Myślałem: zobaczę komunę. Kibuc mnie jednak zaskoczył
Żydzi z Chacerim wydarli ziemię pustyni i stworzyli koncern. Nie mając nic, mają wszystko. W końcu za 2 mld dol. można wiele zrobić.
- Dojechaliśmy - oznajmia Szlomo. A gdy nie ruszamy się z miejsc, kierowca pogania nas: - Koniec jazdy. Wysiadka.
Patrzę na niego z niedowierzaniem. Wyobrażałem sobie, że zobaczę gigantyczne, pokryte pustynnym pyłem gospodarstwo rolne. Tymczasem Szlomo każe mi wysiąść w miejscu, które wygląda jak przedmieście Nowego Jorku, gdzie przez kilka miesięcy mieszkałem. Zamiast spalonej słońcem ziemi otacza mnie morze zieleni, a "chałupy" okazują się eleganckimi parterowymi domami. Nie ma wyjścia, muszę uwierzyć kierowcy na słowo - jestem w kibucu Chacerim na skraju pustyni Negew.
Wita mnie Danny, 75-letni siwy jak gołąbek kibucnik. W Chacerim mieszka od blisko 60 lat. Będzie moim przewodnikiem. Mógłby być emerytem, ale ani myśli leniuchować i nadal pracuje z innymi członkami wspólnoty.
- Zdziwisz się, ale choć mieszkam tu tak długo, to gdy zapytasz mnie o właściciela wszystkiego, co widzisz, i co ci jeszcze pokażę, nie odpowiem ci. Nie dlatego, że nie chcę, po prostu tego nie rozumiem - zastrzega Danny.
Nie drążę tematu. Wiem, że zasady, które rządzą społecznością kibucników są zbieżne z ekonomią współdzielenia, która robi w ostatnich latach zawrotna karierę. Krótko: nie mając nic, masz wszystko.
Nieco historii
Historia kibuców sięga początku XX wieku. Słucham o niej w gwarnej stołówce, gdzie pieczonym kurczakiem z warzywami na parze zajada się kilkadziesiąt osób – wszyscy ogorzali, siwowłosi i szczupli. Nie dostrzegam w nich niczego, czym mogliby wyróżniać się w tłumie. Zupełnie inaczej widzi to kierowca Szlomo.
- Zobacz - wskazuje na grupę starszych mężczyzn i kobiet. - Dokładnie tak wyglądają kibucnicy. Poznałbym ich wszędzie. Choć staram się jak mogę, nie dostrzegam żadnej specyficznej cechy, którą widzi on.
Pierwszy z kibuców na terenach dzisiejszego Izraela powstał w 1910 r. Ich prawdziwy rozkwit nastąpił dopiero po II wojnie światowej, gdy ci z Żydów, którzy przeżyli Holocaust, docierali do zarządzanej przez Brytyjczyków Palestyny. Ściągali z całego świata. Trauma związana z Zagładą mieszała się z radością z tworzenia się zrębów izraelskiej państwowości. Praca na własnej ziemi miała być podstawą sukcesu. Własnej, ale współdzielonej z innymi. Kibucnicy musieli jednak wyrwać ziemię pustyni, która nawet dziś stanowi 2/3 terytorium państwa. Zlokalizowane na jej obrzeżach rolnictwo zapewnia nie tylko zyski, ale i samowystarczalność kraju w razie odcięcia od dostaw z zewnątrz.
Armia Andersa
Dokładnie w ten sam sposób – poprzez zasiedlanie skraju pustyni - powstał kibuc Chacerim. W niezwykły sposób jego historia splata się z losami Polaków z Kresów.
- Pierwsza grupa osadników przybyła tutaj w 1946 r. Byli to skauci z Tel Awiw i Jerozolimy oraz tzw. dzieci Teheranu. Jeden z moich kolegów urodził się w stolicy Iranu - opowiada Danny. Skąd zatem Polska i Kresowiacy? "Dzieci Teheranu" to grupa kilkuset żydowskich dzieci, którym w 1939 r. udało się uciec z Polski. Przez kolejne lata dzieci żyły w sowieckich sierocińcach. Opuściły je razem z armią gen. Andersa i przez Teheran dotarły do Palestyny
- Pierwsi osadnicy, którzy tu przywędrowali stanęli na wzgórzu otoczonym pustynią - mówi Danny. Jakby dla podkreślenia jak to ważne, jak wiele osiągnęli, przypomina mi o tym kilkukrotnie.
Naszą rozmowę raz po raz przerywa ogłuszający ryk silników. To odrzutowce startujące z pobliskiej bazy. To w niej stacjonuje słynna eskadra myśliwców F-15 "Młoty" zdolna dokonywać ataków na irańskie instalacje nuklearne. To jej piloci w 2007 r. zbombardowali syryjski reaktor jądrowych w Daj raz-Zaur.
- Nie było tutaj ani skrawka zieleni. Nie było wody, nie było prądu. Roczne opady deszczu w tym miejscu to 100-110 ml, a pionierzy dostali za zadanie zmianę tej ziemi w farmę - wraca do historii swojego "domu" mój przewodnik.
Dopiero, gdy pokazuje mi zdjęcia, widzę jak ciężka musiała być ta praca. Kluczem do sukcesu okazała się woda. Pozwoliła nie tylko zmienić skrawek pustyni w ogród i gospodarstwo rolne, ale także stworzyć Netafim. To globalny koncern, w którym pracuje Danny. Jest wart niemal 2 mld dol. Wspólnota kibucników stworzyła go z niczego.
Spełniony sen komunistów
Każdy z kibucników otrzymywał od wspólnoty dom zbudowany przez pierwszych osadników. Każdy musiał pracować, często niezależnie od swoich kwalifikacji. Zdarzało się, że osoby z wyższym wykształceniem kopały rowy nawadniające lub usuwały kamienie z ziemi przeznaczonej pod uprawy. Cała własność była wspólna. Podobny model stosowany był w sowieckich kołchozach. Tam to nie wypaliło, bo ludzie pracowali pod lufami karabinów, w Izraelu kibucnicy pracowali dobrowolnie. Dlatego nawet 10 proc. PKB Izraela było wytwarzane w "spółdzielczych" gospodarstwach.
Dziś sytuacja wygląda nieco inaczej niż w latach 40. czy 50. W Chacerim domy nadal są własnością wspólnoty, ale ich wyposażenie to już prywatna sprawa członków kibucu. Pensje nadal trafiają do kibucu, ale kibucnicy dostają kieszonkowe. W przypadku rodzin z trojgiem dzieci to nawet 10 tys. szekli miesięcznie - mniej więcej 10 tys. zł.
Dzieci i nauka w kibucu
Kibucnicy nie są już rozdzielani z dziećmi, jak miało to miejsce w pierwszych latach. W początkach ruchu uznawano, że tylko w pełni wspólne wychowanie zapewni ludzi odpowiednio przygotowanych do życia w kibucach. Więzi rodzinne nie były co prawda całkowicie niszczone, ale już kilkumiesięczne dzieci trafiały do domów zarządzanych przez wyznaczone we wspólnocie osoby. Ze swoimi rodzicami spędzały zaledwie kilka godzin dziennie. Dziś jest nieco inaczej, choć nadal kładziony jest nacisk na wychowanie w grupie. Tuż obok głównego placu Chacerim, gdzie kibucnicy świętują najważniejsze wydarzenia, znajduje się dzielnica edukacyjna.