NIK zajęła się przyczynami upadków biur podróży
NIK zareagowała na tegoroczną falę upadłości biur podróży błyskawiczną kontrolą rynku turystycznego w Polsce. Audyt właśnie dobiegł końca. Publikację końcowego raportu poprzedziło spotkanie ekspertów, podczas którego kontrolerzy, urzędnicy i przedstawiciele organizacji turystycznych zastanawiali się wspólnie, jak poprawić sytuację osób korzystających z biur podróży i jak uszczelnić obowiązujące przepisy.
- Spieszyliśmy się z naszą kontrolą, by zdążyć przed kolejnym sezonem wyjazdowym - stwierdził podczas spotkania ekspertów prezes NIK Jacek Jezierski. - Mamy nadzieję, że wyniki audytu przyczynią się do poprawy sytuacji osób korzystających z usług biur podróży.
Grzegorz Buczyński, odpowiedzialny bezpośrednio za kontrolę, zwrócił uwagę na luki w obowiązującym prawie. - Upadłości są naturalną częścią gry rynkowej. Problem polega na tym, że klienci biur podróży stracili pieniądze, prawo gwarantuje im ich pełny zwrot, ale nie bardzo dziś wiadomo, kto miałby te pieniądze wypłacić.
Katarzyna Sobierajska z Ministerstwa Sportu i Turystyki zapewniała, że trwają prace nad uszczelnieniem przepisów. - Mamy jednak pewien kłopot, bo rynek turystyczny już jest jednym z najbardziej regulowanych rynków w Polsce. Szybkie wprowadzenie zmian, bez rzetelnej analizy tego, co się wydarzyło, zamiast pomóc może nam wszystkim zaszkodzić - mówiła podsekretarz stanu.
W podobnym duchu wypowiadała się Monika Stec z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. - Kolejne regulacje mogą się wiązać z wypychaniem części przedsiębiorców z rynku, a to zmniejszy konkurencję i ostatecznie zaszkodzi samym klientom - argumentowała dyrektor Departamentu Polityki Konsumenckiej.
Zmiany w przepisach są jednak konieczne. Choćby z powodu sytuacji, w jakiej znaleźli się marszałkowie województw, na których spoczął obowiązek sprowadzenia do kraju turystów porzuconych przez biura podróży za granicą. Izabela Stelmańska z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego opowiadała o problemach związanych z tym zadaniem. - Marszałek z dnia na dzień musiał się przemienić w organizatora turystyki, którym nie jest. Musiał walczyć o wolne miejsca w samolotach, co w sezonie turystycznym graniczyło z cudem. A w dodatku większość operacji zmuszony był pokryć z własnego budżetu.
Ponieważ prawo nakazuje w tej sytuacji marszałkowi jedynie wykonanie zadania, które zlecane jest przed administrację rządową, Regionalna Izba Obrachunkowa wkrótce zakwestionowała wykorzystanie pieniędzy należących do województwa. - Ciekawa tylko jestem, kto pomógłby turystom, gdybyśmy postąpili zgodnie z literą prawa i czekali ze sprowadzeniem ludzi do kraju, aż przyznane nam zostaną odpowiednie środki - zastanawiała się podczas spotkania Stelmańska. I dodała, że do tej pory nikt nie zwrócił marszałkowi wydanych pieniędzy.
W dyskusji pojawił się również wątek nieuczciwości niektórych biur podróży. Przedstawiciele Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Agentów Turystycznych zaznaczali, że jedynie 10 proc. spośród ofert biur, które później upadły lub okazały się niewypłacalne, zostało sprzedanych przez agentów. Reszta została zakupiona bezpośrednio przez klientów, głównie przez internet - Można więc powiedzieć, że sami przedstawiciele handlowi wykluczali nierzetelnych przedsiębiorców - mówił Marek Kamieński. Dlaczego jednak w ogóle oferowali klientom usługi biur, co do których nie mieli przekonania? - Gdybyśmy dzielili się z ludźmi naszymi wątpliwościami, groziłaby nam odpowiedzialność sądowa. Były przypadki, że firmy, widząc nasze wahania, groziły nam procesem za szkodzenie ich interesom i wizerunkowi.
- Ale klienci przychodzą do agentów, bo ci widzą i wiedzą więcej - ripostował wiceprezes NIK Wojciech Misiąg. - Ludzie wam ufają i oczekują od was rzetelnej informacji. A jeśli jej nie otrzymują, nawet z powodów, o których pan mówił, to jest w tym coś głęboko niepokojącego.
Podczas panelu eksperci kilka razy poruszali wątek dodatkowego funduszu gwarancyjnego. - Być może jest to kierunek, w jakim powinniśmy iść - mówiła Katarzyna Przewalska z Ministerstwa Finansów. - Takie rozwiązanie jest na świecie praktykowane i może warto zastanowić się nad nim również w Polsce.
- A co z szarą strefą polskiej turystyki? - dopytywał Marek Traczyk, redaktor naczelny TTG Polska. Wyjaśniał, że ma na myśli np. wycieczki szkolne organizowane bez pomocy wyspecjalizowanych organizacji, część pielgrzymek do których dochodzi bez udziału biura podróży lub Kościoła (Kościół może pełnić rolę organizatora turystycznego), wreszcie szereg biznesowych wyjazdów dla całych grup. - Zjawisko nasila się z roku na rok i pozostaje zupełnie poza kontrolą państwa. A co będzie, jeśli tam dojdzie do jakiejś tragedii? Ludzie zostaną zupełnie bez pomocy.