Niewiarygodne! Niektórzy tolerują picie w pracy
Alkohol w pracy? Jeśli ilości są umiarkowane i jeśli nie jest to wysokoprocentowy trunek, to dlaczego nie?
24.02.2011 | aktual.: 24.02.2011 11:35
35% głosujących w naszym sondażu internatów nie piętnuje spożywania w alkoholu w pracy. Pod warunkiem jednak, że osoba spożywająca nie prowadzi samochodu lub nie obsługuje urządzenia. Głosujący tolerują picie alkoholu w pracy w niewielkich ilościach, np. nie widzą nic złego w wypiciu jednego piwa w piątek po południu. To szokujące wyniki. Wyobraźmy sobie lekarza na dyżurze, który dla kurażu postanowił się zrelaksować przy kieliszku.
Wyniki głosowanie bulwersują m.in. prawników. Bo zgodnie z przepisami, szef może zwolnić dyscyplinarnie podwładnego, który pracuje w stanie nietrzeźwości.
- Tu prawo jest jednoznaczne. Przyjście do pracy w stanie nietrzeźwym czy picie alkoholu w pracy to, według Sądu Najwyższego, ciężkie naruszenie obowiązków pracowniczych. Szef może zwolnić za to pracownika dyscyplinarnie. Dotyczy to także używania środków odurzających lub substancji psychotropowych. Nie brakuje przykładów pracowników, np. lekarzy, którzy wskutek picia pozbawili życia swych pacjentów. Nie wolno akceptować jakiejkolwiek dawki alkoholu w pracy - mówi Jacek Neumann, radca prawny z kancelarii Wichniarek i prawnicy.
W ankiecie głosowało 4500 internautów: 35% toleruje alkohol w pracy, ale wyłącznie w małych dawkach, reszta głosujących bezwzględnie nie akceptuje picia, nawet w małych dawkach.
Niektórzy pracownicy uważają wręcz, że istnieją profesje, w których picie nie przeszkadza. A nawet pomaga.
- Zdarzyło mi się wypić piwo w pracy, przed komputerem. Pracowałem po godzinach, przygotowywałam ważny projekt, musiałam go położyć na biurko szefa rano następnego dnia. Siedziałem sam w gabinecie, ale w innych działach jeszcze pracowano. Nie upiłem się, wychyliłem tylko jedno piwo. Rozluźniłem się, zrelaksowałem i szybciej skończyłem pracę –opowiada anonimowo informatyk z Gdańska.
Przekonanie, że pracownicy w firmie nie piją to - zdaniem Jarka, dziennikarza - zwykły mit. Mówi, że w redakcjach pracownicy często sięgają po alkohol, szczególnie wieczorami i gdy mają za sobą emocjonujący dzień. Przełożeni przymykają na to oko, bo wiedzą, że podwładny musi odsapnąć, by móc normalnie funkcjonować. Podaje też przykład szefów, którzy często wychylają szklaneczkę whisky w zaciszu własnego gabinetu. Normą są też spotkania z partnerami. Na oficjalnych kolacjach czy bankietach, picie alkoholu jest przecież czymś normalnym.
- Gdyby szefowie chcieli zwalniać za wypicie piwa czy szklaneczki whisky, to nikt by u nich nie pracował. Małe ilości i to w takich branżach jak nasza, według mnie, nie są szkodliwe. Ale picie wśród lekarzy czy kierowców jest oczywiście nie do przyjęcia – mówi Jarek, dziennikarz w jednej z warszawskich redakcji. Alkohol w pracy? Na ten temat dużo mogą powiedzieć właściciele firm budowlanych. To przez alkohol mają największe problemy kadrowe. O ile nie brakuje wykwalifikowanych kandydatów do pracy, o tyle tych niepijących i w pełni dyspozycyjnych jest niewielu.
- To prawdziwy problem. Piją nawet na rusztowaniach, kilka metrów nad ziemią. Jadą wózkiem widłowym po placu budowy i sięgają za pazuchę po butelkę – mówi Dariusz Rafalski, współwłaściciel firmy Bud-Zbyd.
