Możemy upadać
Przepisy pozwalające prywatnym osobom ogłaszać upadłość wchodzą w życie 31 marca.
Według ekspertów są one zbyt restrykcyjne.
Ale zdaniem ekspertów pomogą tylko co dziesiątej zadłużonej po uszy rodzinie. Do tej pory upadłość ogłaszały tylko firmy, zaś zadłużone prywatne osoby nie miały szansy, by wyplątać się z pętli rosnących karnych odsetek i odsetek od odsetek. Z chwilą ogłoszenia upadłości banki nie będą już mogły naliczać konsumentowi dalszych kar, a po spłacie długów pod kuratelą sądu bankrut będzie mógł zacząć nowe życie - pisze "Gazeta Wyborcza".
Podobne przepisy istnieją np. w Niemczech, we Francji, w Wielkiej Brytanii, a także w krajach skandynawskich i w Stanach Zjednoczonych. Nasza ustawa o prywatnym bankructwie - wchodzi w życie 31 marca.
Zdaniem wielu prawników jest ona jednak zbyt restrykcyjna. Twierdzą oni, że posłowie przygotowując ją przeholowali w drugą stronę.
"To prawdopodobnie najbardziej restrykcyjna wersja przepisów o upadłości konsumentów, jaka istnieje w Europie - mówi gazecie Wiesław Opalski, prawnik z kancelarii Barylski, Olszewski, Brzozowski. I podkreśla, że w większości krajów, gdzie obowiązują podobne przepisy, dąży się najpierw do ugody i restrukturyzacji zadłużenia, a dopiero w ostateczności do likwidacji majątku dłużnika.
Podobne obawy mają bankowcy. Ich zdaniem konsumenci mogą w ogóle nie chcieć z niej korzystać.