Najlepsze kierunki studiów... dla przyszłych bezrobotnych

Pod względem operatywności żaków Polska znajduje się w czołówce europejskich krajów.

Najlepsze kierunki studiów... dla przyszłych bezrobotnych
Źródło zdjęć: © Thinkstock

07.03.2012 | aktual.: 07.03.2012 11:35

Ponad 70 proc. polskich studentów deklaruje, że utrzymuje się samodzielnie. Pod względem operatywności żaków Polska znajduje się w czołówce europejskich krajów.

Schody zaczynają się dla nich dopiero po dyplomie, bo dla absolwenta pracy coraz częściej nie ma. Liczba bezrobotnych absolwentów uczelni, według danych GUS, wzrosła w I kwartale br. o 19 tys. osób. I ma być ich jeszcze więcej.

Pracuje blisko trzy czwarte polskich studentów. Wiadomo: przy wyborze ofert nie wybrzydzają. Szukają pracy na krótko. Ma ona służyć zdobyciu doświadczeń i pomagać w dopięciu domowego budżetu. Ich zatrudnienie opłaca się też pracodawcom.

Dlatego znalezienie zajęcia przeważnie nie stanowi dla nich problemu. Chce im się jej szukać i potrafią ją znaleźć. Studenci pracują średnio nieco ponad 20 godzin w tygodniu. Otrzymują też od państwa pomoc materialną w różnej formie: stypendiów, dopłat do akademików, różnego rodzaju zniżek. Dzięki temu wielu z nich może kontynuować naukę, nie korzystając z pomocy rodziców.

Schody zaczynają się po dyplomie, bo dla absolwenta pracy coraz częściej nie ma. Nie zapewniają jej już nawet dotąd mało zagrożone bezrobociem kierunki, jak polonistyka czy prawo. Małym pocieszeniem może być fakt, że bezrobocie wśród młodzieży to poważny problem również innych krajów europejskich, jak Hiszpania, Włochy czy kraje bałtyckie.

Do poprawy sytuacji w pewnym stopniu mogliby się przyczynić sami maturzyści, racjonalnie wybierając kierunek studiów. Najwyraźniej jednak mają z tym kłopoty. To już głęboko ugruntowana, „twarda” tendencja: coraz mniejsze zapotrzebowanie na pracę humanistów, rosnący popyt na informatyków, inżynierów i specjalistów nowych technologii. Nie maleje popularność kierunków takich jak prawo czy psychologia. O dziwo, wciąż popularne wśród absolwentów jest zarządzanie, mimo iż boom na tym kierunku to czasy dawno minione.

Istnieją kierunki nadwyżkowe, po których absolwentom trudno znaleźć pracę w wyuczonym zawodzie. Zarazem jednak na ich korzyść przemawia fakt, że zakres kształcenia jest tam dość szeroko profilowany. Absolwent politologii, pedagogiki czy psychologii może znaleźć zatrudnienie w szkole, w placówce samorządowej, w mediach, w reklamie, marketingu, w branży PR. Nie jest sztywno przywiązany do swojego dyplomu – wskazują eksperci. Co innego z kierunkami nietypowymi, unikalnymi w skali kraju, o ściśle określonym profilu.

- Na specjalistę w dziedzinie sinologii, afrykanistyki, archeologii śródziemnomorskiej czy florystyki patrzy się jak na fachowca w ściśle określonej, wąskiej dziedzinie. Również i z tego względu, że ta dziedzina jest mało znana. Ilu z nas wie, czym zajmuje się sinologia? Takiej osobie będzie trudniej niż politologowi przekonać pracodawcę, że warto dać jej szansę w innej branży. Na przykład w biurze prasowym – uważa psycholog Julia Śmieszewska. Kłopot jednak z tym, że młody człowiek wybierający się na nietypowe studia bardzo często podąża za swoimi głęboko ugruntowanymi zainteresowaniami. Inaczej niż osoby wybierające się na popularne kierunki – często na zasadzie „owczego pędu”, bo kolega tam idzie, albo wypychane na studia przez ambitnych rodziców.

– Interesuję się kulturą Japonii od czasów gimnazjum. Oglądam filmy, czytam książki, jestem fanem mangi – opowiada Radek z Trójmiasta, świeżo po maturze. – Zacząłem się uczyć języka. Chcę studiować japonistykę, bo mnie to po prostu interesuje. Swoje życie zawodowe chciałbym w jakiejś mierze związać z Japonią. Jeśli mi się nie uda, odbiorę to jako autentyczną porażkę.

20-letnia Justyna podchodzi do sprawy nieco inaczej. Ma ambitne plany: zdaje do szkoły aktorskiej. Na wypadek porażki ma już opracowany wariant B: będzie studiować ekonomię.

- Tam nie ma egzaminów, więc studia mam pewne. Nie interesuje mnie specjalnie ekonomia. Aktorstwo to jednak specyficzna branża. Trudno liczyć na sukces, bo odsiew jest potężny. Dlatego mam tę ekonomię w zanadrzu. W najgorszym razie odsunę na pięć lat widmo bezrobocia. W tym czasie wiele się może wydarzyć – tłumaczy.

Na co więc stawiać: na kierunek popularny czy nietypowy? Wybierając ten pierwszy, niejeden przeliczył się w swoich kalkulacjach. Myślenie: jeśli co roku kształci się tutaj setki osób, to znak, że branża jest potrzebna i kłopotów ze znalezieniem pracy nie będzie, coraz częściej nie jest zgodne z prawdą.

Wybór kierunku nietypowego też zresztą wiąże się z ryzykiem. Niewielka liczba kandydatów pozornie zwiększa szansę na znalezienie dobrze płatnej pracy, dając możliwość przebierania w ofertach. Ryzyko wiąże się z tym, że takich ofert może być bardzo mało. Dana dziedzina, sama w sobie ciekawa i o dużym prestiżu, może okazać się nikomu niepotrzebna. Dlatego przed maturzystami niełatwy wybór – być może trudniejszy, niż kiedykolwiek.

Tomasz Kowalczyk/MA

studencibezrobociekierunki
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (126)