- Albo piją cała noc, a na drugi dzień mają takiego kaca, że biorą wolne – dodaje. - Pijący pracownik na budowie to żaden pracownik. Szef nie może tolerować alkoholu na budowie z oczywistych względów. Dlatego zwalniam każdego, od którego poczuję alkohol, nawet jeśli to było jedno piwo. Tu nie ma „zmiłuj”.
Okazuje się jednak, że nie pracownicy fizyczni piją najwięcej alkoholu. Według badań brytyjskiego ministerstwa zdrowia, za kołnierz nie wylewają przede wszystkim dziennikarze (konsumują 43 jednostki alkoholu tygodniowo). Na drugim miejscu niechlubnego rankingu znaleźli się informatycy (33 jednostki). Na trzecim – finansiści i agenci ubezpieczeniowi (29 jednostek). Jarosław Nowak, psycholog biznesu, uważa, że tzw. białym kołnierzykom nałóg alkoholowy grozi bardziej niż robotnikom z taśmy produkcyjnej. Bo „umysłowi” żyją w ogromnym stresie. Ciąży na nich duża odpowiedzialność. Pracują na najwyższych obrotach i bez przerwy rozliczani są z wyników.
- Kolejnym czynnikiem skłaniającym do nadmiernego picia może być zła atmosfera na korporacyjnych szczytach: brak koleżeństwa, konflikty, intrygi, wyścig szczurów – tłumaczy Nowak.
Dodaje, że poddany nadmiernej presji człowiek łatwiej sięgnie po alkohol i to również w pracy, żeby odreagować, zapomnieć, przenieść się na chwilę do lepszej rzeczywistości. Dodajmy też, że z powodu absencji chorobowych związanych z alkoholem traci się w Unii Europejskiej nawet 19 mld euro rocznie. Dużą część kosztów ponoszą pracodawcy. Nieobecnego lub niedysponowanego pracownika trzeba przecież kimś zastąpić. Zaś na największe straty może narazić przedsiębiorstwo pijany menedżer lub kluczowy specjalista.
Pracownika przyłapanego na piciu w pracy czeka „dyscyplinarka”. Po stronie pracodawcy istnieje jednak obowiązek udowodnienia, iż pracownik pił w pracy lub stawił się do pracy pod wpływem alkoholu. Powyższy fakt pracodawca może udowodnić na różne sposoby tj. poprzez zbadanie pracownika alkomatem, badania krwi, badania moczu, poprzez sporządzenie notatki dotyczącej zachowania pracownika (notka powinna zostać sporządzona w obecności świadków). Należy przy tym zauważyć, iż pracownik nie ma obowiązku poddania się badaniu alkomatem, badaniu krwi czy też moczu na obecność alkoholu w organizmie, które miałby przeprowadzać pracodawca. Jednakże zdaniem Sądu Najwyższego odmowa przeprowadzenia badań nie polepsza sytuacji pracownika (wyrok SN z 24 maja 1985 r., I PRN 39/85). Ponadto w ocenie SN trzeźwy pracownik nie ma z reguły interesu w tym, aby odmówić poddania się badaniu na obecność alkoholu w organizmie (wyrok SN z 8 kwietnia 1998 r., I PKN 27/98).
W przypadku odmowy przez pracownika poddaniu się badaniu w zakładzie pracy, pracodawca może sporządzić protokół zdarzenia, wskazując w nim zachowania pracownika lub inne czynniki mogące świadczyć, iż pracownik znajduje się pod wpływem alkoholu np. chwiejny chód. W takim przypadku pracodawca powinien zadbać aby w protokole została wskazana jak największa liczba świadków a ich podpisy powinny znaleźć się na ww. dokumencie. Dokument ten należy udostępnić również podejrzanemu pracownikowi, jak również należy pozwolić mu na ustosunkowanie się do stawianego zarzutu. Ponadto pracodawca może wydać polecenie podejrzanemu pracownikowi, aby udał się na komisariat policji w celu przeprowadzenia badań na obecność alkoholu w krwi.
Kodeks karny i Ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi rozróżniają stan po spożyciu alkoholu od stanu nietrzeźwości, o którym można mówić, gdy zawartość alkoholu w organizmie wynosi lub prowadzi do stężenia we krwi powyżej 0,5 promila alkoholu. Pracownik, który stawił się do pracy w stanie nietrzeźwości, nie może świadczyć pracy.
Krzysztof Winnicki/MA