Obama odrzuca tezę o spadku wpływów USA i UE
25.05. Londyn (PAP) - Prezydent USA Barack Obama oświadczył w środę, że nie należy się bać, iż wzrost znaczenia rozwijających się gospodarek, takich jak Chiny czy Brazylia,...
25.05.2011 | aktual.: 25.05.2011 20:08
25.05. Londyn (PAP) - Prezydent USA Barack Obama oświadczył w środę, że nie należy się bać, iż wzrost znaczenia rozwijających się gospodarek, takich jak Chiny czy Brazylia, odbędzie się kosztem wpływu Stanów Zjednoczonych i Europy na świecie.
W przemówieniu do obu izb brytyjskiego parlamentu Obama zapewnił, że sojusz transatlantycki między Ameryką i Wielką Brytanią pozostanie silny i niezbędny do osiągnięcia ideałów, wśród których wymienił pokój, dobrobyt oraz sprawiedliwość.
Dodał, że państwa rozwijające się, jak np. Brazylia czy Chiny, skutecznie zastosowały wiele idei gospodarczych, które Zachód sam propagował, i należy się cieszyć z tego, że miliony ludzi dzięki temu wydźwignęły się z nędzy.
Mówiąc o sytuacji politycznej współczesnego świata, prezydent USA zauważył, że "czasy, w których prezydent Franklin Roosevelt i premier Winston Churchill mogli się zamknąć w pokoju i rozwiązać problemy świata z butelką brandy, odeszły w przeszłość".
Wyprowadził stąd wniosek, że charakter stosunków brytyjsko-amerykańskich musi się zmienić, jeśli ma odzwierciedlać nowe realia. "We współczesnym świecie buduje się partnerstwa" - zaznaczył. Partnerstwo Waszyngtonu z Londynem nazwał "katalizatorem globalnego działania".
O sytuacji w Afganistanie Obama powiedział, że w rozpoczynającym się tam obecnym przejściowym okresie poprzedzającym wycofanie stamtąd wojsk USA i NATO Amerykanie przystąpią do dialogu z tymi bojownikami, którzy złożą broń i zobowiążą się do respektowania konstytucji.
Zastrzegł zarazem, że "Afganistan nigdy więcej nie może stać się schronieniem dla międzynarodowych terrorystów (...) Musi to być państwo silne, zdolne stać na własnych nogach".
Obama mocno zaakcentował poparcie nie tylko dla wolnościowych, ale także demokratycznych aspiracji na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej, "gdzie nie tylko idea prawa narodów, ale idea prawa ludzi jako obywateli jest testowana w nowych warunkach".
"Historia uczy, że minie wiele lat, zanim rewolucje w świecie arabskim osiągną pożądany skutek. Należy się liczyć z przeszkodami na drodze do osiągnięcia tego celu, ponieważ władza rzadko poddaje się bez walki, zwłaszcza tam, gdzie skupiona jest w jednym plemieniu lub sekcie" - zauważył.
Przestrzegł też przed populizmem, którego efektem może być uciskanie mniejszości lub nacjonalizm.
Obama podkreślił, że wojskowa interwencja Zachodu w Libii zapobiegła masakrze ludności cywilnej, i oświadczył, że Zachód nie ustanie w zabiegach do czasu, aż "Libijczycy będą bezpieczni i cień tyranii przestanie nad nimi ciążyć".
Prezydent USA zakończył swe przemówienie cytatem z Churchilla: "Maszerować prosto naprzód z odwagą i nadzieją". Jego przemówienie przyjęto owacją na stojąco.
Swoje wystąpienie rozpoczął słowami: "Zanim tu przyszedłem, powiedziano mi, że ostatnio przemawiali tu (w Westminster Hall) Nelson Mandela, królowa i papież. Albo chciano mi uzmysłowić, jak wysoką poprzeczkę mam do pokonania, albo też ze mnie zażartowano".
Westminster Hall jest najstarszą częścią brytyjskiego parlamentu, liczącą sobie ponad 900 lat. Jest to także centralne miejsce w brytyjskiej państwowości. Tam właśnie skazano na śmierć świętego Kościoła katolickiego Thomasa More (1535), uznawanego też przez anglikanów, i króla Karola I (1649). Tam też wystawiano na widok publiczny zwłoki wojennego premiera Winstona Churchilla i Królowej Matki.
Obama był pierwszym prezydentem USA, który dostąpił zaszczytu wystąpienia w tym miejscu. Jego poprzednicy Bill Clinton i George Bush, którzy także przebywali w W. Brytanii z wizytą państwową, musieli zadowolić się innym pomieszczeniem w budynku parlamentu. Bush miał wystąpić w Westminster Hall, ale zrezygnowano z tych planów z powodu antywojennych protestów przed parlamentem w czasie jego wizyty. (PAP)
asw/ mw/ mc/ asa/