Mieszkańcy Łódzkiego jadą na saksy

Jak wypłata, to tylko w euro - do takiego wniosku dochodzą mieszkańcy naszego regionu, którzy poszukują ofert pracy. Tak duże zainteresowanie zbieraniem truskawek, szparagów, a także czyszczeniem borówek to efekt słabej złotówki i mocnego euro.

Mieszkańcy Łódzkiego jadą na saksy
Źródło zdjęć: © AFP

Sześć tygodni pracy na niemieckiej lub duńskiej plantacji może zapewnić utrzymanie w Polsce nawet przez pół roku.

Tak wysokiego kursu euro nie było od czterech lat, od momentu naszego wejścia do Unii Europejskiej. Notowanie wspólnej waluty niebezpiecznie zbliża się do 5 złotych. To woda na młyn dla tych, którzy pensje odbierają w euro.

Już na przełomie lutego i marca na zbiory truskawek do hiszpańskiej prowincji Huelva wyjadą 53 łodzianki, które w ubiegłym tygodniu podpisały umowę z firmą Cora. Spotkanie rekrutacyjne cieszyło się ogromnym zainteresowaniem. Przyszło _ na nie ponad osiemdziesiąt osób, znacznie więcej niż w innych miastach _- mówi Kamilla Rusek z Wojewódzkiego Urzędu Pracy, który współpracuje z hiszpańską firmą.

Zachętą były z pewnością wysokie zarobki, stawka 36 euro netto dziennie to niezły kąsek. Podróż do Hiszpanii opłaca szef, a pracownicy dbają jedynie o wyżywienie i miesięczne ubezpieczenie społeczne w wysokości 80 euro.

Łodzianki będą zbierać truskawki od końca lutego do maja, w trakcie tygodnia muszą przepracować 37 godzin. Jeżeli zostaną do końca, pracodawca zapłaci za podróż powrotną.

Najpóźniej w połowie kwietnia na zbiory szparagów do Niemiec wyruszy 30-letni Rafał spod Zduńskiej Woli, na co dzień zarejestrowany jako bezrobotny, dorabiający na czarno przy remontach. Będzie to jego czwarta wyprawa na saksy, która trwa z reguły 6-8 tygodni.
_ W tym roku jest szansa na naprawdę duże zarobki _- zaciera ręce pan Rafał. _ Nie to co w ubiegłym sezonie, gdy przywiozłem 1300 euro i sprzedałem je po 3,30 zł. Chętnych do pracy sezonowej na pewno nie zabraknie. Znam takich, którzy w pracy biorą bezpłatne urlopy, by wyjechać na zbiory, a potem spokojnie żyć przez kilka miesięcy. _

Za zebranie kilograma szparagów Polacy otrzymują 45-50 eurocentów. Dziennie można zebrać od 40 do 100 kilogramów, w zależności od pogody. By zarobek był większy, walizka pana Rafała wypełniona jest jedzeniem: chińskimi zupkami, gotowymi daniami w słoikach i półproduktami.

_ Żywność w Niemczech jest droga, gdybym miał kupować wszystko za granicą, przywiózłbym do domu niewielką część pensji _- przestrzega mężczyzna.

Szansę na znalezienie atrakcyjnej pracy na wakacje będą mieli też inni mieszkańcy woj. łódzkiego. 5 marca Wojewódzki Urząd Pracy organizuje bowiem w Łodzi międzynarodową giełdę pracy. Poszukiwane są m.in. osoby do sezonowego zbioru owoców i warzyw w Danii i Finlandii. Do Finlandii wyjedzie 10 osób z podstawową znajomością języka rosyjskiego. Będą pracować minimum 10 godzin tygodniowo, a stawki wahają się od 0,50 do 3,20 euro za kilogram zebranych owoców (w zależności od rodzaju). Można także zarobić ponad 8 euro za godzinę sadzenia i czyszczenia borówek. Polacy będą mieszkać w skromnie urządzonych, ale czystych barakach, za co zapłacą 1,23 euro dziennie, a pracodawca zagwarantuje im pościel. Jeżeli chcą, by szef zadbał o ich śniadania, obiady i kolacje, muszą na ten cel wysupłać 5,5 euro dziennie. Na 14 euro brutto wyceniona została godzina pracy przy zbiorze truskawek, groszku, cebuli i malin w Danii. Praca rozpoczyna się pod koniec maja, proponowane są 6-12-tygodniowe tury. Pracownik za nocleg na kempingu
lub na farmie dziennie musi zapłacić od 3 do 10 euro.

_ W porównaniu z ubiegłym rokiem mamy więcej ofert pracy sezonowej, chociaż obawialiśmy się, że z powodu kryzysu zainteresowanie polskimi pracownikami może być mniejsze _- mówi Katarzyna Wesoła z WUP w Łodzi, odpowiedzialna za organizację giełdy. _ 5 marca spodziewamy się tłumów, do tej pory zgłosiło się więcej chętnych do pracy w Finlandii niż mamy miejsc. _

W tym roku zabrakło natomiast ofert z Anglii, Irlandii, które w mocnym stopniu zostały dotknięte kryzysem i bezrobociem. Polacy nie chcą natomiast wyjeżdżać do Włoch, odkąd głośno zrobiło się o tamtejszych obozach pracy.

O opłacalności sezonowych zbiorów przekonany jest ekonomista prof. Witold Orłowski, chociaż uważa, że nie jest to powód do zadowolenia. _ Wolałbym, aby dobra praca i płaca czekały na Polaków we własnym kraju _ - tłumaczy prof. Orłowski. _ Atrakcyjność takiego wyjazdu wzrasta, gdyż w Polsce sytuacja na rynku zatrudnienia staje się trudniejsza _.

Na pytania od Polaków chętnych do zarobkowej sezonowej emigracji czekają pracownicy konsulatów w Niemczech, Danii, Finlandii. _ Możemy sprawdzić, czy pracodawca rzeczywiście istnieje i czy nie było z nim do tej pory problemów _- obiecuje Agnieszka Ozubko, wicekonsul w Hamburgu.

Pomocą służy także Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, które przygotowało poradnik dla wyjeżdżających na saksy. Można w nim przeczytać m.in., że jeżeli szukamy pracy za pośrednictwem agencji, powinniśmy upewnić się, czy posiada certyfikat, wydany przez marszałka województwa. Zanim wyjedziemy, mamy obowiązek podpisać z agencją umowę kierującą (umowę o pracę podpisujemy z konkretnym pracodawcą). Gdy firma wzbudzi nasze podejrzenia, możemy zwrócić się o pomoc do inspekcji pracy, ministerstwa pracy, policji, prokuratury, a nawet konsulatu. Gdy pracodawca łamie warunki, najpierw zwracamy się do agencji lub firmy, która skierowała do pracy.

Gdy upewnimy się już, że pracodawca jest uczciwy, pozostaje tylko śledzenie kursów walut. A ekonomiści prognozują, że euro raczej w tym roku nie spadnie do poziomu sprzed roku i nawet przy interwencji rządu i będzie kosztowało więcej niż 3,30 zł.

POLSKA Dziennik Łódzki
Alicja Zboińska, Agnieszka Magnuszewska

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)