Kupujemy SUVa
Besser ist gutes Feind, mawiają Niemcy, czyli "lepsze jest wrogiem dobrego". Polacy zaś łatwo przypominają sobie dykteryjkę o osiołku, któremu w żłoby dano. Wielki wybór towarów, spośród których mamy zdecydować się na jeden optymalny, wcale nie oznacza wielkiej radości. Jak bowiem dokonać owego wyboru? Sugerować się wyłącznie ceną? A może relacją ceny do wyposażenia i osiągów? Prestiżem producenta? Gdy wybieramy samochód, jest jeszcze trudniej.
03.07.2018 | aktual.: 03.07.2018 10:25
To nie lodówka czy klimatyzator. Przy zakupie decydują także względy emocjonalne, profil psychologiczny nabywcy, chęć imponowania sąsiadom tudzież społeczna percepcja marki i modelu.
Jednym z najszybciej rosnących segmentów naszego rynku samochodowego jest segment aut typu SUV, przy czym mniejsze zyskują przewagę liczebną nad większymi – to wynik zastępowania przez nie konwencjonalnych samochodów segmentu B, a także rzeczywistych warunków ruchu drogowego w naszych miastach. Wyznaczone miejsca parkingowe również lepiej odpowiadają wymiarom aut segmentu B. Przyjrzyjmy się zatem ofercie rynkowej i sprawdźmy, czy te samochody, które oceniamy odruchowo jako drogie, naprawdę tak wiele kosztują w porównaniu z innymi.
Najpierw Audi. Stosunkowo świeży model Q2 oferowany jest w cenie zaczynającej się od 101 400 złotych. Na równie świeżą Toyotę C-HR trzeba wydać co najmniej 91 900 złotych. Nowy Nissan Qashqai to wydatek rzędu co najmniej 79 950 zł, zaś Seat Arona w podstawowej wersji kosztuje 65 100 złotych. Nie zapomnijmy o nowym Citroenie C3 AIRCROSS, którego ceny zaczynają się już od 52 900. Porównanie standardowego wyposażenia wskazuje jednak na różnice, po wyrównaniu których cena najtańszych aut segmentu nie jest już tak atrakcyjna. Dokładnie tak samo jest w przypadku samochodu Suzuki Vitara, którego ceny zaczynają się od 61 900 zł, albo modelu Mitsubishi ASX, z ceną początkową 69 990 zł. Warto wczytać się dokładnie w cenniki, bo narzucona przez producenta konfiguracja modelu bazowego bywa myląca - zakładamy, że pewne elementy muszą się w niej znaleźć, a tak wcale nie jest.
Na drugim biegunie rozpiętości cenowej mamy z kolei na przykład Mercedesa GLA, dostępnego od 124 300 zł, albo Volvo XC40, dostępne od 127 200 złotych czy Jaguara E-Pace, do nabycia za cenę od 145 900 zł. Zakładając, że nie chcemy wydać zbyt wiele tylko dla faktu posiadania samochodu klasy premium, ale bierzemy pod uwagę auta, które zachowają jak najwięcej wartości rezydualnej (czyli sprzedamy taki samochód kiedyś tracąc mniej niż na innym), spójrzmy jeszcze na najnowszego Volkswagena, model T-Roc.
Jego ceny startują od 78 390 zł, przy czym już wersja podstawowa może pochwalić się systemem Front Assist, który jest w stanie – niezależnie od kierowcy – awaryjnie hamować w ruchu miejskim, unikając w ten sposób kolizji. Nie trzeba tłumaczyć, jak ważna jest taka cecha przy dzisiejszym natężeniu ruchu i niezdyscyplinowaniu kierowców, pieszych oraz rowerzystów.
Za duży wybór? Jeśli skonfigurujemy każde z wymienionych aut i spróbujemy wyrównać ich poziomy wyposażenia, o ile to możliwe, szybko zauważymy, że niektóre pozornie tanie modele zbliżą się do 80 tysięcy złotych, zaś wszystkie modele premium pozostaną poza magiczną granicą stu tysięcy złotych brutto. Czytanie cenników może być nudne, ale nie powinno zniechęcać człowieka, który chce dobrze zainwestować swoje pieniądze. Warto w tym miejscu dodać, że zbyt ubogie wyposażenie auta zemści się kiedyś podczas odsprzedaży. Świadomość nabywców aut na rynku wtórnym się zmieniła, podobnie jak ich wymagania i przewidywania spadku wartości auta – nie sposób tego zignorować.
Jak zatem czytać cenniki? Warto uważnie sprawdzić listę wyposażenia i zanotować sobie te elementy, których oczekujemy w każdym rozważanym samochodzie. Dalej, jeśli konfigurator danej marki działa sprawnie, próbujemy każdy samochód skonfigurować jak najbliżej wyposażeniowego ideału, by móc uczciwie porównać ceny. Kolejnym etapem powinno być porównanie osiągów różnych wersji silnikowych tak, by wiedzieć, że wybrane auto będzie wystarczająco żwawe w ruchu miejskim (przyspieszenie 0-100 km/h) i czy nie stanie się zawalidrogą na zagranicznej autostradzie (prędkość maksymalna). Kolejnym ważnym czynnikiem jest zużycie paliwa, podawane przez każdego producenta, czyli ważny element analizy kosztów eksploatacji samochodu. Warto wiedzieć, że obowiązująca jeszcze w Europie norma (ulega dopiero teraz zmianie) EC1268 dotyczy laboratoryjnego badania zużycia paliwa i emisji spalin, dokonywanego na stanowisku zaopatrzonym w specjalne rolki, zgodnie ze ściśle opisanym cyklem pomiarowym. Nie ma to nic wspólnego z faktycznym zużyciem podczas jazdy po drogach, i żaden producent nie twierdzi, że tak jest – narzucone przez Unię Europejską badanie ma służyć tylko porównywaniu aut między sobą, a nie przewidywaniu rzeczywistego spalania na trasie czy w mieście.
Po przeanalizowaniu wszystkich tych czynników atrakcyjnie prezentuje się Volkswagen T-Roc. Lubiana w naszej części Europy marka gwarantuje zachowanie wysokiej wartości posprzedażnej, 115-konny, nowoczesny silnik zapewni wystarczające osiągi w normalnej eksploatacji, a wybranie wyższej wersji wyposażenia Advance (za dopłatą ok. 8000 zł) zaowocuje doposażeniem samochodu w aluminiowe obręcze kół, aktywny tempomat, znacznie ułatwiający jazdę na dalekich trasach albo dojazdy do pracy w mieście z podmiejskiego domu, oraz system ochrony pasażerów w razie kolizji Pre-Crash. Warto poświęcić czas, analizując szczegółowe oferty poszczególnych marek, zanim dokona się finalnego wyboru.