Liczby nie kłamią: 20 lat nie poszło na marne

Polacy nie potrafią docenić tego, co mają. Tęsknią za czasami słusznie minionymi, narzekają na reformy Balcerowicza, głodowe pensje... Sprawdziliśmy, czy naprawdę jest tak źle.

Liczby nie kłamią: 20 lat nie poszło na marne
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

27.01.2010 | aktual.: 24.09.2010 16:16

Nasi internauci przy każdej publikacji danych GUS dyskredytują osiągnięcia polskiej gospodarki. Przy pozytywnych wiadomościach złorzeczą na otaczającą rzeczywistość, pytając komu niby jest tak dobrze. A dobrze, a na pewno lepiej, jest nam wszystkim!

Panuje niezrozumiała zawiść. Jeśli komuś się w życiu powiodło, znaczy, że jest złodziejem.
Ot pierwszy z brzegu fragment dyskusji na naszym forum:
- Nie jestem złodziejem i kombinatorem. Pracuję na etacie w firmie i pojadę jak co roku na narty z rodziną - pisze internauta.
- A gdy stracisz pracę to nie pojedziesz i będziesz przymierał głodem, egoisto - odpowiada mu drugi.
Oto polskie piekiełko w całej okazałości. Każda informacja o stanie gospodarki jest traktowana jako propaganda sukcesu - coś złego i nagannego.

Sprawdziliśmy, jak rosła pensja przeciętnego Kowalskiego, ale nie w złotych, a w dolarach po obowiązującym w danym czasie kursie. Oczywiście zaraz znajdą się malkontenci, którzy wytkną że siła nabywcza pieniądza się zmieniła, że dolar się osłabił, itd. Wciąż jest to jednak jedyna światowa waluta, a pensja w niej wyrażona jest najbardziej miarodajna.

Źródło: NBP, GUS

W 1990 średnie miesięczne wynagrodzenie wynosiło nieco ponad milion ówczesnych złotych, czyli 108 dolarów. W 2008 r. przeciętna pensja wzrosła do 1222 dolarów. To o 1188 proc. więcej! W tym czasie pensje Amerykanów wzrosły o skromne 197 proc. Po 1989 roku pensja Kowalskiego stanowiła 6,5 proc. pensji Smitha. Po 20 latach już 37 proc. Tak szybkiej gonitwy trudno nie docenić.

W w ciągu 1989 roku kurs dolara wzrósł z 500 zł do 6500 zł. Gospodarka ledwo dyszała, szalała hiperinflacja. Leszek Balcerowicz podjął się niemożliwego - błyskawicznej reanimacji upadającego państwa. Od stycznia 1990 złotówka została związana z dolarem. Kurs ustalono na 9500 zł za 1$.

>
źródło: NBP, GUS, Social Security Online

Średnia pensja w 1989 roku wynosiła 142,2$, w 1990 spadła, ale już rok później przeciętne wynagrodzenie wzrosło do 167$. Choć podwyżki były niewielkie, wreszcie zarobione pieniądze było na co wydawać.

Kolejne lata to stabilny wzrost pensji (tej liczonej w dolarach). Roczny przyrost wynagrodzenia często przekraczał 20 proc. Granice 500$ przekroczyliśmy w 2001 r., 1000$ w 2008 r. Nawet kryzys nie był tak straszny jak wieszczyli to defetyści. Choć średnia roczna pensja spadła w 2009 roku o 160$ (w stosunku do 2008 r.), to w grudniu nastąpił jej znaczny wzrost do blisko 1300$ - czyli najwyższej średniej pensji w historii.

Paweł Satalecki, analityk Finamo
Pracować dłużej i bardziej wydajnie

Szanse na dogonienie Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych są. Według prognoz już za 15 - 20 lat osiągniemy porównywalny poziom życia. Aktualnie jesteśmy w połowie drogi, reformy Balcerowicza się udały, idziemy w dobrym kierunku. Jednak nie możemy spoczywać na laurach. Już dziś, według Komisji Europejskiej, wydajność pracy w Polsce jest jedną z najwyższych na kontynencie. Ale tylko dzięki naszej pracy i rosnącej wydajności możemy dogonić peleton. Pamiętajmy o tym, że jesteśmy starzejącym się społeczeństwem i coraz mniej osób będzie pracować na coraz większą liczbę emerytów. Sukces osiągniemy gdy oprzemy gospodarkę na trzech filarach: nowych technologiach oraz dłuższej i bardziej wydajnej pracy.

Skończmy wreszcie to narodowe biczowanie i zamiast marnować czas na marudzenie, weźmy się do roboty. Wciąż jeszcze mamy wiele do zrobienia. Dystans do nadrobienia wciąż jest duży. Pewnie gdyby kolejne rządy gospodarce nie przeszkadzały byłoby pewnie mniejszy…

źródło: Social Security Online

Jan Kaliński Wirtualna Polska

kryzysamerykazarobki
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)