Poznaliśmy historię hondy Tuska. Jest na sprzedaż
Honda Accord, rocznik 1999, silnik 1,8. Czy Donald płakał, jak sprzedawał, nie wiemy, ale obecna właścicielka pozbywa się auta niechętnie. - Bardzo dobrze mi się nim jeździło, ale cóż. Mam nowe - mówi pani Joanna, właścicielka hondy po Donaldzie Tusku.
26.10.2018 | aktual.: 16.11.2018 17:35
Koniec czerwca, rok 1999. Donald Tusk jest wicemarszałkiem Senatu. Kupuje czarną Hondę Accord, z silnikiem 1,8. Będzie nią jeździł przez 7 lat.
Wrzesień 2005 roku, wybory parlamentarne. Tusk, już jako lider Platformy Obywatelskiej, ma dwa auta. Oprócz hondy jest jeszcze Toyota Corolla, rocznik 1997. PO wybory przegrywa i ląduje w parlamencie jako największa partia opozycyjna. Władzę przejmuje Prawo i Sprawiedliwość, które wchodzi w koalicję z Ligą Polskich Rodzin i Samoobroną. Kilka miesięcy później honda ląduje w komisie. Szczęśliwie dla pani Joanny.
- Chciałam kupić właśnie taką hondę. Czarną, z tego rocznika. Szukałam jej rok - opowiada obecna właścicielka auta. - Zimą 2007 roku zadzwonił do mnie pan Maciej z komisu. Powiedział, że ma dla mnie samochód.
"Pewnie Kaczor porysował"
O tym, że auto było niemym świadkiem tworzenia się historii III RP, pani Joanna dowiedziała się już po transakcji. Za samochód zapłaciła 22 tys. złotych.
- Jak już podpisaliśmy wszystkie dokumenty, to pan z komisu powiedział mi, do kogo należał samochód. Miał trochę zarysowane drzwi i powiedział nawet coś takiego: "to pewnie Kaczor porysował" - opowiada pani Joanna. - Potem dokupiłam jeszcze felgi z kompletem opon zimowych, które prawdopodobnie pan Tusk zostawił w rozliczeniu w komisie.
W momencie zakupu honda miała na liczniku 180 tys. kilometrów. Teraz ma nieco ponad 250. Jak wynika z danych w elektronicznej historii pojazdu, przez prawie 20 lat auto nie zaliczyło żadnej stłuczki.
- Ten samochód nigdy mnie nie zawiódł. Miałam wcześniej volkswagena, który ciągle się psuł. Kilka razy stanął gdzieś w polu i musiałam dzwonić po taksówkę. Tutaj najpoważniejszą naprawą był rozrząd, który zrobiłam 5 lat temu. I pęknieta szyba, którą musiałam wymienić - mówi pani Joanna.
W 2008 roku honda dostała od pani Joanny prezent - instalację gazową.
- Nie planowałam sprzedaży tego samochodu, szykowałam go dla siebie - opowiada właścicielka auta. - Ale teraz mam nowy, też hondę, z automatyczną skrzynią biegów. Czuć różnicę, bo to jednak prawie 20-letnia maszyna i przy 130 km/h już się nie wyrabia. Ale szkoda mi się jej pozbywać. Gdybym mogła utrzymać dwa auta, to bym ją zostawiła.
Nie palone, jeżdżone tylko do Sejmu
Pytam właścicielkę hondy, jak auto wyglądało wewnątrz i czy Donald Tusk o nie dbał.
- Było bardzo dobrze utrzymane, nie mam zastrzeżeń - opowiada. - Choć wymagało nieco sprzątania.
W czasie sprzątania okazało się, że obecny Przewodniczący Rady Europejskiej zostawił w samochodzie kilka pamiątek. M.in. grzebień.
- W aucie znalazłam też zaadresowane do Donalda Tuska zaproszenie na dożynki, organizowane przez jakąś gminę. Już nie pamiętam jaką, ale wciąż gdzieś je mam - opowiada pani Joanna. - Było też bardzo dużo igieł z choinki, chyba pan Tusk robił przedświąteczne zakupy.
Auto z historią
O to, ile może być warta 19-letnia Honda Accord, pytam Mateusza Lubczańskiego, dziennikarza WP Moto.
- Honda Accord VI generacji to sprawdzona konstrukcja, która dalej jest ciekawym autem na rynku wtórnym. Samochody z tego okresu - w dobrym stanie - są wyceniane na minimum 6 tys. zł, choć zadbane egzemplarze mogą być znacznie droższe. Największym problemem tego modelu jest rdza, której – przynajmniej na zdjęciach w ogłoszeniu – nie widać. Z pewnością wartość podwyższa kompletna dokumentacja - ocenia eksperckim okiem.
Ale wartość tego egzemplarza to nie tylko silnik i nadwozie. Auta z historią mogą być sporo droższe niż takie zwyczajne, którym jeździ szeregowy elektorat.
Samochody, których właścicielami były znane osoby, mogą być sprzedane za znacznie wyższą kwotę. Volkswageny, którymi jeździł Papież Franciszek w Krakowie, zostały wylicytowane za ok. 85 tys. zł każdy, choć ich salonowe odpowiedniki były tańsze o około 10 tys. zł. Ostatnio w Internecie pojawił się również volkswagen należący do Lecha Wałęsy, choć kwota 100 tys. zł za auto do całkowitego remontu sprawia, że jest on odważnie wycenioną propozycją.
Skorzystać z okazji
Kupca na hondę Donalda Tuska pani Joanna już ma. Chętny jest gotów zapłacić 7 tys. złotych.
Ale czemu nie skorzystać z okazji, skoro auto można sprzedać drożej?
- Chciałabym, żeby poszło za więcej - mówi pani Joanna. - Myślę, że ze względu na pierwszego właściciela ktoś może chcieć zapłacić za nie większą sumę. Ile dokładnie? Nie wiem. Pewnie wystawię je na aukcję i zobaczę.
Właścicielka hondy deklaruje, że górką podzieli się z organizacją charytatywną.
- Jeśli faktycznie sprzeda się drożej, to jestem gotowa oddać jakiejś organizacji charytatywnej 20 - 30 proc. - mówi pani Joanna.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl