"Nie podam się do dymisji. To próba terroryzowania spółki". Rozmawiamy z prezesem LOT
- Nie podam się do dymisji - mówi w rozmowie z WP Rafał Milczarski, prezes LOT. - To nie jest żaden strajk, to próba sterroryzowania firmy. Związki zawodowe przystawiają kolejnym zarządom pistolet do głowy - dodaje.
23.10.2018 | aktual.: 24.10.2018 09:27
Mateusz Ratajczak, Wirtualna Polska: Zamierza pan odejść ze stanowiska? Pan odchodzi, ludzie wracają do pracy i kończą strajk - tak obiecują przywódcy dwóch związków zawodowych.
*Rafał Milczarski, prezes PLL LOT: *Nie.
Nie ma tematu odejścia prezesa Milczarskiego? Nie miał pan takich myśli?
Nie. Kiedy przychodziłem do firmy, to obiecałem sobie i pracownikom, że sam nie złożę rezygnacji przynajmniej do momentu, gdy LOT wejdzie na Centralny Port Komunikacyjny i wykona stamtąd pierwsze rejsy. I to jest mój cel. Nie jestem tu na miesiąc, nie jestem na rok, a na lata.
Strajk trwający nieopodal siedziby niczego nie zmienia?
To nie jest żaden strajk, tylko nielegalna, zakazana próba sterroryzowania firmy. Nie jestem wrogiem związków zawodowych, nie jestem wrogiem legalnych strajków. Chcemy rozmawiać w LOT, ale na partnerskich zasadach. Tymczasem związki zawodowe od dawna stosują prostą taktykę: przystawiają kolejnym zarządom pistolet do głowy.
Zasady zdrowego biznesu są takie, że nie można terroryzować poważnej firmy. Tymczasem związki zawodowe chciały poprzez doprowadzenie do zapaści w firmie doprowadzić do dymisji zarządu. Czasy, gdy to związki zawodowe zwalniały zarządy w spółkach Skarbu Państwa, minęły. Przed laty to właśnie była największa patologia spółek państwowych. Nie było pomysłu, nie było ciągłości, zarząd wymieniany był co kilka miesięcy. Moim celem jest, by nie było powrotu do tych patologii.
Kilkadziesiąt milionów złotych - tyle ponoć miał kosztować do tej pory strajk.
Jest za wcześnie, żeby podawać teraz konkretne koszty. Tracimy i to chyba jasne. Muszę jednak powiedzieć, że jesteśmy w stanie wskazać winnego pracownika odwołania danego lotu. I oczywiście będziemy wysyłać takim osobom noty obciążeniowe, gdy już policzymy całość strat.
To nie zakończy konfliktu.
To nie jest przejaw złośliwości czy agresji. To jest przejaw stosowania się do prawa. Nad prezesem spółki jest kodeks spółek handlowych. Muszę działać w interesie firmy. Odzyskiwanie tych pieniędzy to mój prawny obowiązek, nie mogę się tych środków nie domagać.
Planuje pan dalej zwalniać?
Nie. Mamy taką możliwość, ale nie sądzę, żeby było to konieczne.
To zapytam w drugą stronę. Przywróci pan ludzi do pracy?
Na pewno nie przywrócimy do pracy w żadnej formie prowodyrów tego zakazanego strajku. Te osoby z pełną premedytacją wprowadziły pracowników w błąd przez liderów związkowych. A teraz to pracownicy płacą za straty LOT.
Czytaj także: Strajk w PLL LOT. Przewoźnik wynajął samoloty z załogami
Nie zamykam na zawsze drzwi do firmy tym, którzy czują się zmanipulowani przez liderów związków zawodowych. Możemy zawsze rozmawiać o współpracy. Tym razem jednak nie będzie to umowa o pracę, ale kontrakt - tak, jak zatrudniamy w tej chwili w LOT.
