Nowy minister finansów będzie innym Balcerowiczem
Jedni mówią o nim: "nowy Balcerowicz", inni: "obcy", bo więcej życia spędził za granicą niż w Polsce. Urodził się w Londynie, studiował w London School of Economics, a jako dziecko mieszkał w Kenii, na Mauritiusie i na Seszelach.
14.11.2007 | aktual.: 14.11.2007 15:55
Kim naprawdę jest prof. Jacek Rostowski, który niebawem przejmie kontrolę nad resortem finansów? Jaki jest jego pomysł na gospodarkę i czy nowy minister znajdzie w budżecie pieniądze na spełnienie wyborczych obietnic PO. A może będzie nieustępliwym strażnikiem pieniądza?
Poglądy ekonomiczne prof. Rostowskiego nie są tajemnicą: przyszły minister finansów napisał wiele tekstów i udzielił mnóstwa wywiadów, które pozwalają dość dobrze scharakteryzować go jako ekonomistę.
Jest autentycznym liberałem. Wierzy, że prywatna własność jest bardziej efektywna od państwowej oraz w to, że państwo nie powinno wtrącać się do gospodarki. Równocześnie wiele wskazuje na to, że straszenie nim jako "protoplastą Balcerowicza", jak to się zdarzało na niektórych forach dyskusyjnych, jest nie tylko uproszczeniem, ale i przesadą. Jacek Rostowski jest wprawdzie liberałem, ale pragmatycznym, rozumiejącym wymogi polityki.
_ Nie można dopuścić do wzrostu deficytu budżetowego, ale recepty, które były niezbędne w kryzysowych latach zaraz po 1989 r., nie byłyby dobre teraz _ - mówi. Dlatego wieszczenie powrotu Balcerowicza i ostrego chłodzenia gospodarki należy włożyć między bajki.
Ale niektóre jego wypowiedzi są radykalne. W jednym z wywiadów powiedział na przykład, że telewizję publiczną należałoby ograniczyć do funkcji wyłącznie kulturotwórczych, a zupełnie zrezygnować z funkcji informacyjnej. Dlaczego? Bo politycy nigdy nie odpuszczą sobie ingerowania w dobór informacji i sposób ich przekazywania w mediach publicznych. Dlatego dzienniki i komentarze najlepiej całkowicie wyciąć.
W innej rozmowie rozważał możliwość przeprowadzania raz na 10 lat referendum narodowego w sprawie akceptowanej przez społeczeństwo wysokości inflacji, by potem bank centralny mógł spokojnie realizować wskazania ludzi. Bez konieczności kłócenia się z kolejnymi rządami o wysokość stóp procentowych. Jest to wprawdzie bardziej prowokacja intelektualna niż pomysł politycznie realny, ale historia konfliktów ministrów finansów z prezesami NBP w kwestii polityki pieniężnej pokazuje, że wcale nie byłoby źle, gdyby tę koncepcję zrealizować. Polityków kusi manipulowanie przy stopach procentowych nawet za cenę utraty wartości pieniądza.
Naciski na bank centralny nasilają się przed wyborami. Dlatego uwolnienie dyskusji o polityce pieniężnej od kalendarza wyborczego to dobry pomysł. Realizacją tego zamiaru jest właśnie, w pewnym uproszczeniu, idea Europejskiego Banku Centralnego i waluty euro. Bardzo istotne pytanie, na jakie będzie musiał odpowiedzieć nowy minister finansów, to termin zastąpienia złotego przez walutę europejską. Dziewięć lat temu Rostowski był orędownikiem jak najszybszego wejścia Polski do Europejskiej Unii Monetarnej i wymiany złotego na euro po sztywnym kursie. Teraz profesor mówi jednak inaczej: "Szybkie wejście - tak, ale…", i wyjaśnia, że w 1998 r., kiedy po raz pierwszy ogłosił wraz z Andrzejem Bratkowskim kontrowersyjny postulat o "jednostronnej euroizacji", sytuacja była zupełnie inna.
