Nie zgłosił dużej gotówki na granicy, słono pożałował. Bolesna kara dla Białorusina
10 tysięcy złotych mandatu musi zapłacić obywatel Białorusi, który wjeżdżając do Polski nie zgłosił, że ma ze sobą równowartość ponad 150 tys. zł w dolarach i euro. To nie pierwszy taki przypadek na polsko-białoruskiej granicy. Ostatnio były już próby wwiezienia nawet większej kwoty. Kary również zdarzają się jeszcze surowsze.
04.11.2022 | aktual.: 04.11.2022 15:29
Administracja celno-skarbowa przypomina, że osoba, która przewozi co najmniej 10 tys. euro lub równowartość tej kwoty w innych walutach, musi na granicy unijnej pisemnie zgłosić te środki funkcjonariuszom Krajowej Administracji Skarbowej lub Straży Granicznej. Dotyczy to nie tylko osób wjeżdżających z kraju, który nie jest w UE, do państwa należącego do Wspólnoty. Działa to także w drugą stronę: trzeba zgłosić gotówkę, jeśli wyjeżdżamy poza Unię.
Surowe kary za brak zgłoszenia
Nie zrobił tego obywatel Białorusi, który na pokładzie białoruskiego autokaru wjeżdżał do Polski przez przejście graniczne w Bobrownikach. Funkcjonariusze KAS pełniący służbę na tym przejściu znaleźli w bagażu 39-letniego mężczyzny ponad 13 tys. dolarów amerykańskich i blisko 20 tys. euro. W przeliczeniu na polską walutę po obecnym kursie jest to równowartość ponad 150 tysięcy złotych.
Podróżny, który nie zgłosił przewozu tych pieniędzy, został ukarany mandatem w wysokości 10 tys. zł - poinformował oficer prasowy podlaskiej KAS podkomisarz Maciej Czarnecki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To nie pierwszy taki przypadek w ostatnim czasie. Niedawno na tym samym przejściu granicznym dwóch innych Białorusinów wwoziło dużą gotówkę do Polski bez jej zgłoszenia. Jeden z nich pieniądze miał przy sobie, a drugi ukrył je m.in. w ubraniach, przewożonych w bagażu.
Pierwszy z nich próbował wwieźć do Polski bez zgłoszenia 31 tys. dolarów amerykańskich i 50 tys. euro. W sumie to równowartość ponad 380 tys. zł (licząc po obecnym kursie), a drugi - 60 tys. dolarów i 5 tys. euro, czyli równowartość ponad 300 tys. zł. Mężczyźni zostali ukarani mandatami po 15 tys. i 8 tys. zł.
Kluczowe przejście graniczne
Od blisko roku Bobrowniki są jedynym w tym regionie drogowym przejściem granicznym obsługującym ruch towarowy z Białorusią. W listopadzie ubiegłego roku z powodu kryzysu migracyjnego zawieszone zostały odprawy na sąsiednim przejściu w Kuźnicy - ruch na nim nie został dotychczas przywrócony.
Przez wiele tygodni w Bobrownikach utrzymywały się – sięgające kilkudziesięciu kilometrów i nawet trzech dni oczekiwania – kolejki ciężarówek wyjeżdżających z Polski. Sytuację zmieniły najpierw ograniczenia związane z unijnym embargiem na towary, które mogłyby być wykorzystane do działań wojennych Rosji wobec Ukrainy, a później - wprowadzony w połowie kwietnia 2022 roku - zakaz transportu drogowego na terytorium UE przez przewoźników z Rosji i Białorusi w ramach sankcji gospodarczych po agresji rosyjskiej na Ukrainę.
Po wejściu w życie tych przepisów ruch przez kilka tygodni przebiegał niemal bez kolejek, jedynie w niektóre dni trzeba było poczekać na odprawę godzinę lub dwie. Jednak od połowy maja ruch się zwiększył, czas oczekiwania ponownie zaczął się wydłużać i znowu pojawiły się długie kolejki, które utrzymywały się przez ponad dwa miesiące. Ruch znów zaczął maleć pod koniec lipca i zdarzały się nawet dni, kiedy odprawy odbywały się na bieżąco.
Od września kolejka znowu zaczęła rosnąć - w weekendy czas oczekiwania na odprawę sięga lub przekracza 24 godziny. W piątek rano kierowcy ciężarówek, którzy chcą wyjechać na Białoruś przez przejście w Bobrownikach, czekają do czterech godzin.