Teraz związkowcy stoją w świetle kamer i mówią: prezes Milczarski stosuje mobbing, zastrasza, a na spotkaniach dochodzi do szarpaniny. Tak miało być wczoraj podczas rozmów.
To są pomówienia. Będę w najbliższym czasie uważnie sprawdzał, co o mnie było mówione. I już rozważam drogę prawną przeciwko tym osobom. Podczas spotkania nie było żadnej szarpaniny, nie było żadnych przepychanek. To jest oczywista nieprawda.
A historia o tym, że prezes zamknął się w toalecie ze stewardesą i jej pokazywał jak czyścić ubikację? Prawda czy nie?
Prawdą jest, że sprzątam, kiedy latam. Robię to osobiście, nie boję się dotknąć szczotki do czyszczenia toalet. Nawet prezes może to robić, bo to dobry przykład. A robienie z tego zarzutu jest po prostu dnem i świadczy tylko o tych, którzy to mówią. Jestem zaangażowany w życie spółki, a dokładanie do tego podtekstów to po prostu skandal. W japońskiej korporacji prezes wykonuje nawet najbardziej podstawową pracę, żeby pokazać, że to ważne. Żadna praca nie hańbi, prezes może to pokazać, nie poniża mnie to.
A zarzut nakłaniania pracowników bez odpowiednich kwalifikacji do latania? I o tym mówią związkowcy.
Przecież to absolutne kłamstwo.
Spółka nie jest zagrożona?
Mamy próbę sterroryzowania spółki nielegalnym strajkiem, więc jest to sytuacja zagrożenia. Z tym sobie jednak radzimy. Nie zatrzymaliśmy operacji. Nie ulegliśmy ani my, ani pracownicy, którzy chcą pracować. Czy da pan wiarę, że jeden z pracowników był zastraszany? Dostał wiadomość, że wróci z wyjazdu w trumnie, jeżeli będzie chciał lecieć. Jak pan to skomentuje? Przecież to skandal. Druga strona ucieka się do naprawdę podłych zagrywek. Ci, którzy chcą pracować, są narażani na ostracyzm, na kąśliwe uwagi. A wiadomość, że ktoś wróci w trumni to przecież groźba karalna.
Kto do kogo ją wysłał?
Strajkujący do osoby, która chciała lecieć.
I jak reagujecie?
Nie ma na to zgody i nie będzie. Analizujemy sytuację prawną, zachęcamy wszystkich pracowników, żeby kierowali takie informacje do nas. Deklaruję, że będziemy reagować stanowczo. Groźby nie pozostaną bez kategorycznej reakcji.
Ściągacie ludzi z urlopów?
Oczywiście, że tak. Mamy obowiązek dbania o firmę i musimy to robić.
Zobacz także: "Mamy plan b, jeśli chodzi o strajk". Związkowcy LOT mówią co dalej
Nie zapominajmy o drugiej stronie medalu. Oprócz tych, którzy strajkują, są i ci, którzy strajkować nie chcą. Są też tacy, których rejsy zostały odwołane przez kolegów i koleżanki i z tego powodu stracili pieniądze. O tym nie mówią związki zawodowe.
Tłumaczył się pan przed radą nadzorczą?
Nie byłem nigdzie wzywany. Rada nadzorcza zbiera się w najbliższy piątek, od dawna było to zaplanowane.
A premier Mateusz Morawiecki i kancelaria mają na bieżąco informacje?
Nadzór nad spółkami znajduje się w gestii Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. To jej przedstawiciele mogą informować o tych sprawach.
Musi pan pamiętać, że sytuacja prawna w tej chwili wygląda tak: nie ma sporu zbiorowego, jest za to nowy regulamin wynagradzania. A teraz przystępujemy do pracy i odbudowy atmosfery w firmie.
Ma pan dość odwagi, żeby rozmawiać ze strajkującymi?
Będę rozmawiać ze wszystkimi, którzy mają ochotę na rzeczową i merytoryczną rozmowę.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl