Niemcy rosną wolniej, inwestorzy kupują złoto i jeny
Realizacja zysków na amerykańskim rynku nie przybrała we wtorek drastycznych rozmiarów. Dzisiaj poznamy m.in. Beżową Księgę o stanie gospodarki USA, natomiast przed rozpoczęciem sesji w Europie inwestorzy wzięli pod lupę dane z Niemiec.
08.09.2010 09:28
Każdy z trzech podstawowych indeksów nowojorskiej giełdy stracił wczoraj na wartości ponad 1 proc. Inwestorzy z USA powrócili we wtorek na światowe rynki po długim weekendzie, lecz ze względu na niewielką ilość nowych informacji nie narzekali na nadmiar pracy. Najważniejszym impulsem do realizacji zysków po czterodniowej serii wzrostów były dane makroekonomiczne z niemieckiej gospodarki, która w ostatnich tygodniach pozytywnie wyróżniała się na tle pozostałych członków strefy euro. Spadek zamówień w niemieckim przemyśle w lipcu o 2,2 proc. m/m (przy oczekiwanym wzroście na poziomie 0,6 proc. m/m i wzroście o 3,6 proc. sprzed miesiąca) może pozostać na dłużej w centrum uwagi inwestorów, chyba że spowolnienie wykluczą np. dzisiejsze dane o produkcji przemysłowej naszych zachodnich sąsiadów (ekonomiści oczekują przyspieszenia dynamiki produkcji do 12,5 proc. r/r z 10,9 proc. r/r w czerwcu).
Gdyby lokomotywa europejskiej gospodarki wrzuciła w drugiej połowie 2010 r. wolniejszy bieg, wówczas nie tylko strefa euro, ale także Polska musiała by w większym stopniu liczyć na własnych konsumentów, a ci są coraz bardziej zmęczeni przedłużającą się niepewnością na rynku pracy i zmianami podatków nastawionymi na maksymalizację wpływów do budżetu. Przed rozpoczęciem sesji w Europie Niemcy podali inne, ważne zwłaszcza z perspektywy współpracy gospodarczej z Polską, informacje dotyczące handlu zagranicznego w lipcu. Nie napawają optymizmem, ale z drugiej strony także nie można mówić o załamaniu koniunktury. Nadwyżka w bilansie handlowym (różnica między eksportem a importem) wyniosła 12,7 mld euro wobec 12,4 mld w czerwcu, co jest wynikiem gorszym od prognoz (12,9 mld euro), ale co bardziej istotne, zarówno eksport, jak i import w lipcu skurczyły się (odpowiednio o 1,5 proc. m/m i 2,2 proc. m/m). W dużej mierze zaważył na tym kurs euro względem dolara, który przez cały lipiec szedł w górę, czyli działał na
niekorzyść eksporterów.
Wczorajsze spadki indeksów giełdowych w USA i Europie nie dają jeszcze powodów do zamykania długich pozycji przez inwestorów o średnioterminowym horyzoncie, ale niepokojące sygnały wysyłają inne, znacznie głębsze rynki niż rynek akcji. Japoński jen jest najmocniejszy względem dolara od 15 lat, złoto wyrównuje właśnie tegoroczne rekordy cenowe (kosztuje ok. 1260 USD za uncję), hitem jesiennego sezonu może okazać się srebro, a od początku tygodnia ponownie drożeją długoterminowe obligacje amerykańskiego rządu. Z jednej strony mamy więc oczekiwaną od dłuższego czasu przez drobnych inwestorów stabilizację, z drugiej, instytucje finansowe nie mają oporów, by kupować bezpieczne aktywa po rekordowo wysokich cenach. Czyżby cisza przed burzą?
Łukasz Wróbel, Open Finance
| Niniejszy dokument jest materiałem informacyjnym. Nie powinien być rozumiany jako materiał o charakterze doradczym oraz jako podstawa do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w niniejszym opracowaniu są jedynie wyrazem opinii autorów w dniu publikacji i mogą ulec zmianie bez zapowiedzi. Open Finance nie ponosi odpowiedzialności za jakiekolwiek decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie niniejszego opracowania. |
| --- |