Trwa ładowanie...

Nie ma cwaniaka nad Polaka. Kasjerzy mówią, jak kombinujemy na zakupach

Obrywanie liści czy gałązek z warzyw, "kosztowanie" owoców lub cukierków bez płacenia czy próby oszustw na kasach samoobsługowych. Tak Polacy kombinują w marketach, szczególnie przed świętami. - Niektórzy by banany ze skóry obierali, gdyby mogli - żartują kasjerzy.

Polacy mają swoje sposoby na to, jak zaoszczędzić podczas świątecznych zakupówPolacy mają swoje sposoby na to, jak zaoszczędzić podczas świątecznych zakupówŹródło: East News, fot: PIOTR KAMIONKA, REPORTER
d2rytgs
d2rytgs

Handel w czasach pandemii wolnego nie ma. Sklepy spożywcze pracują na pełnych obrotach, a kasjerzy nie narzekają na brak obowiązków.

- No chyba że w godzinach dla seniorów. Wtedy w sklepie jest plaża i większość załogi idzie na śniadanie - żartuje pani Agata, która od kilku lat pracuje w jednym z najpopularniejszych dyskontów w Polsce.

Przed świętami ruch w sklepach jest jeszcze większy, a wszystkie grudniowe niedziele były do tej pory handlowe. - Jest dużo pracy, ale też wiele ciekawych klientów. Książkę można by było napisać - żartuje kobieta.

Zakaz jedzenia i palenia na ulicy. Policja stawia sprawę jasno

Kasjerzy, z którymi udało nam się porozmawiać, nie mają wątpliwości: Polacy lubią kombinować. I choć zdecydowana większość klientów nie chce naginać przepisów, to część wciąż nie ma z tym wielkiego problemu.

d2rytgs

Rzeczywiście, fora kasjerów na Facebooku pełne są historii, w których klienci robią wszystko, żeby za zakupy zapłacić jak najmniej.

W swoim gronie pracownicy handlu są całkiem rozmowni. Gdy jednak się przedstawiliśmy i poprosiliśmy administratora grupy o rozpoczęcie dyskusji w temacie i przekazanie chętnym kontaktu do nas, zostaliśmy z forum usunięci bez słowa.

"Banany bez skóry"

Wcześniej jednak udało nam się namówić kilku kasjerów na rozmowę. Wszyscy mówią wprost - najwięcej pola do nadużyć klienci mają w przypadku produktów na wagę.

- Obrywanie gałązek i szypułek od pomidorów to już klasyka. Zawsze kilka gramów na wadze da się zaoszczędzić - śmieje się pan Arkadiusz. On w jednym ze sklepów w zachodniej Polsce pracuje niecałe dwa lata.

d2rytgs

Przytacza jednak historię, która w jego miejscu pracy obrosła już niemal legendą. - Kobieta przed 50-tką na każdych zakupach obrywała liście z kalafiora i wrzucała je do skrzynki albo rozrzucała wokół. My to później musieliśmy sprzątać, żeby w sklepie nie było bałaganu - opowiada.

- Po kilku takich sytuacjach koleżanka zwróciła klientce uwagę, że męczy się kompletnie bez sensu, bo przecież kalafior liczony jest od sztuki, a nie od kilograma. Więc nie musi obrywać liści, skoro nie zaoszczędzi. Kobieta zrobiła się purpurowa ze wstydu. Od tego czasu jej w sklepie nie widzieliśmy - mówi Arkadiusz.

d2rytgs

Jak dodaje, kasjerzy często śmieją się, że tylko czekają na pierwszego klienta, który "do kasy podejdzie z obranymi bananami albo pomarańczami".

Papierki po cukierkach

Ale to nie wszystko. Wielu klientów wciąż ma przyzwyczajenia sprzed wielu lat, gdy zakupy robiło się u znajomej sklepowej za rogiem. Tam normale było, że niektórych produktów można spróbować przed zakupem. - Nagminne jest "kosztowanie" winogron. Ludzie sprawdzają, czy są słodkie i nie widzą nic złego w tym, że jedzą owoc, za który nie zapłacili - mówi pani Agata.

