Morawiecki wygrywa wojnę z regionalnymi alkoholami. Na nielegalnych producentów padł strach

Morawiecki wygrywa wojnę z regionalnymi alkoholami. Na nielegalnych producentów padł strach
Źródło zdjęć: © East News | Reporter
Jacek Frączyk

14.10.2017 10:24, aktual.: 14.10.2017 10:34

W Polsce trwa wojna - podaje „Dziennik Gazeta Prawna”. Wojna o podatki. Po jednej stronie wicepremier Morawiecki z armią Krajowej Administracji Skarbowej, po drugiej sprzedawcy lokalnych nalewek. Te są często nielegalne, więc skarbówka nie ma litości.

Do września 2017 r. urzędnicy nawiedzili 112 regionalnych festynów - podał piątkowy „Dziennik Gazeta Prawna”. Przedmiotem akcji są nielegalni producenci lokalnych alkoholi.

W całym ubiegłym roku kontroli na regionalnych festynach było 248. Doszło wtedy do konfiskaty ponad 1200 litrów nielegalnego alkoholu.

Malejąca w porównaniu z 2016 r. liczba kontroli sugeruje, że albo Morawiecki już spacyfikował przeciwnika, albo opinia publiczna jest po stronie sprzedawców nalewek i naloty trzeba było ograniczyć.

Sierpniowy najazd skarbówki na Festyn Smaku w kujawsko-pomorskim Grucznie w mediach internetowych nie był przez czytelników przyjęty z entuzjazmem. Delikatnie mówiąc. Skonfiskowano wtedy 190 litrów nielegalnego alkoholu.

Głównymi celem miało być „zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom poprzez zapobieganie zatruciu alkoholem niewiadomego pochodzenia, zapewnienie równej konkurencji legalnym producentom napojów spirytusowych oraz zagwarantowanie należnych wpływów do budżetu państwa" - tłumaczyła skarbówka.

O zatruciach takimi alkoholami nie rozpisują się ani lokalne, ani ogólnokrajowe media. Podobne informacje przychodzą prawie wyłącznie z Rosji. Powodem nie jest więc raczej dbałość o życie i zdrowie obywateli, a po prostu... podatki. Państwo nie może pozwolić, aby rynek legalnych trunków, płacący horrendalne daniny do budżetu, podkopywali lokalni producenci.

PSL punktuje

Sprzedawca, który chce handlować regionalnymi nalewkami, musi spełnić dość złożone warunki określone w kilku ustawach. Osoby fizyczne obowiązują te same wymogi, co przedsiębiorców z branży spirytusowej. Dlatego wielu producentów robi to nielegalnie.

Punktuje na całej sytuacji Polskie Stronnictwo Ludowe, bo cała akcja uderza głównie w elektorat rolniczy, przejmowany w ostatnich latach sukcesywnie przez Prawo i Sprawiedliwość. PSL przygotowuje zresztą projekt ustawy, która ureguluje te kwestie podobnie jak te związane ze sprzedażą bezpośrednią rolników.

Lokalni wytwórcy twierdzą, że niewielka domowa produkcja trunków oraz ich sprzedaż na lokalnych festiwalach gastronomicznych nie są zagrożeniem dla branży spirytusowej. To element polskiej tradycji. Zamiast z nim walczyć, warto go wspierać.

„Może zatem warto zaprzestać walki i poszukać dobrego rozwiązania?” - pyta Ewa Ciechanowska z DGP. Jak podaje, udało się to w przypadku żywności.

„Obowiązujące od początku bieżącego roku przepisy pozwalają rolnikom na sprzedaż żywności wyprodukowanej we własnym gospodarstwie w ramach rolniczego handlu detalicznego. Bez konieczności płacenia podatku do wyznaczonego limitu” - argumentuje.

Komentarze (558)