Noblista: rok 2013 może być gorszy niż 2008
Rzadka kombinacja czynników, które mogą zaistnieć w 2013 roku drastycznie pogorszy obecną sytuację gospodarczą świata; rok 2013 będzie gorszy niż 2008 r. - ocenił amerykański ekonomista Nouriel Roubini w wywiadzie dla agencji Bloomberg.
09.07.2012 | aktual.: 09.07.2012 06:57
Rzadka kombinacja czynników, które mogą zaistnieć w 2013 roku drastycznie pogorszy obecną sytuację gospodarczą świata; rok 2013 będzie gorszy niż 2008 r. - ocenił amerykański ekonomista Nouriel Roubini w wywiadzie dla agencji Bloomberg.
Lata 2008-09 to lata recesji, dla których impulsem było załamanie na globalnych rynkach finansowych po upadku banku Lehman Brothers we wrześniu 2008 r., czwartego największego banku inwestycyjnego w USA.
- Obecnie, tak jak w 2008 r., mamy do czynienia z kryzysem gospodarczym i finansowym, ale w odróżnieniu od 2008 r., arsenał magicznych rozwiązań jest o wiele uboższy- zaznaczył ekonomista, który przewidział krach finansowy z 2008 r., co zyskało mu przydomek "Doktora Zagłady".
Wśród rzadkich czynników, które mogą się zbiec ze sobą, wywołując silne perturbacje, Roubini wymienia: możliwy rozpad strefy euro (wyjście Grecji), ryzyko ponownej recesji w USA, "twarde lądowanie" gospodarki chińskiej i wschodzących rynków oraz amerykańsko-izraelska wojna z Iranem. Tej ostatniej nie wyklucza po wyborach prezydenckich w USA bez względu na to, kto je wygra.
Jego zdaniem rządy największych gospodarek świata będą miały wówczas o wiele mniejsze pole do manewru niż w 2008 r. - W 2008 r. można było obniżyć podstawowe stopy procentowe do zera, elektronicznie wykreować pieniądz (tzw. QE) i pobudzić gospodarkę fiskalnie. Rządy mogły osłonić gospodarkę i zapobiec rozszerzaniu się kryzysu w drodze gwarancji i wpompowania pieniędzy w sektor bankowy - wyjaśnił.
Obecnie QE jest mniej skuteczne, co Roubini tłumaczy tym, że problemem banków jest wypłacalność, a nie płynność, przeznaczanie pieniędzy podatnika na ratowanie banków napotyka polityczny opór, a rządy nie mają pieniędzy, by uratować same siebie, nie mówiąc o ratowaniu banków.
Z tych powodów zestaw instrumentów antykryzysowych w ostatnich czterech latach w jego ocenie wyczerpał się w 95 proc., co zwiększa możliwości powstrzymania nowego, nieprzewidzianego szoku.
Ekonomista spodziewa się wyjścia Grecji ze strefy euro w 2013 r., a perspektywę rozkładu eurolandu w najbliższych 3-5 latach ocenia na 40-50 proc. Nie wyklucza przy tym wystąpienia ze strefy Finlandii i Włoch.
Roubini zauważa, że Finlandia wzięła już na siebie zobowiązania z tytułu EFSF/EMS (funduszy ratunkowych eurolandu) i Target 2 (systemu wewnętrznych rozliczeń strefy euro) i przeciwna jest wspólnym instrumentom dłużnym i unii fiskalnej z obawy przed jeszcze większym wzrostem jej zobowiązań.
Natomiast we Włoszech grupy finansowe i biznesowe skupione wokół Ligi Północnej i partii byłego premiera Silvio Berlusconiego sądzą, że mogłyby się wzbogacić na przywróceniu lira - twierdzi ekonomista.
Rozwiązanie problemu zadłużenia strefy euro Roubini widzi w monetyzacji (skupu obligacji dłużnych od banków komercyjnych przez Europejski Bank Centralny, EBC), bądź mutualizacji (wspólnej odpowiedzialności za dług).
Ekonomista przyznaje jednocześnie, że EBC przeciwny jest monetyzacji, ponieważ twierdzi, iż nie ma na to mandatu, a mutualizacji przeciwne są m.in. Niemcy, Holandia, Finlandia i Austria, ponieważ nie chcą brać na siebie wynikającego z tego ryzyka kredytowego.