Niezwykła zmienność na rynkach finansowych

Po trzydniowym weekendzie i ponad jednoprocentowym spadku indeksów w piątek amerykańscy inwestorzy musieli we wtorek odpowiedzieć sobie na pytanie: czy bardziej istotne są dla nich lokalne dane makro, czy te z innych krajów.

Niezwykła zmienność na rynkach finansowych
Źródło zdjęć: © Fot. Xelion

02.06.2010 10:39

Amerykanie bardzo często lekceważą informacje napływające ze świata, ale spadek chińskiego indeksu PMI i ostrzeżenie o stratach banków europejskich, które wyemitował ECB musiały amerykańskim graczom dać do myślenia. Nic dziwnego, że handel na wszystkich rynkach charakteryzował się bardzo dużą zmiennością.

Bykom pomagały amerykańskie dane makro. Indeks ISM dla przemysłu (mniej niż 20 procent gospodarki USA) spadł z poziomu 60,4 do 59,7 proc. (tyle oczekiwano), ale pozostał na bardzo wysokim poziomie. Był to dziesiąty, kolejny miesiąc rozwoju tego sektora gospodarki. Kwietniowe wydatki na konstrukcje budowlane „nieoczekiwanie” wzrosły o 2,7 proc. Oczekiwano spadku o 0,1 procent, co od początku (o tym pisałem) było dla mnie bardzo niewiarygodną prognozą. W kwietniu ciągle jeszcze obowiązywały dopłaty rządowe do inwestycji na rynku nieruchomości zarówno w wydatkach prywatnych jak i publicznych. Oczywiste jest, że te dane będą się teraz psuły.

Na rynku walutowym nastroje były niezwykle zmienne. W pierwszej połowie dnia kurs EUR/USD zanurkował i z impetem pokonał wsparcie na 1,2150 USD. Od południa zaczął jednak straty odrabiać. Pomogło mu zachowanie rynków akcji. Na dwie godziny przed końcem sesji w USA wrócił do poziomu z poniedziałku, ale potem lekko się osunął. Wsparcie ocalało i to jest jedyny pozytyw, jeśli chodzi o zachowanie euro. Kurs musiałby się wyraźnie oddalić od wsparcia, żeby zmienić niedźwiedzi obraz rynku. Równie duża zmienność panowała na rynku surowcowym.

Rynek akcji kreślił sinusoidę. Przez 5 godzin od dołka do szczytu indeksu S&P 500 było około pół procent. Gołym okiem widać było, że znowu ostatni kwadrans sesji, może całkowicie zmienić jej obraz. Niedźwiedzie zaatakowały jednak pół godziny wcześniej. Zakończenie dnia dużymi spadkami po piątkowej przecenie połączone z powrotem indeksu S&P 500 w okolice początku czwartkowej sesji (wtedy to indeks wzrósł o ponad 3 procent) jest niezwykle „niedźwiedzim” sygnałem. Oczywiście, dopóki nie padnie wsparcie z lutego to nadal trzeba zakładać, że tworzone jest dno pod mocniejsze odbicie. Prawdopodobieństwo tego scenariusza zmalało jednak do maksimum 50 procent.

GPW zareagowała na znaczne pogorszenie nastrojów na azjatyckich i europejskich rynkach finansowych spadkiem indeksów. WIG20 nurkował, ale MWIG40 spadał jedynie nieznacznie. Do końca ta dysproporcja się utrzymała, ale to nie znaczy, że teraz już zawsze mniejsze spółki będą silniejsze. Trzeba te korelacje jednak obserwować. Dopiero po pobudce w USA na północ ruszyły indeksy w Europie, a za nimi nasze, ale niezbyt chętnie. Ta niechęć widoczna była na fixingu, który pogorszył zakończenie sesji. Indeks WIG20 spadł (na małym obrocie) o 1,78 procent i w ten sposób wrócił do poziomu sprzed poprzednich dwóch sesji. Mały obrót sygnalizuje, że dziwny tydzień, krótszy zarówno dla graczy amerykańskich jak i polskich (przy czym piątek w wielu polskich firmach też jest dniem wolnym), nie zachęca do handlu. Dzisiaj tym bardziej gracze powinni trzymać się z daleka od rynku.

Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)