Najubożsi zarabiają więcej! Tak twierdzi polityk PO
Ceny wody, ścieków, energii rosły także w poprzednich latach. Nie sądzę, by w liczbach potwierdziło się, że teraz są jakieś drastyczne podwyżki. Każda podwyżka jest bolesna, ale wzrost wynagrodzeń wciąż wyprzedza wzrost cen - mówi w wywiadzie dla Faktu szef klubu PO Tomasz Tomczykiewicz.
15.06.2011 | aktual.: 15.06.2011 07:29
Kampania PO rozpoczęta, ale to długa prosta. Nie zabije was na niej drożyzna?
– Polacy znają przyczynę wzrostu cen. Wiedzą, że jeśli w sklepie jest drogo, to nie jest to wina rządu. Przecież cena benzyny, cukru, czy mąki zależy od poziomu cen na rynkach światowych, a nie od rządu. A tak to próbowano wytłumaczyć. Tak działała opozycja; zarówno PiS jak i SLD chciały na wysokich cenach zbijać kapitał polityczny. To niepoważne traktowanie wyborców, to po prostu kit. A tego Polacy nie dają sobie wcisnąć.
Cztery lata temu taki kit wciskał Donald Tusk, pytając Jarosława Kaczyńskiego o ceny produktów spożywczych.
– Inny był kontekst wypowiedzi premiera. Wówczas chodziło o pokazanie, że Jarosław Kaczyński jest oderwany od rzeczywistości, że nie zna cen podstawowych artykułów żywnościowych, nie chodzi sam do sklepu. I pamiętamy, że okazało się to prawdą.
Drożyzna to nie tylko towary w sklepie. Dotkliwe są podwyżki fundowane przez samorządy, w większości rządzone przez ludzi PO.
– Ceny wody, ścieków, energii rosły także w poprzednich latach. Nie sądzę, by w liczbach potwierdziło się, że teraz są jakieś drastyczne podwyżki. Oczywiście, każda podwyżka jest bolesna, ale wzrost wynagrodzeń wciąż wyprzedza wzrost cen.
To mit statystyczny. Większości Polaków nikt nie podwyższa pensji, bo inflacja wzrosła! – Ale płaca minimalna bardzo wzrosła, więc ci najubożsi zarabiają więcej.
Dla wielu to przekleństwo, bo płaca minimalna wzrosła o kilkadziesiąt złotych, ale przez to stracili prawo do pomocy społecznej. Progi np. przy zasiłkach rodzinnych nie zmieniły się od 7 lat! – Ale większość ludzi skorzystała na tej zmianie. Zawsze można się przyczepić.
Nawet dane resortu pracy pokazują, że obszar biedy jest coraz większy.
– Prawie przez całą naszą kadencję trwał światowy kryzys gospodarczy, który skutecznie ograniczał nasze działania. Jest i druga strona medalu – rosnący dług publiczny. A to właśnie wydatki na pomoc społeczną są jego znaczną składową. Musimy dbać o najuboższych, ale też pilnować kondycji całości finansów publicznych, bo kłopoty w tym względzie najdrastyczniej uderzyłyby w najbiedniejszych.