Na rodzeniu zarabiają nawet 70 tys. zł

Biologiczna matka otrzymuje od 30 do 70 tys. zł za oddanie dziecka

Na rodzeniu zarabiają nawet 70 tys. zł
Źródło zdjęć: © Thinkstock

02.11.2011 | aktual.: 02.11.2011 12:59

Biologiczna matka otrzymuje od 30 do 70 tys. zł za oddanie dziecka. Zarabia też pośrednik – od 5 do 10 tys. za skontaktowanie ze sobą zainteresowanych osób i „załatwienie” formalności. W sieci nie brakuje takich ofert. A wszystko to w majestacie prawa.

W internecie można znaleźć wiele ogłoszeń, dotyczących takich transakcji. Biologiczna matka otrzymuje od 30 do 70 tys. zł za oddanie dziecka. Umożliwia to adopcja ze wskazaniem, gdy zrzeczenie praw do dziecka następuje przed sądem rodzinnym na rzecz konkretnej osoby. Cała operacja jest zgodna z obowiązującym prawem i pozwala osobom adoptującym dziecko ominąć procedurę sprawdzania, czy nadają się na nowych opiekunów. Ten sposób stanowi 1/3 wszystkich adopcji. Karani są tylko ci, którzy pośredniczą w przekazywaniu dziecka i którym można udowodnić, że handlowali dziećmi. A jak mówią policjanci to trudne, bo pośrednicy dbają o to, by gotówka wędrowała z rąk do rąk – transakcja nie jest udokumentowana. Osoby biorące udział w sprzedaży – matka biologiczna, jak i „przyszli rodzice” – konsekwentnie zaprzeczają, by handlowali. Zeznają np. że nikt nikomu nie przekazywał pieniędzy lub że przekazana kwota dotyczyła czegoś innego – np. fikcyjnego remontu.

Biologiczne matki, które jeszcze jakiś czas temu żyły w skrajnej nędzy, mówią np., że otrzymały pieniądze od krewnych lub od ojca dziecka. Pewna kobieta powiedziała nawet, że sprzedała auto – rzeczywiście pokazała policjantom umowę sprzedaży 28-letniego opla. Wartość auta szacowano jednak na 2 tys. zł. Na konto kobiety wpłynęło zaś 50 tys. zł.

Często to pośrednicy przekonują matki, np. te w trudnej sytuacji materialnej, by urodziły, oddały dziecko i zrzekły się do niego praw. To najczęściej oni umieszczają ogłoszenia w sieci. Anonse pośredników informują o promocji rodziny i pomocy osobom bezdzietnym – nie tylko parom, ale też samotnym, zamożnym kobietom. W sieci można np. znaleźć takie ogłoszenie:

„Pomagamy bezdzietnym rodzinom. Możemy sprawić, by Wasze życie się odmieniło i by wreszcie zamieszkał z Wami wyczekiwany mały człowieczek.”

„Adopcja. Tylko dla poważnych i zdecydowanych.”

„Kompleksowo obsługujemy bezdzietne rodziny, które marzą o dziecku. Pomoc psychologiczna, trening, doradztwo adopcyjne.”

Barbara Jachimek, psycholog społeczny, uważa że pośrednicy mogą wyrządzić ogromną krzywdę matce biologicznej i rodzinie zastępczej.

- Takie pośrednictwo jest oczywiście przestępstwem, bo ktoś płaci za dziecko. Ale ja widzę też inny problem. Pośrednicy mogą namawiać lub wręcz zmuszać matki do oddania dziecka. Znajdują kobiety ubogie, samotne, słabe psychicznie, które może nawet nie chcą oddać dziecka. Ale będąc pod presją, decydują się na ten krok. To może być ich życiowy dramat. Poza tym słyszałam już o rodzicach, którzy regularnie oddają dzieci. Na przykład pewne małżeństwo ma czworo dzieci. Kobieta zachodzi w kolejne ciąże i oddała już dwoje dzieci. Małżonek tłumaczy, że świetnie zarabia za granicą jako murarz. Ale nie chce wraz z żoną wychowywać kolejnych dzieci. Pojawiło się podejrzenie handlu, ale policjanci nie są w stanie tego udowodnić. Po urodzeniu i oddaniu dziecka na konto rodziny wpływały spore sumy. Pytany o to ojciec przedstawił policji umowę o pracę, z której wynika że rzeczywiście tak dużo zarabia w Wielkiej Brytanii. Rodzice zastępczy są szczęśliwi, że mają dziecko, zaprzeczają, że płacili. Sąd nie widział przeciwwskazań
w adopcji. Rodzina jest jednak obserwowana. Czy uda się coś udowodnić, nie jestem pewna – mówi Barbara Jachimek, psycholog, która współpracuje z rodzinnymi domami dziecka, zajmuje się też adopcjami.

Niemniej policjanci na tym polu odnoszą sukcesy. W ich ręce wpadł niedawno człowiek, który nielegalnie zarabiał na adopcji. Wyszukiwał kobiety chcące oddać swoje pociechy i pośredniczył w skontaktowaniu ich z osobami poszukującymi dzieci. Coraz częściej jednak eksperci postulują, aby adopcja ze wskazaniem mogła dotyczyć jedynie osób z najbliższej rodziny – w żadnym razie obcych.

- Może warto też bardziej wspomóc ciężarną. Te kobiety oddają dzieci dla pieniędzy. Gdyby były lepiej sytuowane, może nie sprzedawałyby dzieci – dodaje Barbara Jachimek.

(toy)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (53)