego orzekania, gdy jest ostrzejsze, mniej ludzi dostaje renty. – U nas teraz jest surowsze. Fakt faktem, że w proporcji do liczby ludności, w Polsce prawie dwa razy więcej ludzi niż w krajach Unii dostaje renty, a przecież nie jesteśmy dwukrotnie bardziej niezdolni do pracy. Jesteśmy natomiast znacznie ubożsi. Dla niektórych biednych rodzin w małych wioskach, które mają za małe gospodarstwa, by dostać dopłaty unijne, taka renta to szansa
przeżycia. Można ją zabrać, ale wtedy trzeba będzie przeznaczyć więcej na pomoc społeczną – dodaje prof. Szumlicz.
Zdążyć, zanim zabiorą
Zanim nasz system emerytalny się zawali, lepiej oczywiście dostawać więcej niż mniej. Osoby mające jeszcze prawo do wcześniejszych emerytur walą więc do ZUS drzwiami i oknami, byle tylko zdążyć przed przyszłoroczną gilotyną pomostową.
– Składają papiery, zanim nawet spełnią wymagane warunki. Mówią w ZUS, że jak tylko osiągną wymagany wiek czy staż pracy, natychmiast dostarczą potrzebne dokumenty, dochodzi do spięć, gdy urzędnicy nie chcą rozpatrywać niepełnych wniosków – mówi Sławomir Łukasiewicz, szef Związku Zawodowego Pracowników Zakładów Przeróbki Mechanicznej Węgla. Roman Ptasiński z kopalni Mysłowice-Wesoła nawet by zdążył. Jak wszyscy złożył wniosek do ZUS z wyprzedzeniem, a uprawnienia do wcześniejszej emerytury powinien mieć już od maja.
– Tylko że ZUS w Rybniku nie uznał mi do wcześniejszej emerytury lat, które przepracowałem jako konserwator. Uwzględnił 12 lat na stanowisku ślusarza, ale 15 lat jako konserwatora już nie. A jako konserwator robiłem dokładnie to samo i w tym samym miejscu co jako ślusarz, po prostu ministerstwo dało inną nazwę, bo coś się pozmieniało w przepisach. Do urzędników to jednak nie trafia. „Ślusarza mamy w wykazie stanowisk uprawniających do wcześniejszej emerytury, a konserwatora nie mamy”, mówią w ZUS. No i trzech lat mi brakuje – podsumowuje pan Roman.
Oczywiście Zakład Ubezpieczeń Społecznych nie jest zainteresowany tym, by pracownicy masowo uciekali na wcześniejsze emerytury, bo to oznacza dodatkowe wypłaty świadczeń, zagrażające napiętemu budżetowi. Komplikacje z nazewnictwem stanowisk stanowią zaś dobrą podstawę do odrzucenia wniosku. W Polsce w wielu ministerstwach i zarządach przez ostatnie kilkadziesiąt lat tworzono rozmaite wykazy „szczególnych stanowisk” uprawniających do wcześniejszej emerytury, wpisywano najróżniejsze czynności, zmieniano ich nazwy. Na tych listach pojawiają się np. stroiciele harmonijek ustnych, cholewkarze teatralni, księgowi, pakowacze, gońcy.
– Petryfikujemy chory w logice system, rodzący masę komplikacji. Ludzie muszą zbierać kwity dokumentujące ich warunki pracy, sprawdzać, czy odpowiadają one wykazom stanowisk, jakie pracodawca przekazał do ZUS, wiele zakładów już nie istnieje, wielu pracowników będzie mieć poczucie krzywdy, że jednym udało się załapać na wcześniejsze świadczenia, a drugim nie. To ogromna biurokratyczna mitręga godna lepszej sprawy, bicie piany wokół problemu, który już dawno powinien zniknąć. Ludziom raczej należy podnieść wynagrodzenia odpowiednio do oceny ich pracy, wtedy nie będą się schylali po takie świadczenia i walczyli ze stertą papierów koniecznych do ich otrzymania – twierdzi prof. Danuta Koradecka.
