Niemcy i Luksemburg kuszą polskich inżynierów
Komu nie wystarcza zapowiadana podwyżka płacy minimalnej w Polsce do 1200 zł, może spróbować swoich sił w Luksemburgu, gdzie nie zarabia się mniej niż 1570 euro, czyli ok. 6 tys. zł. Księstwo otworzyło właśnie rynek pracy dla Polaków. Bramy uchylają też Niemcy - choć tylko dla inżynierów. Ale kolejnego exodusu specjalistów z Polski raczej nie będzie.
03.11.2007 | aktual.: 03.11.2007 18:09
Komu nie wystarcza zapowiadana podwyżka płacy minimalnej w Polsce do 1200 zł, może spróbować swoich sił w Luksemburgu, gdzie nie zarabia się mniej niż 1570 euro, czyli ok. 6 tys. zł. Księstwo otworzyło właśnie rynek pracy dla Polaków. Bramy uchylają też Niemcy - choć tylko dla inżynierów. Ale kolejnego exodusu specjalistów z Polski raczej nie będzie.
Luksemburg to raj na ziemi. Najbogatszy kraj świata i najwyższa gwarantowana płaca minimalna. Księstwo jest europejską stolicą bankowości: siedziby ma tu prawie 200 banków i innych instytucji finansowych. Dlatego na zatrudnienie mogą tu liczyć głównie wysokiej klasy księgowi, analitycy finansowi, specjaliści od funduszy inwestycyjnych czy informatycy. Miesięczne zarobki w tych zawodach kształtują się na poziomie 2 do nawet 8 tys. euro. Niestety, o pracę wcale nie będzie łatwo.
Choć Luksemburg otwiera rynek dla Polaków i obywateli innych nowych państw Unii, tamtejsze instytucje nie uskarżają się na brak rąk do pracy. Bardzo duże są też wymagania językowe. Standardowy angielski nikogo nie zadowoli. Koniecznością jest znajomość francuskiego, który jest dominującym językiem w księstwie. Mile widziana jest również znajomość niemieckiego.
Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w Niemczech. Nasi zachodni sąsiedzi uchylają wrota rynku pracy, ale zapraszają wyłącznie inżynierów. Na brak wysokiej klasy specjalistów technicznych Niemcy narzekają od lat, zwłaszcza na terenach byłej NRD. Dziś liczbę wakatów szacuje się tam na 25 tys. stanowisk. Czarne prognozy mówią, że w ciągu 10 lat liczba ta może wzrosnąć nawet do 100 tys. Niemcy szacują, że rocznie gospodarka kraju traci z tego powodu nawet 20 mld euro.
Na pracę za zachodnią granicą mogą liczyć inżynierowie budownictwa, mechanicy, elektronicy, elektrotechnicy, automatycy, energetycy, specjaliści od budowy maszyn, informatycy. Niemcy oferują atrakcyjne zarobki: od 1,5-2 tys. euro dla młodych i niedoświadczonych inżynierów, nawet do 10 tys. euro dla wybitnych specjalistów. W Polsce płacowe widełki również zamykają się w przedziale 1,5-10 tysięcy, ale złotych. Atutem Niemiec jest też położenie. Dużo łatwiej tu dojechać niż na Wyspy Brytyjskie Z Poznania do Berlina jedzie się zaledwie trzy godziny. Czy po budowlańcach, którzy masowo uciekli do Anglii i Irlandii, czeka nas teraz exodus inżynierów?
Według Ryszarda Petru, głównego ekonomisty banku BPH, nic takiego nam nie grozi. Nasili się jedynie presja płacowa na polskich pracodawców. Przewiduje, że duża fala imigracji może ruszyć do Niemiec dopiero po 2011 r., gdy nasi sąsiedzi całkowicie otworzą rynek pracy.
Jan Krysiński, rektor Politechniki Łódzkiej, jednej z największych uczelni technicznych w Polsce, również nie spodziewa się, aby otwarcie niemieckiego rynku pracy negatywnie odbiło się na polskiej gospodarce. Już kilka lat temu Niemcy szukali na Wschodzie 20 tys. informatyków. Na apel odpowiedziała garstka. Krysiński podkreśla, że inżynierowie są w Polsce są coraz lepiej opłacani. W niektórych branżach, gdzie specjalistów brakuje (w kraju nieobsadzonych jest np. 10 tys. etatów dla informatyków i kilka tysięcy w budownictwie), wynagrodzenie brutto przekracza 10-12 tys. zł. To 40-50% więcej niż dwa lata temu.
W odróżnieniu od absolwentów filologii, kulturoznawstwa czy psychologii, którzy często zmuszeni są wybrać emigrację i pracę na zmywaku, studenci kierunków technicznych nie martwią się o przyszłość w kraju.
Często już na trzecim - czwartym roku wiedzą dokładnie, gdzie i za ile będą pracować.
To oni wybierają spośród ofert, którymi zalewane są uczelnie. Na Politechnikę Łódzką przyjeżdżają takie firmy jak Procter&Gamble z Warszawy albo Volvo i Siemens z Wrocławia, by zachęcać do podjęcia pracy właśnie u nich.
Eksperci szacują, że po otwarciu rynków pracy przez Luksemburg i częściowo Niemcy z kraju wyjedzie około 5 tys. osób. Na większą emigrację raczej się nie zanosi.
Piotr Brzózka