_ W tamtym czasie nie byliśmy członkami Unii Europejskiej, inflacja była wysoka, dług publiczny bardzo szybko rósł, szalało bezrobocie, a poziom życia Polaków obniżał się, zamiast rosnąć. Teraz wypełniamy wiele z warunków wejścia do strefy euro i mamy o wiele bardziej zrównoważoną gospodarkę. Dlatego nie potrzebujemy aż tak pilnie jak wtedy dodatkowej kotwicy w postaci wspólnej polityki monetarnej _ - wyjaśnia kandydat na ministra finansów. _ Ale oczywiście wejście do strefy euro jest jednym z tych zadań, jakie biorę na siebie. _
Profesor zaznacza jednak, że nie da się tego osiągnąć bez obniżenia deficytu budżetowego oraz utrzymania niskiej inflacji i stóp procentowych.
Tyle o poglądach ekonomicznych przyszłego ministra finansów. A jakim profesor Rostowki jest człowiekiem? Na pewno kultywującym tradycje przedwojennej inteligencji. Jego dziadek Jakub był profesorem neurologii na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. Po klęsce wrześniowej służył jako major Wojska Polskiego na Zachodzie i był jednym z założycieli Polskiej Szkoły Medycznej na Uniwersytecie w Edynburgu oraz jej dziekanem w latach 1945-%07-1949.
Ojciec Roman był po wojnie urzędnikiem brytyjskim, pod koniec życia - wice-gubernatorem, a potem gubernatorem brytyjskiej kolonii na wyspach Seszele. Jako dziecko Jacek Rostowski mieszkał także w Kenii i na Mauritiusie. Przyszły minister finansów ma dwa obywatelstwa - polskie i brytyjskie. Wykładał na uniwersytetach brytyjskich, a od 1995 r. jest profesorem Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego w Budapeszcie, gdzie dwukrotnie był dziekanem wydziału ekonomii.
W latach 80. uczestniczył w organizowanej na Zachodzie akcji wspierania działań podziemnej Solidarności. Po 1989 r. przez wiele lat współpracował z prof. Leszkiem Balcerowiczem. Mimo tego w środowisku ekonomistów mówi się głośno, że to nie on, ale Ryszard Petru, główny ekonomista BPH, był kandydatem, którego na stanowisko ministra finansów popierał na początku prof. Balcerowicz. Jednak Balcerowicz ostatecznie miał się przekonać do kandydatury swojego wieloletniego doradcy.
Żona prof. Rostowskiego - Wanda - jest realizatorką filmów dokumentalnych, m.in. wstrząsającego dokumentu Discovery i BBC o Powstaniu Warszawskim ("Bitwa o Warszawę"), który był kilkakrotnie emitowany także w Polsce. Historia jej rodziny jest równie ciekawa. Babcia, Halina Czarnocka, odznaczona krzyżem Virtuti Militari, była adiutantem szefa sztabu Armii Krajowej, a po wojnie przez wiele lat kierowała archiwum Studium Polski Podziemnej w Londynie. Oboje rodzice walczyli w Powstaniu Warszawskim. Mama, Hanna Kościa, kierowała jedną ze szkół Macierzy Polskiej w Londynie, a ojciec Kazimierz był wieloletnim członkiem Komitetu Politycznego Stronnictwa Narodowego na obczyźnie.
Możliwość objęcia teki ministra finansów przez Jacka Rostowskiego, to - jak profesor sam ujawnia w rozmowie z nami - już drugie podejście polityków do powierzenia mu funkcji ministra w polskim rządzie. Dwa lata temu widzieli go w swoim rządzie politycy Prawa i Sprawiedliwości.
Wówczas chodziło o tekę ministra gospodarki, której jednak nie zdecydował się przyjąć.
Alina Białkowska
POLSKA Dziennik Zachodni