Bezboleśnie się nie da
Najwięcej Polaków wybierało życie emeryta w początkach naszych przemian gospodarczych. Z obawy przed bezrobociem wprowadzono wtedy przepisy ułatwiające przechodzenie na wcześniejsze emerytury. Na bezrobociu, do dziś najwyższym w Europie, nie wywarło to jednak żadnego wrażenia.
– W czterech pierwszych latach transformacji (1990-1993) na emerytury, przeważnie te wcześniejsze, odeszło w Polsce prawie 2 mln ludzi. To liczba niespotykana w Europie – mówi prof. Mieczysław Kabaj z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych.
To, że mamy tylu młodych, dziarskich emerytów, jest naturalnie sytuacją niekorzystną i wymagającą zmiany. Zdaniem prof. Danuty Koradeckiej, w Polsce popełniono błąd systemowy: – W XX w. pracę w warunkach szkodliwych zaczęto rekompensować dodatkami do płac i wcześniejszymi emeryturami. Nie można za złotówki kupować zdrowia i życia pracowników, podtrzymywanie takiego sposobu myślenia i wynikającego stąd stanu prawnego jest nieporozumieniem. Warunki pracy nie powinny zagrażać życiu ani zdrowiu, a wcześniejsze emerytury należy ograniczyć do sytuacji szczególnych. Wciąż brak nam świadomości wartości zdrowia, jest za to chęć wyrwania paru groszy w tej chwili, już dziś. To strasznie krótka wyobraźnia ludzi, którzy znajdują się w trudnej sytuacji ekonomicznej i nie rozumieją, że ani system emerytalny, ani system ubezpieczeń zdrowotnych nie przywrócą im utraconego zdrowia – podkreśla prof. Koradecka.
Przy okazji wprowadzania reformy emerytalnej w 1999 r. zaplanowano stopniowe odchodzenie od wcześniejszych świadczeń. Nie będzie to jednak łatwe i bezkonfliktowe.– Zasada ochrony praw nabytych lub będących w trakcie nabywania, każe respektować sytuację osób spełniających warunki uzyskania wcześniejszych emerytur; z drugiej zaś strony niezbędna jest ich racjonalizacja. Trzeba szukać kompromisu, dokładnie ustalić, jaki ma być poziom świadczeń pomostowych, komu przysługują i jak będzie wyglądał udział pracodawców w ich finansowaniu – mówi prof. Gertruda Uścińska.
Nie da się tego zrobić bezboleśnie. W całej starej Piętnastce unijnej systematycznie jednak ograniczany jest zakres wcześniejszych świadczeń emerytalnych.
– Zachęca do tego system emerytalny o zdefiniowanej składce, gdzie im dłużej pracujesz i płacisz wyższą składkę, tym wyższe masz w przyszłości świadczenie. W niektórych krajach, np. w Holandii, Danii czy Szwecji, nie można też otrzymywać całej wcześniejszej emerytury, jeśli pozostaje się nadal aktywnym zawodowo – dodaje prof. Uścińska. Jak mówi prof. Kabaj, wiek emerytalny w Polsce mógłby być elastyczny: jeśli ktoś chce zakończyć pracę pięć lat przed ustawowym terminem, dostawałby emeryturę obniżoną o 3-5% rocznie, tak jak w większości państw unijnych. Nie ulega też wątpliwości, że konieczna jest aktywizacja zawodowa ludzi po pięćdziesiątce i stworzenie im realnych szans na znalezienie zatrudnienia. Ale to nieporównanie trudniej zrobić, niż obciąć wcześniejsze emerytury. Jak jest Wcześniejsze emerytury dziś
Na wcześniejszą emeryturę mogą przejść osoby zatrudnione (i ubezpieczone), które do 31 grudnia 2007 r. spełnią następujące kryteria:
Kobiety: ukończyły 55 lat i mają co najmniej 30 lat stażu pracy. Mężczyźni: ukończyli 60 lat i mają co najmniej 25 lat stażu pracy oraz orzeczoną całkowitą niezdolność do pracy.
