Marywilska 44 tętniła życiem. Dziś opustoszała. Lokale do oddania za darmo
- Takich pustek nie było tutaj nigdy, można cały dzień czekać, a klient i tak nic nie kupi - mówi właścicielka jednego z lokali handlowych na Marywilskiej 44. Co roku tłumy kobiet szukały tu kreacji na karnawałowy bal albo studniówkę. Dziś nie ma nikogo. A sprzedawcy pozbywają się biznesów.
06.01.2021 | aktual.: 03.03.2022 03:18
Po przekroczeniu progu Marywilskiej 44, ogromnego obiektu handlowego na warszawskiej Białołęce, widzimy... pustkę. Na pierwszy rzut oka miejsce wygląda po prostu na zamknięte. Ale tak nie jest.
Kto odwiedził centrum handlowe choćby rok temu, ten wie, że w okresie karnawałowym, wystawy pełne są kolorowych kreacji, a w alejach gromadzą się tłumy. Mówiąc krótko - miejsce tętni życiem, szczególnie w weekendy.
- Teraz prawie w ogóle nie ma tutaj klientów. A sukienek karnawałowych to już w ogóle nikt teraz nie kupuje, no bo po co? Ludzie mają przecież ważniejsze potrzeby - skarży się pani Ewa, która pracuje w jednym ze sklepów z wieczorowymi kreacjami.
Oddam. Za darmo!
Podążając wzdłuż głównej alei, która teraz została "zabita dechami", widzimy, że na jednej ze szklanych witryn lokalu właściciel umieścił ogłoszenie. Lokal jest do oddania. Jak najszybciej. I "za darmo".
Dzwonimy pod numer telefonu w ogłoszeniu. W słuchawce słyszymy żwawy głos kobiety w średnim wieku. Z rozmowy dowiadujemy się, że to niejedyny lokal, który zajmuje na Marywilskiej 44.
- Wie pani, ja zajmuję się tutaj hurtem w innych lokalach, przy okazji postanowiłam zrobić sklep dla córki, a to jest detal. A ona uciekła do korporacji i mam teraz balast, z którym nie ma bardzo mam co zrobić - opowiada lekko zniecierpliwiona kobieta.
Lokal mogę wynająć od zaraz. Jeśli będę chciała z niego korzystać, muszę jednak poczekać do 17 stycznia. - Detal do tego czasu nie może działać. Po 17 stycznia może pani otwierać, trzeba tylko podpisać wszystkie potrzebne dokumenty - zachęca mnie do kupna lokalu właścicielka.
Kobieta dodaje, że to jest świetna okazja. Mówi po cichu, że lokal jest wart kilkadziesiąt tysięcy, a jedyne koszty, które miałabym ponieść to 5,5 tys. zł kaucji. - Reszta kaucji zwrotnej (14,5 tys.) jest już wpłacone, to po prostu przechodzi na panią - mówi rozmówczyni.
Sukienki idą w odstawkę
Odchodząc kawałek od głównej alei, znalazłam ukryty gdzieś pomiędzy alejami sklep z sukienkami. Szczególnie jedna kreacja przykuła moją uwagę. Właścicielka, widząc, że jej się przyglądam, podeszła.
- To jest bardzo ładna sukienka, to miał być model na wiosnę 2020 roku, ale wtedy wszystko zamknęli. Później już się nie sprzedały - mówiła kobieta.
- Teraz nie sprowadzamy już nowych sukienek, bo i nie ma komu ich kupować. Takich pustek nie było tutaj nigdy. Rok temu, gdy rozpoczął się okres karnawałowy, niektóre z kreacji były tak rozchwytywane, że brakowało ich w sklepach. A teraz sukienek się nie kupuje. Nawet studniówek nie będzie - opowiada z żalem w głosie kobieta.
W innym lokalu dowiedziałam się, że ostatnia dostawa sukienek była na początku listopada. Od tego czasu starają się sprzedać zalegające kreacje. Nie jest to jednak łatwe, bo przez cały dzień pojawia się raptem kilkoro klientów. I to przy odrobinie szczęścia.
Otwarte centrum handlowe?
Marywilska 44 reklamowana jest raz pod szyldem "obiektu", a raz "centrum" handlowego. W dobie nowych przepisów ograniczających działalność galerii handlowych mogą pojawić się wątpliwości, czy wielka hala może być właściwie otwarta.
Wszystko opiera się na przepisach zawartych w rozporządzeniu Rady Ministrów z 21 grudnia. Zakaz handlu obowiązuje, ale nie w każdym aspekcie.
- Rozporządzenie nie wprowadza zakazu handlu ogółem, a tylko zakaz handlu detalicznego. Handel hurtowy wspomniany jest tylko w kontekście godziny seniora, która nie obowiązuje handlu hurtowego. Wiąże się to prawdopodobnie z większym ruchem klientów w przypadku handlu detalicznego i mniejszym natężeniem spotkań z kontrahentami sprzedaży hurtowej. Podobnie było to uregulowane w marcu ubiegłego roku - tłumaczy Mec. Diana Kalita-Knapczyk z kancelarii Causa Finita.
A to oznacza, że na Marywilskiej zakupy hurtowe możemy robić. Tyle tylko, że większość lokali i tak pozostaje zamknięta. Niektórzy właściciele nie otwierają, bo nie ma klientów. Pozostali to detaliści, którzy zgodnie z prawem handlować nie mogą.