„Męża widuję tylko kilka razy w roku”
Delegacje, praca za granicą – trudny rynek pracy zmusza do szukania pracy z dala od domu. Jak radzą sobie rodziny zmuszone do rozłąki?
15.12.2011 | aktual.: 16.12.2011 13:37
- To chyba jest kwestia osobowości – mówi Sussy, która ma męża marynarza. Zawsze lubiłam wszystko robić sama, potrzebowałam wyzwań. Sussy prowadzi własny biznes, który jest jednocześnie dla niej sposobem na życie. Do Polski, z Peru przyjechała pięć lat temu, z miłości. Pewna siebie, otwarta, od razu widać, że wie, czego chce i potrafi to egzekwować. Sama rozkręciła swój interes. W Peru też miała własny biznes. Jednak mimo jej ogromnej siły, życie osobiste bywa dla niej trudne.
– Wychodzisz za mąż, żeby stworzyć rodzinę. W moim przypadku to skomplikowane, kiedy mąż przez dziewięć miesięcy w roku bywa poza domem. Nie decydujemy się na dzieci, gdyż nie chciałabym ich wychowywać sama. To zbyt duża odpowiedzialność, a dzieci potrzebują ojca.
100 dni samotności
- Kobieta musi być matką i ojcem, bo ojciec jest nieobecny przez większą część życia swoich dzieci – mówi Ola, której mąż pracuje za granicą, w firmie budowlanej.
– Mąż wyjeżdża na trzy miesiące, potem na miesiąc wraca do domu, ale tak naprawdę, przez połowę tego czasu dochodzi do siebie. Kiedy już jest w dobrej formie, znów musi jechać – opowiada.
Z podobną sytuacją boryka się Sussy:
- Zanim mój mąż wróci do formy, zabiera mu to miesiąc, a nawet więcej. Na statku jest inny rytm życia, tam też nabiera innych przyzwyczajeń, więc to dla niego trudne. Za każdym razem mam wrażenie jakbyśmy się na nowo poznawali. Oczywiście, gdy już zaczyna odnajdować się w rzeczywistości, znów musi wyjeżdżać – opowiada.
Ola: - Może to zabrzmi dziwnie, ale dla mnie to też jest trudne, kiedy on wraca do domu. Oczywiście cieszę się, bo tęsknię za nim, gdy go nie ma, ale mam też swój, określony rytm dnia, który chcąc nie chcąc zmienia się po jego powrocie. Tak naprawdę cały mój dzień to harówka – szkoła, przedszkole dom, zajęcia dodatkowe, gotowanie obiadów, odrabianie lekcji. Kiedy wraca mąż, dochodzi jeszcze praca …. wokół niego.
Ola nie pracuje zawodowo. Wcześniej pracowała w szkole, jako nauczycielka, bardziej hobbystycznie, z powołania, ale postanowiła zająć się wychowaniem dwójki dzieci. Ma świetny zmysł organizacyjny: sama nadzorowała budowę domu, potem remont, planuje dzieciom czas, zabiera je na wakacje.
– Z nimi nie czuję się samotna, ale nie wiem, co będzie, gdy dorosną.
Sussy:
- Moją potrzebę kontaktu z drugim człowiekiem zaspokaja moja praca i relacje z ludźmi, z którymi pracuję - wyznaje.
Sussy prowadzi szkołę językową, w której panuje ciepła, rodzinna atmosfera.
– Rzadko, kiedy się załamuję, ale czasami przychodzi taki moment, że pewne rzeczy zaczynają mnie przerastać. Wtedy chciałabym, żeby koło mnie był ktoś, kto przejąłby na chwilę odpowiedzialność, żeby był mój mąż, który na przykład wraca dopiero za trzy miesiące. Na szczęście to szybko mija i dalej, jak zwykle radzę sobie sama. Mam jednak wrażenie, że gdyby on był obok, razem zrobilibyśmy jeszcze więcej.
Żony bez mężów
Na co dzień z tymi problemami borykają się kobiety, których mężowie pracują z dala od domu. Wiele z nich świadomie wybrały taką relację, wychodząc na przykład za marynarza. Często są to córki marynarzy, powielające relację, jaką miały ich matki z ojcami.
Nieraz jednak po wielu latach wspólnego życia, musi zostać podjęta decyzja o dłuższej rozłące, z powodów zawodowych. Delegacje, praca za granicą – trudny rynek pracy zmusza ludzi coraz częściej do szukania pracy z dala od domu.
Mężowie wyjeżdżają za chlebem, ale czasem szukanie pracy z dala od domu może świadczyć o problemach w relacji. Kim są żony mężów, którzy pracują z dala od domu?
Komentuje psycholog i psychoterapeutka, Ann Dziemian:
- Nie chciałabym generalizować, więc trzeba rozróżnić, czy chodzi nam o kobiety, które wiążą się z marynarzami, kierowcami, etc, czy w trakcie związku partner wybiera wyjazdową pracę. W pierwszym przypadku raczej są to kobiety bardzo silne, niezależne, samowystarczalne, zadaniowe, które lubią, kiedy wszystko jest pod ich kontrolą. Czasami w takie związki wchodzą osoby, które mają kłopoty z bliskością, więc wyjazdy samoczynnie narzucają dystans w związku i nieuchronną przerwę, po której można się do siebie na krótko zbliżyć, znów rozstać się i tęsknić. W drugim przypadku, jeśli partner intencjonalnie szuka pracy wyjazdowej, należy się zastanowić czy jest coś w związku, czego nie można wytrzymać. Nie tylko może się to wiązać z potrzebami finansowymi, czasem może to być sposób na załagodzenie napięć, konfliktów, zmniejszenie oczekiwań emocjonalnych, ucieczka od codziennej odpowiedzialności za dzieci i życie rodzinne, ucieczka od rutyny, ucieczka przed intensywnością związku. Tutaj częściej kobiety są bardziej
zależne emocjonalnie, mają dużo oczekiwań od związku, wyobrażenie wręcz symbiotycznego związku i w obliczu wyjazdu partnera bardzo cierpią, czują się samotne, odrzucone, przeciążone codziennością i dzieckiem - tłumaczy psycholog.
Samotność, która niejednokrotnie doskwiera tym kobietom jest doświadczeniem trudnym, ale jak w każdym przypadku, można sobie z nią radzić. – Radzenie sobie z samotnością jest kwestią indywidualną i zależy od osobistej potrzeby bliskości, od posiadanych więzi pozamałżeńskich - przyjaciół i krewnych.
„Klasyczne marynarzowe” zazwyczaj podchodzą do życia zadaniowo, zajmują się dziećmi, domem, czasem swoją pracą, wiele z nich nie odczuwa samotności, ponieważ ma przyjaciółki, częste kontakty z rodziną. W negatywnych sytuacjach związują się zbyt blisko z dziećmi, całą swoją energię poświęcają im, problemy mogą się pojawić, gdy dziecko zmienia się w nastolatka i już nie potrzebuje tak ścisłej więzi z matką, szuka relacji i wsparcia poza rodziną – mówi psycholog i psychoterapeutka.
Czy zatem w relacji na odległość można w ogóle stworzyć jakieś fundamenty? – Tu miłość jest najważniejszym fundamentem. Tęsknota i bliskość niezależnie od częstości spotkań. Ważne, żeby ze sobą rozmawiać, pisać do siebie, podtrzymywać kontakt, aby nie czuć się obco po ponownym spotkaniu – komentuje psycholog i psychoterapeutka, Anna Dziemian.
Michalina Domoń/MA