Nowa legislacja ws. kosmetyków niekorzystna dla polskich firm
Polska przegrała batalię o zmiany w
nowych przepisach UE dotyczących kosmetyków. Legislacja zagraża
interesom polskich firm w tej branży - ostrzegają dyplomaci.
13.03.2009 | aktual.: 13.03.2009 16:34
_ Nasze argumenty znalazły zrozumienie, ale niestety nie formalne poparcie _ - przyznał polski dyplomata proszący o zachowanie anonimowości.
Kształt nowego rozporządzenia przesądzili w piątek ambasadorowie krajów członkowskich "27". Tekst zostanie wysłany bez forsowanych przez Polskę poprawek do Parlamentu Europejskiego, który zatwierdzi go ostatecznie, w pierwszym czytaniu, na najbliższej sesji w Strasburgu 23-26 marca.
Zaproponowane rok temu przez Komisję Europejską rozporządzenie oznacza, że w przyszłości zakazane może być stosowanie w kosmetykach niektórych konserwantów. Dlaczego? Grozi im bowiem zaklasyfikowanie do substancji rakotwórczych, mutagennych lub działających szkodliwie na rozrodczość (CRM). Co prawda nowe przepisy dopuszczą wyjątkowo ich stosowanie, ale pod pewnymi warunkami.
Właśnie o te warunki bój toczyła Polska. Wśród nich znalazło się bowiem "kryterium żywnościowe", zgodnie z którym w kosmetykach będzie można używać CRM, jeśli są dopuszczone w produktach spożywczych. Skąd taki dziwny przepis? KE wymyśliła go, by w kosmetykach można było używać etanolu (czyli po prostu alkoholu) oraz... witaminy A, tak cenionego składnika np. marchewki i pomidorów. Pomysł uznania alkoholu za CMR w 2006 roku zgłosiła Francja i ma on wszelkie szanse przejścia przez procedurę wpisania na specjalną listę. Podobnie zresztą jak kluczowy składnik popularnej henny, znany jako lawsone, czy powszechnie stosowana w kosmetykach biel tytanowa.
Dla polskich firm to problem, bo o ile będą one mogły do woli produkować kosmetyki na bazie "jadalnego" alkoholu i karotenu, to wiele z używanych konserwantów (17 z 54) nie ma żadnego związku z żywnością, czyli będą one zakazane. Wielkie zachodnie koncerny stać na badania i testy ich mniej kontrowersyjnych zamienników, a polskich małych i średnich firm kosmetycznych - nie. Francja i Niemcy - potentaci branży - nie mają z nowymi przepisami większych problemów.
_ Jesteśmy przeciwko biurokratycznym przepisom, które rozwiązują problem na dziś, ale nie na przyszłość _ - argumentował polski dyplomata. Dlatego w toku prac nad rozporządzeniem Polska starała się, by zamiast "kryterium żywnościowego" można było stosować dwa inne: minimalny poziom stężenia oraz "bezpieczną historię" stosowania substancji w kosmetykach. A ostateczną decyzję i tak wydawałby komitet naukowy.
Zabiegi te nie udały się polskim dyplomatom mimo początkowej przychylności dziesiątki innych państw UE. Nie bez znaczenia jest fakt, że nie stało za nimi w Brukseli lobby przemysłowe: polskich firm nie ma w europejskim zrzeszeniu producentów kosmetyków COLIPA.
Lobbująca w imieniu konsumentów federacja BEUC była za jak najsurowszym zakazem stosowania CMR, bo uważa, że mogą być one niebezpieczne dla zdrowia, "zwłaszcza jeśli używa się ich w paście do zębów dla dzieci albo szmince do ust, a nie żelu pod prysznic".
Polska odpiera zarzuty, że chce poluzować przepisy ze szkodą dla konsumentów. Apeluje o zdrowy rozsądek i uwzględnienie potrzeb mniejszych producentów. _ Jest wiele produktów, które budzą wątpliwości, ale się ich nie zakazuje _ - mówił dyplomata.
Michał Kot