Na jak długo starczy nam nowy budżet?

Wiemy, jak będzie wyglądał budżet na przyszły rok. Wątpliwe jednak, aby udało się zrealizować przyjęte w nim założenia. Może zabraknąć nawet kilkudziesięciu miliardów złotych.

Na jak długo starczy nam nowy budżet?
Źródło zdjęć: © Aleksander Majdański/ newspix.pl

13.12.2012 | aktual.: 13.12.2012 13:11

12 grudnia wieczorem Sejm uchwalił przedłożoną przez rząd ustawę budżetową. Już dziś wiadomo jednak, że raczej nie uda się osiągnąć zaplanowanych dochodów na poziomie 299 mld zł. Rząd założył bowiem optymistycznie, że wzrost gospodarczy wyniesie w przyszłym roku 2,2 proc. Tymczasem chyba żaden z ekonomistów nie zakłada, że PKB przekroczy 2 proc.

W trzecim kwartale polska gospodarka zwolniła do 1,9 proc. względem roku ubiegłego, a tendencja wciąż pozostaje spadkowa. Z szacunków Pekao wynika, że w samym budżecie przy bardziej prawdopodobnym wzroście rzędu 1,7 proc. zabraknie 20 mld zł.
- Sądzę, że w takiej sytuacji rząd będzie w stanie obciąć wydatki od 5 do 7 mld zł. 13 mld będzie musiał dodatkowo pożyczyć. To byłoby dla rynku do przełknięcia. Nie wiadomo jednak, czy wskaźniki makroekonomiczne nie będą słabsze - mówi Marcin Mrowiec, główny analityk Banku Pekao.

- Wcześniej zakładałem, że wzrost produktu krajowego w przyszłym roku wyniesie ok. 1,6 proc. Ostatnie dane pokazują jednak, że może to być nawet 1,2 proc. - mówi Wiktor Wojciechowski, ekonomista Invest Banku.

Oznaczałoby to, że deficyt całego sektora finansów publicznych, uwzględniając samorządy, może wynieść nawet 55 mld zł.

Zdaje sobie z tego sprawę sam minister finansów.
- Jeśli okaże się, że jest potrzebna nowelizacja, to taka nowelizacja w ciągu roku zostanie przedstawiona. Pamiętajmy, że to nie jest jakaś katastrofa - powiedział 11 grudnia w Sejmie Jacek Rostowski.

Skąd ta dziura?

Niższe wpływy do budżetu to efekt zmniejszenia się dochodów z podatków. Według Banku Pekao wpływy z VAT mogą być niższe nawet o 11 mld zł. Dlaczego? Bo rośnie liczba osób bez pracy i spada konsumpcja. Rząd założył, że stopa bezrobocia w 2013 roku wyniesie 13 proc. Jednak ten poziom zostanie najprawdopodobniej przekroczony już w grudniu bieżącego roku. Jak z kolei szacuje Instytut Badan nad Gospodarką Rynkową w 2013 roku wskaźnik ten osiągnie poziom 13,6 proc.

Wyższe bezrobocie uszczupli także wpływy z PIT. Prognozy Banku Pekao mówią o dwóch miliardach mniej w państwowej kasie. O ponad cztery miliardy uszczuplone zostaną dochody z podatku od firm. Mniejsze wpływy z CIT to nie tylko efekt gorszej sytuacji gospodarczej. Ministerstwo Finansów nie zdążyło rozwiązać problemu ucieczki wielu firm do spółek komandytowych. Ta forma prawna pozwala nie płacić podatku od przedsiębiorstw. Jednocześnie korzystają z niej tacy giganci, jak Lidl, Real czy Maspex.

Najprawdopodobniej Ministerstwo Finansów zawiedzie się również na swoich oczekiwaniach względem dochodów z mandatów. W przyszłym roku na piratach drogowych rząd chce zarobić 1,5 mld zł. Tymczasem choć w tym roku z tego tytułu miało wpłynąć 1,2 mld zł to nie zebrano... nawet 30 mln zł.

Powtórka z przeszłości

Zapowiada się zatem powtórka z 2009 roku. Minister Rostowski musiał wówczas przygotować w środku roku nowelizację budżetu. Zabrakło wówczas 30 mld zł. Tym razem sytuacja jest trudniejsza. Trzy lata temu rząd miał jeszcze pole do zwiększania zadłużenia. Teraz nasze finanse znajdują się na granicy progu ostrożnościowego. Czego możemy spodziewać się w 2013 roku?

- Najłatwiej będzie rządowi ciąć wydatki inwestycyjne. PIT i CIT zmienić w ciągu roku nie można. Natomiast VAT i tak jest na bardzo wysokim poziomie 23 proc. - mówi Aleksander Łaszek, ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju.

- Istnieje duże ryzyko, że brakujące środki zostaną wzięte z tego, co zostało w OFE. Jednak w tym przypadku skutek fiskalny takiego posunięcia byłby tylko częściowy. Zasadnicze zwiększenie wpływów budżet odczułby dopiero w roku 2014 - mówi Wiktor Wojciechowski.

Znów kreatywna księgowość

Minister Rostowski dał się poznać jako kreatywny księgowy. Gdy były problemy z dopięciem budżetu w 2009 roku, część wydatków przekazał do Banku Gospodarstwa Krajowego. Był wtedy krytykowany przez ekonomistów, którzy wytykali mu, że ukrywa dług.

Także dziś kierowany przez niego resort chce wspomóc się sztuczkami rachunkowymi. Wraz z budżetem zostały przyjęte nowe zasady liczenia długu publicznego. Zadłużenie zagraniczne będzie kalkulowane na podstawie uśrednionych kursów walutowych. Odjęte zostaną od niego zobowiązania na przyszłoroczne potrzeby pożyczkowe.

Tym razem pomysł Ministerstwa Finansów spotkał się z aprobatą ekonomistów i rynku, choć nie bez zastrzeżeń.
- Takie liczenie długu jest racjonalne, a zarazem daje pewną elastyczność. Jednak w dłuższej perspektywie może prowadzić do nadmiernego zadłużania się państwa. Wraz z tym rozwiązaniem powinno się obniżyć progi ostrożnościowe - mówi Wiktor Wojciechowski.

Przy obecnym kształcie budżetu deficyt sektora finansów publicznych wyniesie 3 proc. Wydatki mają być wyższe od dochodów o 35 mld zł. Jednak bardziej prawdopodobna niższa perspektywa wzrostu może go zwiększyć powyżej 3,5 proc. To uniemożliwi Polsce wyjście z unijnej procedury nadmiernego deficytu. Grozi także przekroczeniem progów ostrożnościowych.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)