Ludzie ich nie lubią, ale czy słusznie?

Jeśli przejmujesz się tym, co o tobie myślą ludzie, trzymaj się od tych zawodów z daleka.

Ludzie ich nie lubią, ale czy słusznie?

27.03.2012 | aktual.: 12.06.2013 12:21

Cieć, klawisz, kanar, diler samochodowy, polityk… Jeśli przejmujesz się tym, co o tobie myślą ludzie, trzymaj się od tych zawodów z daleka.

Pawła rzuciła dziewczyna, gdy się dowiedziała, że jest technikiem sekcji zwłok i przygotowuje zmarłych do pogrzebu. To samo spotkało Andrzeja, kiedy zdradził swej lubej, że zarabia na życie jako komornik. Łukasz na sprawy damsko-męskie nie narzeka, za to na życie towarzyskie – owszem. Pewnego razu paczka jego koleżanek i kolegów wpadła do tramwaju, w którym akurat sprawdzał bilety. Skończyły się zaproszenia na imprezy, bo jak zadawać się z kanarem?

- Jak grzyby po deszczu powstają w Polsce coraz to nowe instytucje walczące z dyskryminacją ze względu na płeć, preferencje seksualne czy wiek. Mi chodzi po głowie powołanie stowarzyszenia, które stawałoby w obronie osób odrzucanych przez otoczenie z powodu wykonywanego zawodu – zdradza Elżbieta Wójcik, studentka socjologii na Uniwersytecie Warszawskim, która pisze pracę magisterską o tzw. wzgardzonych profesjach. Do takiej organizacji chętnie zapisałby się ks. Mariusz Bugaj, gdyby – jak podkreśla – nie pracował w Austrii, ale w Polsce. Tam nie czuje się dyskryminowany. Jednak wystarczy, że wpadnie na moment do kraju (rzekomo bardzo katolickiego), by doświadczyć nietolerancji i nienawiści w najbardziej prymitywnej postaci.

- Dawniej po rodzinnym Poznaniu chodziłem w sutannie lub koloratce. Ale raz zostałem opluty, innym razem zaliczyłem fangę w nos. Więc wolę strój cywilny – oświadcza ks. Bugaj. – Nie chcę być traktowany jak pedofil albo złodziej tylko dlatego, że są w naszym kościelnym stadku czarne owce: duchowni, którzy wykorzystują seksualnie dzieci lub każą określają, ile wierni powinni zapłacić za chrzciny, śluby, pogrzeby. Ja takich rzeczy nie robię i wypraszam sobie stosowanie odpowiedzialności zbiorowej.

Nieufność, wrogość, pogarda

Elżbieta Wójcik jest pewna, że stowarzyszenie, o którego założeniu myśli, zainteresowałoby nie tylko księży, ale też dozorców, konduktorów, przedstawicieli handlowych, nie mówiąc już o żołnierzach zawodowych, funkcjonariuszach służby więziennej, sanitariuszach, dziennikarzach lub pracownikach miejskich szaletów.

- Klecha, cieć, rep, trep, klawisz, łapiduch, pismak... Ile pogardy tkwi w samych slangowych nazwach niektórych profesji! Aby pracować np. jako tzw. kanar czy babcia klozetowa, trzeba mieć naprawdę grubą skórę – podkreśla przyszła socjolożka.

Dla osób wrażliwych, nieodpornych na krytykę lub uzależnionym od ludzkiej sympatii najlepszym zawodem w Polsce jest strażak – tak przynajmniej wynika z najnowszego badania European Trusted Brands. Aż 93 proc. respondentów z naszego kraju zdeklarowało ufność właśnie wobec tej profesji. Za wiarygodnych zdecydowana większość z nas uważa również pilotów samolotów cywilnych (83 proc.), farmaceutów (78 proc.), pielęgniarki (74 proc.) i lekarzy.

- Generalnie, zarówno Polacy, jak i obywatele innych państw, ufają zazwyczaj najbardziej tym profesjom, od których zależy nasze zdrowie, życie i ochrona majątku – komentuje prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny.