Ponadto na wcześniejszą emeryturę mogą przejść osoby urodzone między 1 stycznia 1949 r. a 31 grudnia 1968 r., które przez 15 lat pracowały w szczególnych warunkach lub wykonywały pracę o szczególnym charakterze. Te warunki trzeba spełnić do końca roku, ale przejść na obecną wcześniejszą emeryturę można także po 1 stycznia 2008 r. Emerytura wcześniejsza jest średnio o kilka procent niższa od normalnej, przysługującej od 65. i 60. roku życia. „Szczególne warunki” lub „szczególny charakter” oznaczają pracę, gdzie niezależnie od ponoszonych nakładów, ze względu na sam charakter pracy czy działanie sił natury nie da się zapewnić pełnego bezpieczeństwa i higieny, a obniżająca się z czasem sprawność psychofizyczna może prowadzić do różnych zagrożeń (chodzi np. o pilotów, drwali, operatorów różnych urządzeń). Jest także wiele uregulowań odrębnych, dotyczących rozmaitych zawodów, np. nauczycieli, którzy mogą niezależnie od wieku przejść na emeryturę po 30 latach pracy, jeśli 20 lat spędzą wśród uczniów.
Jak ma być
Emerytury pomostowe
Osoby zatrudnione (i ubezpieczone), urodzone po 31 grudnia 1948 r., które mają przepracowane ogółem 25 (mężczyźni) albo 20 lat, a w tym co najmniej przez 15 lat pracowały w szczególnych warunkach lub wykonywały pracę o szczególnym charakterze, mogą od 1 stycznia 2008 r. (jeśli rząd nie przesunie terminu o rok) ubiegać się o emeryturę pomostową. Emerytura pomostowa, najprawdopodobniej o mniej więcej jedną trzecią niższa od normalnej, będzie wypłacana do momentu osiągnięcia wymaganego wieku emerytalnego (65 i 60 lat). Wówczas w miejsce emerytury pomostowej zacznie być wypłacana zwykła emerytura. Resort pracy chce ograniczyć liczbę osób uprawnionych do świadczenia pomostowego, więc tylko niektóre spośród czynności dających dziś prawo do wcześniejszej emerytury pozwolą na uzyskanie emerytury pomostowej.
Niektóre profesje, których wykonywanie daje do końca roku prawo przejścia na wcześniejszą emeryturę Pilot statków powietrznych, nawigator na statkach i promach morskich, pilot morski, kontroler ruchu lotniczego, maszynista pojazdów trakcyjnych w transporcie publicznym, nastawniczy, dyżurny ruchu, kierowca pojazdów uprzywilejowanych, kierowca autobusów i trolejbusów, motorniczy tramwajów, kierowca samochodów przewożących materiały wybuchowe, łatwopalne i toksyczne, maszynista wyciągowy w kopalniach, operator żurawi wieżowych i dźwignic w portach i stoczniach, operator reaktorów jądrowych, operator bloków energetycznych wytwarzających energię elektryczną i cieplną, dyspozytor sterujący procesami technologicznymi mogącymi stwarzać zagrożenie dla środowiska lub bezpieczeństwa publicznego, osoba bezpośrednio zatrudniona przy produkcji materiałów wybuchowych, środków strzałowych, wyrobów pirotechnicznych oraz przy ich pakowaniu, członek zespołów reanimacyjnych pogotowia ratunkowego oraz zawodowych ekip ratownictwa
(chemicznego, górskiego oraz górniczego), pracownik zawodowych jednostek straży pożarnej i służb ratowniczych biorący udział w akcjach ratowniczych, monter napowietrznych przesyłowych linii energetycznych – i wielu, wielu innych...
Andrzej Dryszel