W jej sklepie można też kupić słodycze na wagę. Głównie cukierki. W kartonach z łakociami aż roi się od pustych papierków. - Tu akurat zdarza się, że dzieciaki bez zgody rodziców podejdą i same się poczęstują. Nie zawsze uda się zareagować, a przecież nie będę wzywać policji do jednego cukierka - dodaje pracownica dyskontu.

d2rytgs

- Wie pan, ja naprawdę jestem dość wyrozumiały. Pół biedy, jeśli na takie naginanie zasad decyduje się jakiś emeryt albo osoba, która nie ma pieniędzy. Ale najczęściej to są ludzie - wydawałoby się - na poziomie. Dobrze ubrani, jeżdżący porządnymi samochodami. Ile zaoszczędzą? Złotówkę? Tego nie rozumiem - mówi pan Arkadiusz.

Kasy samoobsługowe

Całkiem osobna historia to kasy samoobsługowe, których w polskich marketach pojawia się w ostatnich latach coraz więcej. - Klienci chętnie z nich korzystają. I jeszcze chętniej próbują kombinować, tłumacząc się niewiedzą lub brakiem orientacji - mówi Elżbieta. Ona pracę zaczęła kilka miesięcy temu.

Problemu nie ma w przypadku produktów z kodem kreskowym. Tu oszukać praktycznie się nie da. Ale jeśli kodu nie ma, to otwiera się pole do nadużyć. Pracownicy nie zawsze są przecież w stanie skontrolować zakupy wszystkich klientów.

d2rytgs

Klasyczny przykład to "nabijanie" pomidorów zwykłych zamiast malinowych. - O tej porze roku różnica jest szczególnie widoczna. Jedne kosztują 20 złotych za kilogram, a drugie połowę tego. Zawsze to oszczędność - tłumaczy nasza rozmówczyni.

Często podobne sytuacje dotyczą też cebuli (klienci chcą płacić za zwykłą, a kupują taką bez łuski albo dymkę), bananów (zwykłe zamiast bio) czy pieczywa (droższe bułki kasują jako tańsze). - Reakcja "przyłapanych" zawsze jest taka sama. "Kliknęło mi się", "nie wiedziałem, że to różnica", "nie orientuję się" - wymienia Elżbieta.

d2rytgs

Są też jednak znacznie bardziej zuchwałe próby oszustwa. - Koleżanka mi opowiadała, że kiedyś starszy klient postawił na kasie samoobsługowej butelkę droższego alkoholu i próbował to "nabić" jako warzywo. Pewnie cebulę - żartuje z przekąsem. - Ostatecznie do tego nie doszło dzięki szybkiej reakcji. Ale aż boję się myśleć, ile razy nie zdążyliśmy.

Pomysł nie jest nowy. W Wirtualnej Polsce wielokrotnie opisywaliśmy podobne historie. Choćby z Wrocławia, gdzie 20-latka większość zakupów "nabiła" jako buraki. To już nie zwykła kradzież, która przy niskich kwotach jest wykroczeniem. To oszustwo, które traktowane jest już jako przestępstwo.

Markety: kradzieży jest coraz mniej

Sieci handlowe oficjalnie o tego typu historiach nie chcą zbyt dużo mówić. Wolą skupić się na informowaniu o przedświątecznych promocjach dla klientów.

W nieoficjalnych rozmowach przedstawiciele sieci zapewniają jedynie, że rzeczywiście tego typu próby oszustw się zdarzają, ale są to stosunkowo nieliczne przypadki.

Oficjalne stanowisko wysłał nam tylko Lidl. "W sklepach Lidl Polska mają miejsce drobne kradzieże, jednak ich skala jest niewielka i ciągle się zmniejsza" - pisze biuro prasowe Lidla.

"Warto podkreślić, że dążymy do zapobiegania tego typu zdarzeniom, podejmując szereg działań w celu wyeliminowania zjawiska. Korzystamy z usług profesjonalnych firm ochroniarskich, a także szkolimy pracowników w zakresie tego, jak zachować się w sytuacji wystąpienia kradzieży. W każdym sklepie Lidl Polska funkcjonuje również nowoczesny system kamer monitoringowych, obejmujący salę sprzedaży" - czytamy w komunikacie przesłanym do naszej redakcji.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d2rytgs
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2rytgs