A kto według sondażu znalazł się na drugim końcu skali?

Najgorsze zdanie mamy o politykach, piłkarzach i dziennikarzach. Podejrzliwi jesteśmy też wobec sprzedawców wszelkich usług i produktów: dilerów samochodów, doradców finansowych, pracowników biur podroży. Również sędziowie i prawnicy nie cieszą się u wielu z nas dobrą opinią. Na łeb, na szyje spada także autorytet księży – nawet w tak zlaicyzowanych krajach jak Finlandia i Szwecja duchowieństwo ma lepszą prasę niż w Polsce, choć większymi antyklerykałami są Belgowie i Czesi.

- W społeczeństwie uchodzącym za jedno z najbardziej religijnych w Europie, księżom ufa się już mniej niż średnio w pozostałych krajach europejskich – zaznacza profesor Czapiński.

Sam nie dasz sobie rady

No dobrze – a jeśli to nam przyszło wykonywać zawód wstydliwy, kontrowersyjny lub wzbudzający agresję? Powinniśmy zmienić taki fach na społecznie akceptowany? A może lepiej trzymać się wykonywanej profesji bez względu na to, jak wielką wzbudza ona niechęć, niesmak i wstręt?

Paweł (ten od sekcji zwłok i kosmetyki pośmiertnej) nie zamierza rezygnować z zawodu, chociaż z jego powodu stracił partnerkę. Matka na początku próbowała wybić mu z głowy „trupie” zajęcie. W końcu jednak zaakceptowała wybór syna. Ale ciągle ostrzega go, by nikomu nie ujawniał, w jaki sposób zarabia na życie. A już zwłaszcza na organizowanych przez nią domowych przyjęciach. Raz to zrobił i goście od razu stracili apetyt i chęć przebywania w jednym pomieszczeniu z facetem, który – jak to jeden z nich określił – robi make-up umarlakom.

- Ludzie, w tym niektórzy znajomi, przyjaciele, brzydzą się moją pracą, ale ja – jakkolwiek dziwnie to zabrzmi – nie wyobrażam sobie żadnej innej – mówi Paweł. – I nie chodzi tylko o kasę ani o to, że obcowanie ze śmiercią może spowszednieć. Po prostu widzę, jak to, co robię, jest ważne dla bliskich zmarłych. Pomagam tym ludziom przeżyć traumatyczne chwile. Decyzja o tym, czy porzucić wzgardzony przez społeczeństwo zawód, powinna zależeć od poziomu naszej identyfikacji z tym fachem. Tak przynajmniej uważa Elżbieta Wójcik na podstawie badań, które przeprowadziła do swej przyszłej pracy magisterskiej.

- Jeśli nie lubimy swojego zajęcia, nie utożsamiamy się z nim, natychmiast zacznijmy się rozglądać za nowym źródłem utrzymania – radzi Wójcik. – Wiele można znieść, ale pod warunkiem, że widzi się sens własnej pracy. Własne wątpliwości w połączeniu z uprzedzeniami i niechęcią innych osób to zbyt wiele nawet dla twardego człowieka. Tym bardziej że w Polsce przedstawiciele ośmieszanych zawodów, jak np. komornik, strażnik więzienny czy pracownik miejskich szaletów, samotnie muszą się mierzyć z odrzuceniem, nietolerancją, prostactwem.

A jak jest na Zachodzie?

- Tam ludzie dyskryminowani ze względu na rodzaj wykonywanej pracy mogą liczyć na działy HR, związki zawodowe, psychologów, grupy wsparcia. U nas nie ma ani zorganizowanych form pomocy, ani nawet świadomości problemu. Stąd mój pomysł założenia organizacji, która z jednej strony edukowałaby społeczeństwo, a z drugiej – byłaby ratunkiem dla cierpiących prześladowanie – mówi Elżbieta Wójcik.

AU, AS, WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (66)