Licznik przedpłacony receptą na kontrolę zużycia prądu. Ale tylko dla nielicznych

Zamiast prognozy zużycia i półrocznych rozliczeń - doładowania i prąd na kartę. Nie doładujesz? Odetną ci prąd. Tak do obniżenia rachunków zachęcają firmy energetyczne. Ale z licznika przedpłaconego skorzystać mogą nieliczni.

Licznik przedpłacony receptą na kontrolę zużycia prądu. Ale tylko dla nielicznych
Źródło zdjęć: © Pixabay
Jakub Ceglarz

05.08.2020 | aktual.: 05.08.2020 15:47

W naszych serwisach wielokrotnie pokazywaliśmy przykłady klientów, którzy w ostatnich tygodniach łapali się za głowę po otrzymaniu faktury za zużycie prądu. Praca zdalna spowodowała, że niedopłaty na poziomie 500-600 złotych za pierwsze półrocze 2020 roku są w wielu domach na porządku dziennym.

Wielu Polaków zastanawia się więc, co zrobić, żeby obniżyć rachunki za prąd. Jednym z takich sposobów jest licznik przedpłacony.

Jak to działa?

Dziś zdecydowana większość z nas płaci rachunki za prąd w tradycyjny sposób. Najpierw dostawca energii prognozuje nasze zużycie i szacuje comiesięczną wysokość rachunku. Po kilku miesiącach zderza prognozy z rzeczywistością. Jeśli zużyliśmy więcej, trzeba dopłacić. Jeśli mniej, to automatycznie w kolejnych miesiącach faktura jest niższa. Jest jednak inna droga.

Licznik przedpłacony (większość dostawców używa określenia "przedpłatowy") odwraca kolejność - najpierw płacisz, później zużywasz.

Działa to podobnie do telefonu na kartę. Klient kupuje (zazwyczaj w internecie) doładowanie prądu, podaje swój numer licznika i może korzystać z energii elektrycznej. Gdy opłacona liczba "impulsów" się kończy, prąd zostaje odłączony. Oczywiście wcześniej na telefon przychodzi ostrzeżenie, że w najbliższym czasie warto doładować konto u dostawcy energii.

- Na pewno w takiej formule dużo łatwiej kontrolować zużycie prądu i wysokość rachunków - ocenia w rozmowie z money.pl Bartłomiej Derski, ekspert portalu WysokieNapięcie.pl.

Jak dodaje, rozwiązanie jest szczególnie popularne wśród osób, którzy mają mieszkania na wynajem. - Łatwiej przerzucić koszty na najemców i nie ma ryzyka, że po ich wyprowadzce zostanie kilkutysięczny rachunek do zapłaty - tłumaczy Bartłomiej Derski.

Czytaj: Koronawirus. Firmy energetyczne wystawiają rachunki za pracę zdalną. Dopłaty sięgają nawet 500 zł

Liczniki przedpłacone sprawdzają się również w przypadku sezonowego korzystania z nieruchomości. Na przykład w domkach letniskowych.

Ostatnia grupa to tzw. klienci "wrażliwi". Czyli tacy, którzy mają problem z terminowym płaceniem rachunków i mają historię windykacyjną. Wtedy operator bardzo chętnie montuje tego typu liczniki w ich mieszkaniach.

Wynalazek sprzed lat

Pomysł nie jest nowy, jednak pierwsze wersje liczników przedpłaconych sprzed kilkunastu lat mogły bardziej kojarzyć się z filmami Barei niż rzeczywistą oszczędnością. - Kiedyś jedno z wrocławskich osiedli zamontowało takie liczniki we wszystkich mieszkaniach w bloku. Problem w tym, że licznik można było doładować tylko w automacie. I to wyłącznie monetami - opowiada Bartłomiej Derski.

Jak dodaje, ochroniarz budynku dorabiał sobie, wrzucając dziesiątki monet w imieniu mieszkańców. - Oczywiście za jakiś procent - mówi nam ekspert portalu WysokieNapięcie.pl.

Dziś wygląda to zupełnie inaczej. Doładowanie można kupić za pośrednictwem aplikacji mobilnej czy po prostu przez internet. W przypadku niektórych operatorów można też kupić specjalne karty w sklepach.

Rozwiązanie dla nielicznych

Problem w tym, że największe firmy energetyczne niechętnie zgadzają się na montaż liczników przedpłaconych.

Tauron na przykład pozwala na to tylko tym klientom, którzy otrzymują dodatek mieszkaniowy z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Czyli dochody na jednego członka rodziny nie przekraczają w ich rodzinie 1500 złotych miesięcznie (lub 2100 zł w gospodarstwach jednoosobowych). Jak poinformował nas konsultant - bez dodatku na licznik nie można się "załapać".

Energa z kolei w ogóle przestała montować takie urządzenia. - Sprzedaż liczników na kartę dystrybutor wstrzymał do odwołania - usłyszeliśmy na infolinii. Nie wiadomo, kiedy wróci taka możliwość.

W przypadku Innogy również nie wszyscy mogą skorzystać z takiej formy rozliczeń. - Aktualnie w fazie testów jest montowany dla klientów z historią windykacyjną i zaległościami w specjalnych okolicznościach - dowiedzieliśmy się u dostawcy energii.

Aż takich ograniczeń nie ma Enea. Tu każdy może złożyć wniosek o montaż licznika na kartę na koszt dostawcy i dobrze go uzasadnić. Ale firma nie musi się do tego wniosku przychylić.

Ekspert: lepiej szukać u mniejszych

Zdaniem Bartłomieja Derskiego dużo częściej z takimi ofertami będą wychodzić nowi operatorzy oraz mniejsze firmy. Dla nich to sposób na wyróżnienie swojej oferty.

- U tych gigantów utrzymanie systemu informatycznego generuje znacznie wyższe koszty, choćby ze względu na liczbę klientów - twierdzi ekspert portalu WysokieNapięcie.pl.

Przykładem mniejszej firmy może być Fortum, który właśnie wprowadza liczniki przedpłacone do swojej oferty. Skorzystać mogą jednak tylko mieszkańcy Wrocławia.

"Wybór nie jest przypadkowy – do uruchomienia usługi prądu na kartę niezbędne są inteligentne liczniki, a na terenie aglomeracji wrocławskiej mają je już wszystkie mieszkania" - informuje dostawca.

Koszt? W zależności od rodzaju umowy. Najbardziej elastyczny wybór oznacza koszt 199 zł na start i 21,99 zł miesięcznie opłaty stałej. Przy umowie dwuletniej nie ma kosztu aktywacji, ale miesięczna opłata wzrasta 29,99 zł.

Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie

Źródło artykułu:WP Finanse
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (32)